niedawno opisywałam książkę pod tytułem \”Zabójcza
sprawiedliwość\”. Powieść nie była najwyższych lotów, mówiąc
wprost – uważam, że wiało nudą. Jednakże rozwiązania
zastosowane w niej zainteresowały mnie i miałam ochotę poznać
mechanizmy niektórych zjawisk. Liczyłam też, że następny tom się
rozwinie i zacznie dziać się więcej.
Wydarzenia,
które mają miejsce w \”Zabójczym mieczu\”, następują po około
dwóch tygodniach od zakończenia poprzedniej części. Breq, jako
kapitan Floty, jest wydelegowana z misją zaprowadzenia ładu i
porządku na planecie, mającej strategiczne znaczenie dla Radchaai.
Dostaje do pomocy młodą porucznik. Nie przypadła ona do gustu
głównej bohaterce. Jest ona nieufna i dość nieprzyjemna dla tej
członkini załogi. Misja została wysłana z polecenia jednej z Lord
Rach. Konflikt, która ona prowadzi ze sobą, jest powodem rozłamu w
Radchaai. Czy Breq odnajdzie się w nowej roli i czy potrafi sprostać
oczekiwaniom? Kim jest ta młoda osoba o fiołkowych oczach? Wróg,
czy przyjaciel?
W
poprzedniej recenzji wyraziłam niezadowolenie z powodu ilości
herbaty wypitej we wcześniejszym tomie. Przez większość czasu
bohaterki piły ten napój i różne substytuty, rozmawiając przy
tym. Dużo rozmawiały. Także rozbawiła mnie wiadomość, że misja
jest skierowana na planetę produkującą… herbatę! Jak się można
domyślać, picia jest jeszcze więcej. Tak jak rozmów, spisków i
debat dotyczących przynależności do domów i korzyści z tym
związanych.
Znów
pojawiły się rozważania na temat płci innych ludzi i znów nie
było słowa wyjaśnienia, co niemożność rozróżnienia jej
powoduje. Do tego dowiedziałam się, że ludzie mogą mieć jednego,
lub kilkoro rodziców. Biologicznych. Niestety nie jest wyjaśnione,
jak to jest możliwe. Spotkałam się z ciekawym stwierdzeniem, że
dziecko nie utrzymuje kontaktów z rodzicem z innego domu. To
podsyciło moją ciekawość. Jedna z bohaterek jest także klonem
matki, ponieważ ?ona nie chciała innych rodziców, albo oni nie
chcieli jej?. Bardzo żałuję, że autorka nie wyjaśniła kwestii
rozrodczości ludzkości. Tak jak wielu innych zjawisk.
Co
więcej, mnie ciekawi? W jaki sposób ?przechowywani? są ludzie,
wykorzystywani później? Nadal nie wiem, jak powstają serwitory?
Jak można zabić świadomość człowieka, włożyć sztuczną
inteligencję a ciało zachować w zdrowiu? W jaki sposób Lord Rach
się rodzi i powiela swój umysł do nowych ciał? Jak i dlaczego
powstał rozłam tej osoby? Po lekturze tej książki mam wiele
więcej pytań, lecz te są najistotniejsze dla mnie.
Tym
razem w powieści jest konsekwentnie utrzymana żeńska forma
czasownika. Nie wyskakują mi już kwiatki jak w poprzedniej części.
Nie znajdziemy ani jednego faceta w tej książce. Niestety nadal \”Lord Radch\” oraz \”Dziadek\” mi zgrzyta obok \”powiedziała\”,
czy \”zrobiła\”. Uznałam, że używanie form nijakich byłoby
ciekawszym zabiegiem.
Poprzednio
nie mogłam uchwycić, co mi zgrzytało najbardziej. Teraz już wiem.
Autorka stanowczo nie umie przelać emocji na papier. Podczas
czytania chcę być świadoma uczuć bohaterów. Tutaj poziom emocji
jest na stałym, zerowym poziomie. Nawet podczas jedynej akcji, nie
zabiło mi mocniej serce, nie czułam podniecenia, które powinno się
pojawić, ani nie zostałam wciągnięta. Cały czas ślizgałam się
po książce, próbując wejść w świat przedstawiony, stanąć
obok postaci i spojrzeć ich oczami. Niestety tak się nie stało.
W
powieści pojawiają się takie kwiatki jak \”oglądnęła\”, czy \”urękawiczonymi palcami\”. Sama sprawdziłam, że te słowa są
poprawne, acz rzadko stosowane. Nie wiem jak inni, ale ja najchętniej
słowa i wyrażenia tego typu schowałabym głęboko. Te okropieństwa
powodują u mnie gęsią skórkę. Czasem mam wrażenie, że niektóre
zdania, są lekko… \”koślawe\”. Zapewne dlatego \”Zabójczy
miecz\” czytało mi się ciężej niż poprzednią część.
Musiałam co parę stron odpocząć.
Bardzo
żałuję, że tak się stało, ale nie mogę dać więcej niż jeden
punkt na dziesięć możliwych. Koncepcja świata przedstawionego
nawet mi się podobała, niestety autorka za mało uwagi skupiła na
rzeczach ważnych, za mało czasu poświęciła mechanizmom
wykreowanego wszechświata, a za bardzo skupiła sie na nieistotnych
szczegółach. Po kolejną część już nie sięgnę. Podejrzewam,
że taka powstanie, ale nie mam ochoty wracać do Radchaai.
Agata Róża Skwarek