Co robią bohaterowie, kiedy kończą się ich przygody? Jakie mają plany, marzenia? Znużona dotychczasowym życiem orczyca, szukająca swojego miejsca w świecie, to motyw przewodni debiutu literackiego Travisa Baldree "Legendy i latte".
Już od pierwszych stron książki polubiłam główną bohaterkę. Viv to niezależna orczyca, która zamiast zginąć na polu bitwy, chce zakończyć swoją karierę najemnika i podjąć nowe wyzwanie. Postanawia osiąść w Thune - mieście które już wkrótce będzie miało zaszczyt posiadać orczą kawiarnię z prawdziwą gnomią kawą.
"Legendy i latte" to przyjemna, ciepła opowieść, idealna na umilenie sobie chłodnych wieczorów w oczekiwaniu na wiosnę. Razem z główną bohaterką i jej kilkoma pomocnikami jesteśmy świadkami tworzenie pierwszej kawiarni w mieście, gdzie nikt nie słyszał o kawie. Szczerze mówiąc, jestem zachwycona tą książką - jest miło, przytulnie i czuć ciepło bijące od niej z każdej zapisanej strony. Kibicowałam Viv od samego początku, mając nadzieję, że uda jej się spełnić marzenia. Polubiłam także pomocników orczycy - hobgoblina Katastrofę zdrobniale Kata, sukubke Tandri i szczurołaka Naparstka robiącego pachnące cynamonem wypieki oraz wielu innych pojawiających się w opowieści na dłużej lub krócej.
Choć nie przepadam za narracją trzecioosobową, to tutaj wydawała się na miejscu. Sama historia, choć miła i przytulna, była odrobinę zbyt spokojna - cały czas brakowało mi jakiegoś pazura, niespodziewanego zwrotu akcji czy po prostu czegoś wow. Ostatnie zastrzeżenie to jednocześnie ostrzeżenie dla czytelnika - jeśli tak jak ja wybieracie książki bez wątków LGBT, to tutaj czeka was niespodzianka. Za to niewątpliwie wątek poprowadzony jest niezwykle subtelnie, przez co byłam to w stanie zaakceptować.
Jeśli szukacie opisów epickich bitew lub kryminalnych zagadek możecie poczuć się rozczarowani. Tego nie znajdziecie w tej opowieści. Jednak jeśli lubicie powieści obyczajowe, z dobrze nakreślonymi postaciami i sporą dawką humoru to ta książka będzie idealną lekturą.
Paula Koperczuk