Trzeci
tom popularnej serii o prawnikach: Chyłce i Oryńskim, nie zdobył
mojego serca, ale wciąż jestem wierna tej seria. Skoro Mróz jest
winny jak ocet, ja jestem wierna jak rzeka. Niech w zmiennym świecie
będzie jakaś stałość. Za czwarty tom wzięłam się z
konsekwentnej ciekawości. Wprawdzie prędkość z jaką autor
funduje nam kolejne tomy, nieco intryguje, ale raczej w złym tego
słowa znaczeniu. Bo czy naprawdę dobrą książkę można napisać,
pi
razy oko
w miesiąc? Nadal stoję na stanowisku, że nie. Doczytałam ją do
końca, w trzy dni w sumie. Bywało różnie. Jednak doczytałam.
Po
dramatycznym finale Rewizji
zastajemy Joannę Chyłkę w szpitalu, do którego trafiła z powodu
zatrucia alkoholem. Pierwsze zdanie: noc
była jednomyślna
wprawiło mnie w konsternację. Co to znaczy? Jednak, na razie
odejdźmy od warstwy językowej. Chyłka leży w szpitalu, zmaga się
z myślami, a następnie ma gościa. Jej błyskotliwy kolega ze
studiów, najmłodszy sędzia Trybunału Konstytucyjnego, składa jej
wizytę i prosi o obronę. Otóż ten sędzia oskarżony został o
zamordowanie człowieka. Cóż sędzia też człowiek i zdarza mu się
zabić, ale z ofiarą nic go nie łączy, w Krakowie, gdzie
znaleziono denata był raz, na pogrzebie Lema. Po prostu pomyłka
stulecia. Prokuratura myśli inaczej i w Trybunale Konstytucyjnym
zaraz ruszy machina, która wdroży procedurę pozbawienia immunitetu
sędziego TK. Zordon i Chyłka postanawiają wybronić nadzieję
polskiej jurysprudencji, co nie będzie łatwe, bo Chyłka wciąż ma
żal do Zordona, a na dodatek, wcale nie przestała popijać. Brzmi
fajnie prawda?
A
jednak, okazuje się, że fabuła będzie zaplątana, jak słuchawki
wrzucone do torebki, a gdy poświęcimy sporo czasu na rozplątywanie,
okaże się, że i tak w sumie to szkoda było czasu. Nie wiem od
czego zacząć? Od namnożenia dziwnych wątków, które w gruncie
rzeczy do niczego nie prowadzą? Do zaskakującego zakończenia,
które nie jest takie zaskakujące i wszystko przeczy logice?
Czy
może skupić się na teoretycznie pięknej językowo książce, z
głupimi pomyłkami, które jednak rażą. Nie byłabym jednak w
pełni szczera, gdyby nie wzruszył mnie cytat z Katona Starszego.
Mam nadzieję, że nie tylko ja go dostrzegłam. Pomimo pomyłek,
Mróz naprawdę operuje bardzo starannym językiem, jednak to co
chwaliłam w Kasacji
czyli wykłady prawne w pigułce i subtelnie podane, niezauważalnie
zamieniły się w korepetycje z prawa dla wyjątkowo opornego na
wiedzę studenta.
Większość
wątków i sytuacji jest dla mnie naprawdę nie wiadomo skąd wzięte.
SPOJLER
Chociażby
sytuacja z porwaniem. Ja rozumiem, że Chyłka, jest super
demoniczna, ale jak na Boga, miałaby czas na poustawianie płyt? Nie
wzbudziłoby to podejrzeń? Błagam!!
KONIEC
SPOJLERA
Już
mnie to nuży, te rozmowy rodem z amerykańskiego serialu, z
nazwiskami, ciągłym wbijaniem szpilek. Nużą mnie bohaterowie,
tacy przerysowani.
Nie
piszę o intrydze kryminalnej, ponieważ, moim zdaniem autor znowu
potraktował to jako dodatek, ot tak na doczepkę. Nie przekonało
mnie to wcale.
Katarzyna Mastalerczyk