Dawno, dawno temu... Za górami, za lasam... - tak zazwyczaj zaczynają się znane nam baśnie i bajki, a choć taki początek brzmi niewinnie, to nie wszystkie takie opowieści nadają się do opowiadania dzieciom przed snem. Szczególnie mocno zakorzenione w ludowym folklorze są baśnie braci Grimm, jednak nie te powszechnie znane, tylko te oryginalne, w których siostry Kopciuszka odcięły sobie kawałki stóp, by choć spróbować przymierzyć szklany pantofelek, a zła matka Śnieżki, w ramach kary za próbę jej zabójstwa ma tańczyć na rozżarzonych węglach w żelaznych butach, aż padnie martwa. Jaś i Małgosia to jedna z takich baśni, która została wielokrotnie adaptowana i przerabiana przez różnych twórców i artystów. Najnowszy film Oza Perkinsa (znanego z I am the pretty thing that lives in the house oraz Zło we mnie) zatytułowany Małgosia i Jaś to próba powrotu do mrocznych korzeni tej opowieści, choć scenariusz (jakkolwiek zawierający klasyczne elementy baśni ludowej) również odbiega od oryginalnej historii zagubionego w lesie rodzeństwa.
Bieda i choroba matki (ojciec zmarł) zmuszają Małgosię i jej młodszego brata Jasia do opuszczenia domu. Droga jest niebezpieczna, a puszcza przez którą wiedzie, jest mroczna i tajemnicza, jednak pewnego dnia szczęście uśmiecha się do bohaterów. Spotykają oni na swojej drodze mężczyznę, który daje im wskazówki, gdzie mają się udać w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia, dzieci jednak tam nie docierają. Zamiast tego trafiają na chatę zamieszkałą przez starszą kobietę. W jej domu jest ciepło, a stół aż ugina się od pysznych pasztetów, chlebów, mięs i warzyw, choć gospodarstwo zdaje się być pozbawione sadów, warzywnych grządek czy hodowlanych zwierząt, jednak początkowo dzieciom to nie przeszkadza...
Wizualnie nie mam do tej opowieści żadnych zastrzeżeń. Praca kamery jest świetna, a dobieranie odpowiedniej perspektywy nadaje obrazom odpowiedni wyraz - niektóre kadry zostają groteskowo wyolbrzymione, inne dają klaustrofobiczne poczucie. Łatwo też wczuć się w odpowiedni nastrój pełen napięcia i oczekiwania, że za chwilę wydarzy się coś potwornego. Widzowie otrzymują też odpowiednią, choć dość wyważoną, dawkę krwawych i koszmarnych obrazów, a jednak czegoś tu brak. Twórcy wyraźnie chcieli połączyć w tej produkcji elementy opowieści grozy z baśnią, a jednak jedyne co im się udało, to gładkie prześlizgnięcie się między nimi, przez co cały obraz ostatecznie nie wywołuje emocji.
Jednym z najciekawszych wątków tej opowieści jest próba ukazania zmian zachodzących w dwójce młodych bohaterów, różnice w postrzeganiu przez nich rzeczywistości oraz w ewentualnych możliwościach, jakie los im daje - być może ścieżka, dotąd wiodąca tę dwójkę razem przez życie, rozwidla się gdzieś? Być może pisane są dla nich dwa osobne scenariusze? Bez względu na to, jak brzmią odpowiedzi na te pytania, pewne jest to, że Perkins próbuje w swoim filmie pogłębić te legendarne postaci i ostatecznie chyba mu się to udaje, choć sama opowieść jest niestety zbyt jednoznaczna i pełna oczywistości. Szkoda, że autorzy nie pokusili się o ukazanie choć odrobiny moralnej dwuznaczności, że nie postawili przed widzami żadnych ciekawych pytań o naturę dobra i zła oraz wynik obcowania ze sobą obu tych sił.
Żaneta Fuzja Krawczugo