OCENA
Jeśli podczas pierwszego seansu filmu zasypiam, to wiem, że bez względu na wszystko, nie wróży to dobrze dla kolejnego podejścia. Jednak postanowiłam odpalić American Assassin po raz drugi bowiem, nie lubię wyrabiać sobie opinii na podstawie dwudziestu usypiających minut danego obrazu. Czy film w reżyserii Michaela Cuesta wart był tej drugiej szansy? Ano nie. I to nie tylko ze względu na to, że fabuła jest po prostu nudna. Najbardziej zawodzi poziom aktorstwa. Zatrudniając takie gwiazdy jak Michael Keaton czy Taylor Kitsch, można stworzyć dzieło olśniewające, a w przypadku (tak jak tutaj) kina akcji przynajmniej emocjonujące. Niestety American Assassin to nawet nie film przeciętny. To kinematograficzny koszmarek, który uderza w dobre imię inteligencji widza.
Mitch Rapp, wraz ze swoją dziewczyną, przebywa na rajskich wakacjach. Zdążył się właśnie oświadczyć (ukochana go przyjęła) i zmierza po drinki do baru na plaży. W tym momencie rozlegają się strzały, ginie mnóstwo ludzi wszędzie słychać krzyki, a wokół panuje chaos. Mitch próbuje odnaleźć swoją narzeczoną, jednak mordercy odnajdują ją pierwsi.
Chłopakowi udało się przeżyć zamach terrorystyczny, dziewczyna zginęła. Od tamtej pory Mitch żyje napędzany jedynie pragnieniem zemsty. Na własną rękę próbuje odszukać odpowiedzialnego za śmierć ukochanej. W pewnym momencie zwraca na siebie uwagę CIA. Trafia na szkolenie do najlepszego oficera (w tej roli Keaton), który będzie próbował zapanować nad jego wybuchowym charakterem. Wkrótce okazuje się, że jeden z byłych uczniów Hurleya przeszedł na stronę wroga. Być może tylko Mitch będzie umiał go powstrzymać.
Gdybym miała wyliczać co w tym filmie nie trzyma się kupy siedziałabym nad tym tekstem kilka dni, a ostatecznie i tak stwierdziłabym, że wypisywanie tego nie miało najmniejszego sensu i po prostu odradziłabym Wam ten seans. Co też czynię w tym momencie. No chyba że lubicie patrzeć jak niestabilny emocjonalnie chłopak, który dotarł do wysoko postawionych komórek terrorystycznych za pomocą translatora i komputera, staje się agentem CIA, choć nic po drodze nie wskazuje na to, że da sobie radę podczas jakiejkolwiek akcji. Nie mówiąc już o tym, że według twórców tego dziełka na rynku w Warszawie można dokonać transakcji na zakup plutonu. Są tu piękne kobiety, wartka akcja, kino zemsty, oraz wiele cech charakterystycznych dla typowego wielkoekranowego akcyjniaka. To taki misz masz wszystkiego tego co w kinie sensacyjnym działa doskonale, ale nie w jednym filmie. Natomiast Cuesta upchnął to wszystko w sto siedem minut i stąd mamy wiele wykluczających się wydarzeń, niedorzeczności i idiotyzmów. I gdyby tylko ten obraz był nieco bardziej zabawny, mógłby być z powodzeniem odbierany, jako wysokobudżetowy pastisz kina akcji, choć niestety nie taki, który powstałby na rzecz chwały gatunku.
Można by zachwycać się rozmachem mapy świata CIA, głębią z jaką pokazana jest praca rozsianych po świecie agentów oraz szczerością związków między nimi, ale wiecie? to już było, w dużo lepszych i ciekawszych filmach. Nie jest to totalny gniot. Wizualnie trzyma poziom hollywoodzki, ale fabularnie to naprawdę lura...
Żaneta Krawczugo
»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej