OCENA
"Złota dama" od pierwszych minut wydaje się bazować na skorym do ironii losie. Bo czy to nie dowcip kosmosu, że obraz przedstawiający Żydówkę stał się symbolem kulturalnego bogactwa Austrii? Jest w filmie znamienna scena, tuż po tym, jak główna bohaterka wygłasza wystąpienie o grabieżach ii wojny światowej, gdy mijający kobietę Austriak wyrzuca jej, że nie może dać sobie spokoju i zapomnieć o Holokauście. No, ale moi drodzy. Nie upłynęło nawet sto lat od tej haniebnej plamy na ludzkiej historii. Wciąż żyją Ci, którzy te okrucieństwa pamiętają. I szacuje się, że ponad sto tysięcy wartościowych przedmiotów sztuki nie wróciło w ręce prawowitych właścicieli lub ich rodzin.
To film oparty na prawdziwej historii, nie tak zresztą znowu odległej. Maria Altmann (Helen Mirren) odkrywa po śmierci siostry zapiski, które czynią z kobiety prawowitą spadkobierczynię między innymi słynnego obrazu Gustava Klimta.? Jest to czas, w którym Austria zmienia prawo umożliwiając walkę o stracone dobra. Maria wtajemnicza w sprawę syna przyjaciółki, młodego adwokata Randola Schoenberga (Ryan Reynolds). Początkowo niechętny, wkrótce w pełni oddaje się sprawie, walcząc nie o pieniądze, lecz o sprawiedliwość i tożsamość sportretowanej przez Klimta krewnej. Dla Marii to także podróż w niełatwą przeszłość.
Tego typu historie zawsze mi się podobały. Walka o prawdę, silne charaktery i jednostka w opozycji do całego świata. Szczególnie, gdy rzecz nie jest wymyślona, a zawiera w sobie szczyptę faktów. Zaciskałam więc kciuki na "Wielkich oczach" i pełna emocji śledziłam akcję "Złotej damy", chociaż przecież wiedziałam jak się skończy. W takich jednak produkcjach nigdy nie chodzi o finał, a drogę do niego. A tutaj droga łatwa nie była, bo duet walczył o sprawiedliwość osiem lat.
O to, czy Austriacy faktycznie utrudniali kobiecie odzyskania własności, pytać nie muszę. Domyślam się i przyjmuję na wiarę, że utrata dzieła powszechnie uznawanego za symbol Austrii, nie była jej rządowi na rękę i co mógł zrobić, by to utrudnić - zrobił. Już sam fakt, że osiemdziesięciolatka musiała czekać na właściwą decyzję sądu osiem lat, wskazuje na szaleńczą obłudę i zakłamanie. Mam jednak inne wątpliwości, co do "Złotej damy", która wpadała chwilami w tak dalece proamerykański stan, że brakowało mi jedynie blondynki z szarfą, sztucznym uśmiechem i słodko wypowiadanego "i pokój na świecie".
To zresztą dla Amerykanów typowe, że nieco przesadzają. I chociaż "Złota dama", to naprawdę niezła produkcja - głównie dzięki samej historii i fantastycznej grze Helen Mirren - to miewa momenty, kiedy misterna konstrukcja napięcia i emocji, zmienia się w wierzę śmiechu. Sceny patosu, przesadnej uczuciowości i wewnętrznych przemian doświadczanych niczym po pstryknięciu palcami, odbierają obrazowi nieco wiarygodności i czynią go sztucznym. Szczególnie w chwilach, gdy Austria wyłania się z kadrów jako nieczuła i skłonna do historycznych przekłamań, a Stany Zjednoczone jako El Dorado czy inna kraina wiecznej szczęśliwości.
Tak naprawdę produkcja nie opowiada jednak wyłącznie o zrabowanym podczas II wojny światowej obrazie i oddanym sprawie prawniku oraz jego zleceniodawczyni. To przede wszystkim historia o pamięci, o utrwalaniu wspomnień, które z czasem zostają jedyną pamiątką po przeszłości. Człowiekowi można bowiem odebrać wszystko, co materialne, ale tego, co nosi w sobie; tego, co widział i doświadczył, nikt nie jest w stanie go pozbawić. Tak, jak nikt nie posiada zdolności, by te przeszłe emocje rozumieć, jeżeli sam nie miał z podobnymi zdarzeniami styczności. To zresztą od dawna przerabiane zagadnienie związane z Holokaustem ? jak o nim mówić i czy w ogóle mówić.
"Złota dama" chociaż chwilami nieco nazbyt ckliwa i uproszczona, prezentuje się nieźle. Historia daje do myślenia i zmusza do zastanowienia się nad naszym stanowiskiem względem przeszłości. To również opowieść nieco dowcipna, chociaż w gorzki i bardzo mroczny sposób. Niekiedy bowiem śmieje się tylko i wyłącznie los.
Alicja Górska
»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej