"Receptą na szczęśliwe życie jest brak monotonii."
Magdalena Kordel. Niemal każda czytelniczka zna to nazwisko. Jej serie "Uroczysko", czy "Malownicze" przyniosły jej sporo sławy. Ale każdy kiedyś zaczynał. Ona debiutowała króciutką powieścią ?48 tygodni? w 2005 roku. Byłam ciekawa, jak wyglądała ta książka i czy zapowiadała jej sukces?
Wiele kobiet się boi, że utknie w małżeństwie, że wszystkie obowiązki zostaną zrzucone na nią, a rozmowa z mężem będzie dotyczyła tego, "co na obiad". W takim właśnie miejscu jest Natasza. Jej życie dalekie jest od bajki. Nie, aby jej mąż był tyranem, a pieniędzy nie starczało do pierwszego. Nic z tych rzeczy. Całkiem sama zajmuje się domem, mąż je nie docenia, bardziej niż o nią martwi się o rybki, teściowa wywołuje przerażenie, każda rozmowa z przyjaciółką męża powoduje zgrzytanie zębami a zachowanie matki - czarną rozpacz.
"Sylwia należy do dziewcząt, które uważają, że są alfą i omegą (choć według mnie jest raczej małpą i amebą)."
Bohaterka postanawia zmienić coś w swoim życiu. Postanawia wrócić na studia i znaleźć pracę. Wie, że nie będzie łatwo to wszystko pogodzić z prowadzeniem domu. Czy uda się poukładać jej chaotyczne życie? Czy zmobilizuje męża do pracy z domu?
Książka jest króciutka.
Przeczytałam ją może w dwie godziny i nie był to czas stracony. Magdalena Kordel się postarała i wyszło coś całkiem dobrego. Powieść jest niezwykle zabawna. Może nie jest przesadnie inteligentna, ale zawiera w sobie jakąś prawdę. Wierzę, że wiele mężatek znajdzie wspólny język z bohaterką.
"Mężczyźni jak ognia boją się uzależnionych od nich kobiet. Taka kobieta nie ma własnych zainteresowań, własnego zdania. Staje się lalką, a zabawki po prostu się nudzą."
Wielu czytelnikom ta powieść może nie przypaść do gustu. Postacie nie są przesadnie rozwinięte, a powieść opiera się w większości na kliszach. Ale ja uważam, że autorka bardzo dobrze operuje stereotypami, wyśmiewa je, przestawia w krzywym zwierciadle, wyolbrzymia. Podobnie jest z postaciami.
"W rezultacie myślę o mamie swojego męża tylko wtedy, gdy jest ona już obecna w naszym mieszkaniu. Ale specjalnie mnie to nie dziwi, przecież horror też jest ciekawy tylko w momencie oglądania i nikt o nim nie rozmyśla, gdy się skończy."
Wyśmienicie się bawiłam, dostałam dokładnie to, czego się spodziewałam. Ta książka jest troszkę głupiutka, odprężająca i zabawna i nie chce udawać niczego więcej. Polecam na dłuższą jazdę pociągiem, posiedzenie w wannie, albo przygnębiający wieczór.
Agata Róża Skwarek