Dziś mam dla Was
coś zupełnie innego. Nie będzie recenzji, a przynajmniej nie w typowej formie.
Nie będzie to też luźny esej - bo zawsze elementy moich wrażeń z filmu i opinii
o grze aktorskiej. Tym razem moim celem jest skupienie Waszej uwagi na temacie
dla wielu depresyjnym, jednak życiowym.
Zanim jednak
przejdę do konkretów, odpowiedzmy sobie na kilka pytań.
Ile warte jest
życie?
Chyba każdy miał
kiedyś tę myśl w głowie - jestem wręcz pewna, że nie raz i nie dwa. Warte jest
każdego przeżytego dnia. Warte jest każdej poznanej osoby. Warte jest każdej
kolejnej chwili, którą możemy spędzić w szczęściu i zdrowiu.
Gdy człowiek
poważnie zachoruje, zaczyna się nad tym bardziej zastanawiać. Trafia do
szpitala i traci wiele rzeczy, które przynosiły mu radość, rzeczy, dla których,
jak uważał przez lata, żył.
A ile warte jest
życie osoby w śpiączce? Stan, który w sumie z trudem nazywamy życiem. Funkcje
życiowe są zazwyczaj zachowane ? nawet jeśli z pomocą maszyn -, w niektórych
przypadkach człowiek ma momenty, gdy słyszy, co się dzieje wokół niego. Tylko
słyszy. Dlatego uważa się, że do pacjenta w śpiączce powinno się mówić, by
wiedział, że nie jest sam, by się nie poddawał w walce o powrót do zdrowia.
I co, jeśli
wróci do zdrowia?
Tutaj wkracza
Ewa Babicka, absolwentka PWSF w Łodzi, od lat mieszkająca w Nowym Jorku, z nową
polską produkcją pt. ?Wyblakłe marzenia?. W rolach głównych występują Tomasz
Sapryk i Julia Kamińska. Wspólnie opowiadają historię rodziny, której członek
spędził dziesięć lat w śpiączce i powoli wraca do życia.
Przypomnijcie
sobie teraz te wszystkie dni, kiedy mówiliście, że nie dacie rady zaliczyć
sprawdzianu, nie zdążycie napisać raportu dla szefa, nie zdążycie spotkać się z
kimś, zanim wyjedzie. Bo za mało czasu. Bo chce się spać. Bo nie możecie sobie
zorganizować czasu.
A teraz
postawcie się na miejscu człowieka, który stracił 10 lat życia. Stracił wiele
wspomnień. Stracił 10 lat na naprawienie popełnionych błędów i odbudowanie
relacji z rodziną, które zaprzepaścił przez pracę. I to wszystko mu uciekło
przez jeden wypadek. Po wybudzeniu musi poświęcić czas na naukę mówienia i
chodzenia, by od czegoś w ogóle zacząć. Dopiero z czasem zaczyna przypominać
sobie poszczególne wydarzenia ? poza jednym, które pamięta szczególnie
wyraźnie. Jednym, które przez pojedynczy gest córki staje się impulsem do
rozpoczęcia życia od nowa i wybaczenia sobie przeszłości, walki o rodzinę i
odbudowanie relacji. Walki o odzyskanie wszystkiego, co utracił i wykorzystania
pozostałych lat życia w każdym calu.
"Wyblakłe
marzenia" to produkcja, która sprawia, że człowiek nie może powstrzymać myśli o
tym, ile warte jest życie i jak w ogóle można żyć bez marzeń, bez świadomości,
bez rodziny. Skłania do zmiany nastawienia w niektórych sprawach i obrania
nowej drogi.
Jeśli nigdy nie
zastanawialiście się nad tym, dla kogo żyjecie ? a do tego, nie daj Boże,
wymawialiście się brakiem motywacji! - polecam seans.
Bo warto
przekonać się, ile można stracić.
Natalia Pych