Nawet, jeśli zapytamy miłośników
literatury, rzadko który z pytanych będzie wiedział, czym jest \”Cymbelin\”. Ten
szekspirowski utwór od dawna nie cieszy się popularnością i zapomniano o jego
istnieniu. W 2014 roku na warsztat postanowił wziąć komedię
reżyser Michael Almereyda. Niestety, tak bardzo pragnął iść śladem Tima Blake\’a
Nelsona, reżysera \”O-Otello\”, lub Baza Luhrmanna, którego \”Romeo i Julia\” do
tej pory zachwyca rzesze widzów, że poniósł sromotną klęskę w drodze do
spełniania swoich ambicji. \”Anarchia\”, choć przyciąga łatwowiernego widza
znanymi nazwiskami, jest produkcją żenująco słabą, na którą nawet miłośnicy
Szekspira (a może w szczególności właśnie oni) nie powinni tracić czasu.
Cymbelin (Ed Harris) jest bossem
gangu motocyklowego, zajmującym się handlem narkotykami. Od lat współpracuje ze
skorumpowanymi szefami policji, co zapewniło mu przez lata pozycję… w branży.
Jego żona, Królowa (Milla Jovovich), pragnie jeszcze większych zysków dla gangu
i namawia Cymbelina do zerwania układów z policją. W tym samym czasie, boss,
jako ojciec, również przeżywa dramat. Jego jedyna córka – Imogena (Dakota
Johnson), potajemnie bierze ślub z Postumusem (Penn Badgley), człowiekiem nisko
urodzonym, choć o wielu zaletach. Bezgranicznie zakochana w sobie para nie ma
jednak łatwego życia przed sobą. Cymblein, Królowa i Jachimo (Ethan Hawke)
zrobią wszystko, aby zniszczyć ten związek, od którego również zależy władza w
gangu. Trwa wojna, sieć intryg się zagęszcza i nie wiadomo, kto zdoła
przetrwać.
Wielu badaczy twórczości
Szekspira uważa, że dzieło powstałe pod koniec kariery dramaturga, jest swego
rodzaju żartem, szyderą na wszystkie pozostałe, wcześniejsze utwory. Śledząc
wydarzenia rozgrywające się w \”Cymbelinie\” trudno nie dojść do podobnego wniosku.
Jednak Almereyd nie zdołał wykorzystać owego ładunku humorystycznego, pewnego
zdystansowania, aby uczynić \”Anarchię\” dziełem przynajmniej znośnym (inna
sprawa, że to utwór raczej nie filmowy). Zdaje się, że potraktował je zbyt
poważnie, a to tylko początek góry lodowej, która uderzyła w jego koncepcję.
Uwspółcześnienie dramatu i
osadzenie go w kręgu narkotyków, skorumpowanej policji oraz gangu motocyklowego
nie wyszło mu na dobre. Do tego iPady, Google czy smartfony, nieszczęśliwy
kochanek na deskorolce dodatkowo sprawiają, że patrzeć się na ten film nie
można, bo nieznośny jest w swojej realizacyjnej koncepcji.
Wszyscy aktorzy deklamują utwór
Szekspira, lecz wychodzi im to co najmniej… nieciekawie. Niby mamy do czynienia
z naprawdę niesamowitą obsadą, lecz efekty ich pracy wywołują wyłącznie
fizyczny ból. Żaden z nich nie sprawia, że jest lepiej – Ed Harris, Ethan
Hawke, Milla Jovovich równie dobrze mogliby się nazywać Zenek Kowalski lub
Zośka Zwyczajna. Nawet ich akcent pozostawia wiele do życzenia. Wypowiadane
przez nich słowa powinny żyć, mieć jakąś energię. A tak naprawdę usypiają, a
sami aktorzy prezentują się nad wyraz drętwo.
\”Anarchii\” nie można nazwać inaczej niż złą
kinematografią. Niestety, do tego utworu Szekspira potrzeba było zupełnie
innego podejścia. Nie, jak do dramatu, a jak do farsy. Bo to nawet komedii nie
przypomina w wykonaniu Almereyda.
Ewa Nowicka