Była jesień. Czerwone i żółte liście delikatnie podskakiwały muskane przez wiatr. Promienie słońca przedostawały się przez korony drzew, oświetlając chudą dróżkę wyłożoną dużymi, szarymi kamieniami. Panowała miła i kojąca cisza, jedynie ptaki delikatnie ćwierkały. Szumiał las. Po obydwu stronach dróżki stały naprzeciwko siebie dwie małe, drewniane ławeczki. Na jednej siedziała wiewiórka ściskając z całych sił w łapkach małe, niebieskie pudełeczko, a na drugiej spał siwy jeż pozbawiony przez starość 263 igieł. Spał spokojnie, bowiem śniło mu się, że doczekał się tego, na co czekał tyle czasu... Uśmiechał się i płakał, a wiewiórka siedząca naprzeciwko patrzyła na niego z zaciekawieniem. Każdej jesieni od wielu lat zwierzęta siadały na ławeczkach w oczekiwaniu zimy, a potem uciekały do lasu. Nikt nie znał ich historii - co prawda smutnej, ale i pięknej. Ja ją wam jednak opowiem.
Był sobie pewien chłopak o imieniu Maks - najnormalniejszy dwunastolatek na świecie. Jak wszystkie dzieci chodził do szkoły, gdzie otoczony był gronem znajomych i przyjaciół. W szkole nazywano go Jeż. Pewnego dnia zdarzyło się coś dziwnego. Umówił się z kolegami na wyjście do lasu, by pograć w siatkówkę oraz przygotować wypracowanie o jesieni na język polski. Przybył jednak na miejsce za wcześnie, więc usiadł na jednej z dwóch drewnianych ławeczek i zaczął czekać. Słynął z cierpliwości, więc nie przeszkadzało mu to, że chwilę posiedzi sam. Siedział tak i patrzył na żółte i pomarańczowe liście delikatnie podskakujące na wietrze. Oglądał się co kilka minut za przyjaciółmi, aż po jakimś czasie zauważył idącą powoli po drodze rudą dziewczynkę w czerwonej sukience. Patrzył na nią zaciekawiony przez parę chwil, aż usiadła naprzeciwko niego. Uśmiechała się. Był śliczna niczym jesień. Jej suknia uszyta była jakby z olbrzymich jesiennych liści. Miała kilka piegów na nosie, co jeszcze bardziej wzbogacało jej piękno. Po chwili Maks odezwał się do niej:
- Jak masz na imię?
- Wiewiórka.- odpowiedziała słodkim głosikiem. Nie potrzebowali dużo czasu by się zaprzyjaźnić. Zaczęli się spotykać po kilka razy w tygodniu. Mijały dni, miesiące i lata, a oni dalej się spotykali. Ich przyjaźń był nieśmiertelna. Jednak najprzyjemniej im było jesienią, kiedy ciepłe kolory liści i delikatne słońce umilały atmosferę jeszcze bardziej. Gdy jednak Jeż skończył dwadzieścia jeden lat, zakochał się w Wiewiórce. Choć spotykał się z nią codziennie, to jednak wciąż było mu mało. Postanowił więc się jej oświadczyć. Kupił pierścionek ze szczerego złota z klejnotem pod kolor jesieni, i włożył go do małego niebieskiego pudełeczka. Gdy nadszedł dzień spotkania, poszedł do lasu i usiadłwszy na jednej z ławeczek, zaczął czekać na Wiewiórkę. Nie przyszła. Przyszedł następnego i jeszcze następnego dnia - a jej ciągle nie było. I chociaż codziennie tam przychodził i czekał na nią cierpliwie i z nadzieją, już nigdy w życiu jej nie zobaczył.



