OCENA
Doktor Wren Petersen (Charlize Theron) nie chce być tylko córką swojego znanego ojca, działacza w organizacji humanitarnej. Chce wziąć życie w swoje ręce i pomagać tam, gdzie jej umiejętności są najbardziej potrzebne. Tak trafiła do Liberii, małego państwa w Afryce Zachodniej ogarniętego wojną domową. Tam poznała co to głód, strach i ból. Ale przede wszystkim, tam spotkała doktora Miguela Leona (Javier Bardem) i poznała, co to miłość.
Ta historia zmusza widza do zadawania sobie pytań, do dzielenia wątpliwości z bohaterami. Bycie lekarzem w najbardziej niebezpiecznych regionach świata wymaga wiary, że to co się robi, ma sens. Ale co, jeśli przestaje się go widzieć? Czy pomoże zmiana perspektywy? Z pewnością nie da się pomóc całemu światu, nawet nie jesteśmy w stanie pomóc jednemu narodowi nękanemu wojnami, chorobami i głodem. Ale jeśli pomożemy kilku osobom, kiedy wrócą do swojego biednego i trudnego życia, będą wiedziały, że nie są skazane na samotną walkę, że istnieje ktoś, do kogo można się zwrócić. Nieoceniona jest rola wielkich organizacji humanitarnych, które zajmują się formalną i finansową stroną pomocy, ale bardziej niebezpieczna i bardziej efektywna jest praca ludzi, którzy w tych najbardziej niebezpiecznych miejscach na ziemi ryzykują swoje życie i poświęcają swoje umiejętności, by w realny sposób służyć innym.
Miłość nie pozostawia wyboru. Wren pewnie wolałaby zakochać się w kimś, czyje życie byłoby mniej podobne do tego, które prowadził jej ojciec. O kogo nie musiałaby się martwić. Kto czekałby na nią w domu, kiedy ona wracałaby z kolejnej podróży. Tylko czy potrafiłaby pokochać kogoś, kto nigdy nie doświadczył tego, co ona? Tej ogromnej wdzięczności ludzi, którym pomogła, tej biedy i niepewności każdego dnia, tego strachu i poczucia bezsilności? Znajomość Wren i Miguela od początku opierała się na silnych emocjach przeżywanych w trudnych warunkach. Ich namiętnego związku nie miała szans dopaść monotonia, ich życie było pełne adrenaliny, ich decyzje i szybka reakcja ratowały życie innym, a każdy dzień był walką.
Gwiazdorska obsada i dobra realizacja sprawiają, że "Jej twarz" to film, który warto poznać. Reżyser (Sean Penn) zadbał, by widz mógł zobaczyć, jak wygląda życie w krajach Afryki ogarniętych wojnami domowymi - większość scen nakręcono właśnie w tamtych miejscach, przy udziale tysięcy miejscowych statystów. To często przerażające obrazy, wobec tych widoków nie można było pozostać obojętnym. Polowe szpitale, ratowanie życia w prymitywnych warunkach, ciągłe ataki i niebezpieczeństwo. Tam nikt nie był bezpieczny, działanie pod skrzydłami organizacji humanitarnej nie gwarantowało nietykalności. Ludzie w imię nienawiści zdolni są do wszystkiego, nie mając litości dla dzieci czy rannych.
Klamrą spinającą wydarzenia w Afryce są spotkania Wren i Miguela. Historia ich znajomości nie jest przedstawiona chronologicznie, pokazywane są obrazy z przestrzeni trzynastu lat. Sposób kręcenia scen zmusza widza do bycia uważnym, do koncentrowania się na eksponowanych emocjach. "Jej twarz" to piękna opowieść o miłości, czasem gwałtownej i pełnej zgrzytów, czasem namiętnej i wzruszającej. Opowieść o trudnych wyborach, pasji i poświęceniu.
Jagoda Miśkiewicz-Kura
»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej