OCENA
Lubię filmy akcji, szczególnie, gdy cały czas coś się w nich dzieje: pościgi, strzelaniny, rozwiązywanie zagadek. To jest to, czego czasem wręcz potrzebuję. Dlatego gdy miałam możliwość obejrzenia 88 reżyserii April Mullen nie namyślając się długo przygarnęłam film, dodać muszę, że zapowiadający się niezwykle ciekawie. Czy jednak taki był?
Gwen (Katharine Isabelle) po tym jak jej chłopak został zamordowany, doznaje szoku. Dziewczyna ma luki w pamięci i z trudem udaje jej się poukładać skrawki posiadanych wspomnień w jakąś sensowną wiedzę. Pewna jest jednak jednego, musi odnaleźć morderców ukochanego i go pomścić. Wyrusza w pogoń by złapać winnych i ich zabić. Jaki będzie finał tego pościgu?
Minęło kilka dni od momentu obejrzenia przeze mnie 88 i nadal nie potrafię jednoznacznie stwierdzić czy film mi się podobał, czy też wręcz przeciwnie. Przyznać muszę, że Tim Doiron w swoim scenariuszu obrał bardzo dobry kierunek. Film zaczyna się ciekawie i zaskakująco, co sprawia, że odbiorca automatycznie skupia całą swoją uwagę na tym, co ogląda pragnąc rozgryźć zagadkę tak samo mocno jak główna bohaterka. Jej zaniki pamięci, skrawki wspomnień - przerażające, brutalne, ociekające przemocą - wywołują ciarki, wzburzenie i chęć dojścia do prawdy. Przynajmniej było tak na samym początku, bo później coś się popsuło. Tylko zastanawiam się kogo w tym wina - scenarzysty czy reżysera? Bo to, co początkowo zapowiadało kilkadziesiąt minut pełnych akcji stało się poplątanym zlepkiem scen przeskakujących jedna za drugą, bez jakiegoś składu ani ładu czy też sensu. No i zakończenie, poniekąd przewidywalne jakoś od połowy domowego seansu, ale także dziwne. Żałuję, że 88 mający być dreszczowcem nie wzbudził we mnie ostatecznie żadnych emocji. Zabrakło napięcia, tajemniczości i większej niepewności.
Jeśli chodzi o obsadę to tutaj nie mam większych obiekcji, Katharine Isabelle jako Gwen zagrała świetnie. Tym bardziej, że musiała wczuć się w kogoś po przeżytym szoku z lukami pamięci i poniekąd zmienną osobowością - raz pewna siebie, bezczelna i przepełniona nienawiścią, raz zagubiona, cierpiąca, pragnąca spokoju. Wyszło jej to rewelacyjnie, wczuła się w swoją role (gesty, mimika). Równie dobrze zagrał Christopher Lloyd (Cyrus) kojarzony niemal przez wszystkich od razu z filmów Powrót do przeszłości. Pasował do roli gangstera szefa, po mistrzowsku wcielił się w swoją postać, zachowywał się jak boss - narkotyki, panienki, morderstwo bez mrugnięcia okiem, ale i jednocześnie zasady, względnie pojęty honor. Pokazał w tej produkcji, że może grać kogoś więcej niż tylko szalonego naukowca.
Oczekiwałam czegoś lepszego i szczerze mówiąc mocno się rozczarowałam, bo lubię takie zagmatwania, niedomówienia pojawiające się w filmie, ale muszą mieć one jakiś sens, a tego mi w 88 zabrakło. Do pierwszej połowy było jeszcze w miarę poprawnie, ale w drugiej miałam wrażenie, że wszystko pędziło jak strzała i zmieniało się tak prędko, że trudno było połapać się w następujących po sobie wydarzeniach. Niby nie było tragicznie, bo ostatecznie dało się przetrwać te 85 minut seansu bez ziewania, ale jednak to zbyt mało by mnie do siebie przekonać. Szkoda, wielka szkoda, że tak dobry pomysł i znakomita obsada ucierpiała na całej reszcie.
Mnie 88 nie przekonał jako thriller, czy film akcji, ale może znajdzie swoich zwolenników, kogoś kto dostrzeże sens tam gdzie dla mnie zupełnie go brakuje. Ostatecznie uważam, że to produkcja do obejrzenia na raz, w momencie gdy nie ma się pod ręką nic ciekawszego. Ani nie polecam, ani nie odradzam.
Irena Bujak
»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej