Od czasu do czasu czytam literaturę faktu, która po prostu do mnie przemawia, która pozostaje na długo w pamięci, bo nie tylko zawiera ciekawe informacje, ale także dlatego, że dopasowuje się do poziomu wiedzy czytelnika i doskonale go poszerza ?Pionierki internetu? to dla mnie taka książka. Claire L. Evans śledzi rozwój współczesnego Internetu i komputerów, z dużym podkreśleniem programowania, od jego prekursorów aż do współczesności. Wszystko widziane przez pryzmat kobiet, które obliczały, budowały, projektowały, programowały i wprowadzały zwykłych obywateli w znaną nam dziś epokę informacyjną. Książka Evans nie tylko obala mit, że kobiety nie lubią komputerów czy programowania, ale też zaprzecza, że kobiety są nieświadomymi konsumentami technologii. Okazuje się, że to właśnie w dziedzinie informatyki, programowania i social mediów to kobiety były pierwsze.
?Pionerki internetu? rozpoczynają od prawdziwej nomen omen pionierki: Ady Lovelace. Sporo dowiemy się też o programistkach pierwszych komputerów mainframe\’owych: Grace Hopper zwaną \”babcią COBOL-a?, Szóstki z ENIAC, Betty Holberton, Elizabeth \”Jackie\” Feinler z Centrum Informatyki Sieciowej, Radii Pearlman, prekursorki pierwszej rozproszonej sieci komputerowej, Stacy Horn z pierwszej wdzwanialnej sieci społecznościowej Echo aż po Jaime \”Kurt?s Brain\” Levy, twórczynię pierwszego magazynu w sieci.
To kobiety były pierwszymi komputerami, bo tak nazywano osoby, w przeważającej części kobiety właśnie, analizujące dane astronomiczne, a słowo computation oznacza nic innego jak obliczenia. Kobiety były więc pierwszymi żywymi komputerami. Dlaczego kobiety? Bo zawód obliczeniowca był tak podobny do nauczania, obsługi centrali telefonicznych czy czynności biurowych, niegodnych mężczyzna, że nie uważano inaczej. Płacono też mizernie. Informatyka długo, bo aż do 1968 roku, kiedy na konferencji w Garnish zaproszeni na nią mężczyźni (sic!) ustalili, że programowanie będzie zwało się inżynierią oprogramowania.
\”Dzięki temu będzie traktowane jako gałąź inżynierii, a nie osobna, rozwijająca się bez żadnego nadzoru dziedzina zaciekle niezależnych, samodzielnie pracujących odmieńców i kobiet.\”
Zmiana ta spowodowała, że bez odpowiedniego przyuczenia nie było mowy o pracy na stanowisku programisty, co automatycznie likwidowało możliwość samodzielnego przyuczenia się do zawodu na kursach, które wcześniej okupywały kobiety. Nie miały też one zbyt wielkich szans na edukację uniwersytecką, gdyż… bardzo często porzucały ją, wybierając życie rodzinne i opiekę nad dziećmi.
Sytuacja ponownie przywróciła kobiety dopiero w czasach szału WWW. Hipertekst i pierwsze media społecznościowe były tworzone przez kobiety na obrzeżach informatyki, dlatego też szybko przyciągnęły sporo kobiet. Jednak \”Kiedy WWW uległa komercjalizacji, stało się jasne, że Internet nie wyzwolił nikogo od seksizmu a ni też od podziałów powodowanych klasą, rasą, zdolnościami i wiekiem. Przeciwnie, często powiela te same wzorce i siły, które działają w realu.\” Kobiety przejmowały \”peryferyjne\” obszary, ale nie były traktowane poważnie, dopóki mężczyźni nie przejmowali władzy. Bo czyż nadal wysoki, biały i kujon nie kojarzy się jednoznacznie z nerdem komputerowym, kodującym w czeluściach piwnicy? Evans zaprzecza w książce temu stereotypowi.
Przyznam szczerze, że nie podejrzewałam, że kobiety miały aż tak wielki wpływ na dzisiejszy wygląd sieci, programowania, internetu czy mediów społecznościowych. Każdy zna Google, Facebooka czy Apple, ale czy ktoś wie o ECHO, czy women.com? A przecież stanowiły one zręby pierwszych komunikatorów, forów internetowych, wyszukiwarek.
\”Pionierki internetu\” to książka obszerna i bogata w informacje, a jednocześnie tak łatwa do odczytania. Choć wiele zawdzięczamy mężczyznom – pierwszy komputer czy World Wide Web, to za każdym z tych wynalazków stoi też jakaś kobieta, a nawet całe ich zastępy. Evans skutecznie łączy biografię i historię technologii, a cel od samego początku nie przesłania faktycznej treści. Jest to książka, która jest niezwykła dla każdej dziewczyny (i chłopca) dorastającej w latach 90., kiedy Internet rozwijał skrzydła w tempie jednocześnie niepewnym i wybuchowym. Polecam też ją młodszym czytelnikom. Choć nie jest ona wolna od pewnych nieścisłości, a raczej potraktowaniem najnowszych pionierek choćby gamingu nieco za płytko, warto ją przeczytać.
Monika Kilijańska