Minęło sporo czasu od zakończenia sprawy Piotra Langera – pierwszej, jaką Zordon rozwiązywał pod patronatem Chyłki, rzutkiej prawniczki ze renomowanej kancelarii Żelazny&McVay. Tym razem para prawników musi zmierzyć się z tajemniczym zaginięciem dziecka. Trzyletnia dziewczynka znika z letniskowego domku bogatego małżeństwa, a w domu i dookoła niego nie ma żadnych śladów. Mała Nikolka jakby rozpłynęła się we mgle. Podejrzenia kierują się początkowo na rodziców dziewczynki, Awita i Angelikę Szlezyngierów, jednak Chyłka podejmuje się ich bronić. Czy znaczenie ma tu fakt, że mama zaginionej dziewczynki jest jej znajomą ze studiów?
Z dnia na dzień sprawia staje się coraz bardziej zagmatwana. Dowodów brak, jedyne, co mają prawniczka i młody aplikant, to poszlaki i na tej podstawie zaczyna się proces. Nie jest łatwo wybronić rodziców, ale jak wiadomo, Chyłka zawsze walczy jak lwica, choć tym razem? inicjatywę musi wykazać także Zordon. Nie obędzie się, rzecz jasna, bez dramatycznych zwrotów akcji, odwiedzenia pewnego nieciekawego miejsca, przefasonowania czyjejś gęby, wplątania się w nielegalny proceder, nawiązania współpracy z półświatkiem i zaciętej walki na sali sądowej. Wszystko to z powodu jednego, głównego pytania: co się stało z małą Nikolką? Im więcej czasu mija od zaginięcia, tym mniejsza jest szansa, że dziecko wciąż żyje…
Ufff, dzieje się! I to dzieje się na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, oczywiście sporo czytelniczych atrakcji zapewnia intryga kryminalna. Po głośnej sprawie Madzi z Sosnowca (która to sprawa zostaje zresztą przywołana w książce) zaginięcia dzieci są brane pod lupę ze szczególną przenikliwością. Rodzice są zwykle pierwszymi podejrzanymi, a na niekorzyść Szlezyngierów działa fakt, że przed zniknięciem dziecka doszło między nimi do ostrej kłótni. Chyłka i Oryński muszą rozwikłać, co było przyczyną kryzysu w ich związku, a można się domyślić, że Awit i Angelika nie od razu wyłożą wszystkie karty…
Drugą płaszczyzną, która zapewnia mnóstwo atrakcji, są prywatne relacje prawniczki i aplikanta. Podskórne napięcie między tym dwojgiem było wyczuwalne już w pierwszym tomie, a w Zaginięciu… Nic Wam nie zdradzę, ale powiem, że czytałam to z prawdziwym ukontentowaniem. I w pewnym momencie aż wstrzymałam oddech!
No i oczywiście zakończenie, które, co tu kryć, było prawdziwą petardą. Remigiusz Mróz robi mi to za każdym razem ? zostawia mnie w kompletnym szoku, miotającą się pomiędzy podziwem a nienawiścią z powodu niespodzianek, które funduje na ostatnich stronach. Dodatkowym smaczkiem dla czytelników Mroza będzie epizodyczna scenka z pewną znaną im skądinąd dziennikarką oraz… nawiązanie do jednej z jego powieści. Nie zdradzę, która to powieść – sprawdźcie sami.
Ogromnie ucieszył mnie fakt, że w posłowiu autor zapowiedział powstanie trzeciego tomu przygód Chyłki i Zordona. Zdecydowanie historia dopomina się o ciąg dalszy, ale nie tylko ona. Czytelnicy też się dopominają.