Czasami dociera do mnie, że twórcy różnorodnych form
kultury, których lubię i podziwiam od kiedy sięgam pamięcią, starzeją się
szybciej ode mnie. Morgan Freeman, Jack Nicholson czy Al Pacino to tylko kilka
losowych przykładów. Najprawdopodobniej będę \”świadkiem\” śmierci każdego z
nich. Dlatego seanse takich filmów, jak \”Upokorzenie\” są dla mnie wyjątkowo
przykre. Przybliżają bowiem i umacniają wizję nieustannie pędzącego czasu.
Simon Axler (Al Pacino) jest starzejącym się aktorem
teatralnym. Wciąż rozpoznawalnym na ulicach, ale jednak jako gwiazda odchodząca
niż w zenicie. W dodatku przechodzi prywatne załamanie. Podczas jednego ze
spektakli rzuca się ze sceny, chcąc popełnić samobójstwo. Po krótkim leczeniu
wraca do domu, gdzie kontynuuje terapię przez Internet. Wkrótce w jego życiu
pojawia się Pegeen (Greta Gerwig). Młoda lesbijka, która w wieku nastoletnim
przechodziła fascynację Axlerem. Okazuje się jednak, że to nie różnica wieku
stanowi największy problem. Prawdziwe oblicze kobieta zaczyna bowiem pokazywać
dopiero z czasem…
Od pierwszych minut \”Upokorzenie\” przypomina nieco mniej
zachłanną finansowo wersję \”Birdmana\”, tegorocznego laureata Oscara. Chociaż
jednak jest to skojarzenie pierwsze, to z każdą sekundą coraz bardziej odległe.
W podstawowym ujęciu traktują może miejscami o tym samym temacie – sławie,
przemijającym blasku, kosztach życia publicznego i cienkiej granicy pomiędzy
realnością a sceną – jednak, gdy się nad \”Upokorzeniem\” pochylić, to na
pierwszy plan wybija się słówko \”monodram\”. Zdaje się, że ten film powstał dla
i o Alu Pacino. Trudno nie zespalać aktora oraz odgrywanej przezeń postaci.
I głównie tutaj rozgrywa się coś, co należałoby nazwać
dramatem. Bo jak można spoglądać na zniechęconego, nieco zagubionego starszego
pana, który słabnącą kondycję rekompensuje sobie zabieraniem dzierlatki na
zakupy i przyglądaniem się jej podczas kąpieli w basenie? Jak bez bólu patrzeć
na faceta, który ewidentnie daje się wykorzystywać, a co gorsze, najpewniej ma
tego pełną świadomość? Jak nie cierpieć, gdy postaci Pacino i widzom praca
aktora i życie zlewają się w jedną plamę, jednak tak samo pozbawioną sensu?
Mógłby być to obraz świetny właśnie przez tę bolesną jedność
filmu i rzeczywistości, ale niestety, okazuje się nieco zbyt mglisty i
dziwacznie surrealistyczny. I to w taki sposób, któremu daleko do starczej
demencji, a dużo bliżej do nazbyt realistycznego fantasy z rozwiązaniami rodem
z telenoweli w tle. Większość wydarzeń jakoś nie chce się kleić, wątek Peegen
jest co najmniej dziwaczny; a kobieta, która wymyśliła sobie zlecić
zamordowanie męża Axlerowi (bo przecież zabijał ludzi w filmach) to już szczyt
niepojmowalnego absurdu.
Z drugiej jednak strony \”Upokorzenie\” to po prostu zestaw
chaotycznie połączonych cytatów. Najbardziej znane dramaty i przeniesione na
deski teatru powieści mieszają się w sposób przypadkowy. Ich jedynym spoiwem jest
postać Axlera, który – czego widz najczęściej może się jedynie domyślać ? grał w
większości z nich. Bywa, że bohater gra wymyśloną przez siebie ze zlepków innych,
postać. Zgodnie ze słowami Szekspira: Świat teatrem, aktorami ludzie. Tylko
nieco inaczej, bo szkatułkowo.
Al Pacino nieustająco unosi się na fali przebrzmiałej już
sławy doskonałego aktora, lubiącego wyzwania. Niestety od pewnego momentu zdaje
się, że gra już samego siebie, co wypada coraz gorzej i śmieszniej. Nie
zaliczył może brutalnego upadku, nie zhańbił się, jak np. Nicolas Cage, jednak
już od dawna nie pokazał niczego, co udowodniłoby krążące o nim legendy. W \”Upokorzeniu\”
nie jest inaczej. Powiedziałabym nawet, że w pastiszu samego siebie zrobił
kolejnych kilka kroków w kierunku granicy między \”do przyjęcia\” i \”czas na
emeryturę\”.
Formalnie, poprzez niespieszną narrację i przemyślaną
konstrukcję kadrów, \”Upokorzenie\” najbardziej przypomina kino niezależne.
Jedyną różnicę stanowi \”wiekowość\” projektu – jego twórców oraz aktorów. Duchem
jednak film doskonale odnalazłby się na festiwalu typu Sundance. To coś nowego
opowiadać w ten sposób o starości i przemijaniu, a przynajmniej niezbyt
powszechnego. Niemniej mi czegoś w tym wszystkim zabrakło.
Być może to po prostu bunt przed koniecznością pożegnania
Pacino, a może akceptacja tego, że aktor swój potencjał już wykorzystał i teraz
chciałby usunąć się w cień, jednak film nieszczególnie przypadł mi do gustu.
Klimat surrealistycznego indie z \”twardym\” wstępem, środkiem ze sznytem fantasy
i niejasnym zakończeniem, to nie coś na co liczyłam. Niemniej dla fanów
podobnych nastrojów \”Upokorzenie\” może wydać się przynajmniej dobre.
Alicja Górska