Ostatnimi
czasy panuje moda na kręcenie pełnometrażowych bajek z bohaterami
animowanych seriali. Na swój własny film załapał się więc również
bohater z Zielonego Gościńca, miś koala, Bystry Bill. Produkcja serialu
rozpoczęła się w Australii jeszcze w 1993 roku. Nowy film natomiast
swoją światową premierę miał w 2015 roku na ekranach kin.
Tata
Bystrego Billa wyrusza na wyprawę, by pomóc zwierzętom z Zielonego
Gościńca. Zazwyczaj takie misje kończyły się powodzeniem i rychłym
powrotem do domu, mija jednak rok, a on wciąż nie wraca. Zaniepokojony
Bill, mimo zakazu mamy, postanawia wyruszyć na ratunek. Po drodze
spotyka małą koalę dziewczynkę, która w klatce podróżuje do ZOO. Mimo że
jest ona całkiem zadowolona ze swojego losu, Bill postanawia ją
uwolnić. Niestety mimo pomocy przyjaciół, bohater w spodenkach na
szelkach sam daje się złapać ludziom, a w ZOO czeka na niego miła
niespodzianka.
Reżyserem
"Bystrego Billa" jest Deane Taylors. Scenariusz napisał Fin Edquist.
Grafika animacji jest zupełnie nowa i jedynie nieznacznie przypomina tą z
serialu (na przykład główny bohater jest szary i chodzi w czerwonych
spodenkach). Nawiązań fabularnych pojawia się jednak nieco więcej, a
nowa bajka tak jak i stary serial, stawia na prosty przekaz. "Bystry
Bill" to film typowo dla małych dzieci. Nie jest brutalny ani krzykliwy,
ma ładną animację i przedstawia prostą historię. Wydaje mi się, że
niczego więcej nie należy wymagać od takiej produkcji.
W
historii pojawia się nieco humoru, oczywiście głupiego jak na
dzisiejsze czasy przystało. Na szczęście jednak nie jest on wulgarny i
mieści się w granicach rozsądku. Pod względem fabularnym film nie
przedstawia sobą niczego nadzwyczajnego. Kolejna opowieść jakich wiele,
tym razem może nawet nieco prostsza. Jeżeli natomiast chodzi o animację,
to nie rozumiem czemu zbiera takie negatywne opinie wśród internautów.
Moim zdaniem jest całkiem przyzwoita i przyjemna dla oka. Dzieci nie
potrzebują jakiś niesamowitych, kosmicznych efektów. Wystarczy im
właśnie taka barwna, dość spokojna grafika. Zwłaszcza, że jak już
wspomniałam, ta wzorowana była na serialu z lat dziewięćdziesiątych.
"Bystry
Bill" to przyjemna historyjka dla najmłodszych widzów. Dzieci w wieku
przedszkolnym powinny być z niej zadowolone. Zabieg odnowienia starej
bajki uważam za całkiem udany. Tak samo jak przekaz mówiący o tym, że
rodzina jest zawsze najważniejsza i można na nią liczyć.
Wiktoria Aleksandrowicz