Jednakże najpierw trzeba wspomnieć, o co tak naprawdę graliście. Otóż główną (i jedyną) nagrodą jest cała, dotychczas wydana, seria "Jutro"! Tak więc paczka dla zwycięzcy zawierać będzie 6. części tego bestsellerowego cyklu, a do kompletu zabraknie jednej, której premierę wydawnictwo zapowiedziało na wrzesień.
Dostaliśmy dużo zgłoszeń, krótsze, czasem trochę dłuższe, w których przewijało się wiele motywów. Przede wszystkim przeddzień wojny chcieliście zadbać o rodzinę, czasami spełnić swoje marzenia. Wśród wszystkich prac wybraliśmy trzy, które naszym zdaniem były najlepsze. Jednak tylko jedna z nich może dostać nagrodę.
Więc nie trzymajmy dłużej w napięciu...
A zwycięzcą jest...
Nikola Kurkowska!
Za oryginalną opowieść rodem z zagranicznych książek, że świetnymi spostrzeżeniami i błyskotliwym podejściem do tematu!
Gratulujemy serdecznie! Teraz zwyciężczynię prosimy o przesłanie danych na muzyka@duzeka.pl
Wszystkim pozostałym dziękujemy za wzięcie udziału w konkursie! Zapraszamy na kolejne, bo takowe na pewno się ukażą ;)
Tymczasem możecie polubić
facebookowy profil Dużego Ka i śledzić na bieżąco poczynania na portalu, jak i najnowsze newsy ze świata kultury!
A oto zwycięska praca:- Bip, bip, bip?- brzmi sygnał przerwanego połączenia. Wiadomość była krótka. Rozmówca, którego nie potrafię określić powiedział tylko jedno słowo. Jutro. Hasło, które znałam od urodzenia. Słowo zwiastujące koniec świata, jakiego znamy. Jutrzejszy dzień będzie początkiem końca.
Odkładam słuchawkę i wybieram numer do pracy. Przykrywka, ale dała mi możliwość ćwiczenia się w użytkowaniu broni bez wzbudzania podejrzliwości.
- Komenda Policji, mówi funkcjonariusz Lia Twist, w czym mogę pomóc?
- To ja. Biorę urlop od dziś do końca tygodnia.
- Komendant Bray? - mówi zdziwiony głos.- Znów wybiera się pani w góry?
- Tak - odpowiadam miłym i cierpliwym głosem. ? Mój mąż właśnie ogłosił mi niespodziewany wyjazd.
- Oczywiście. - Słyszę przekładanie kartek.- Już notuję. Miłego wyjazdu.
- Dziękuję. Do widzenia. - Odkładam telefon, zanim zdąży odpowiedzieć. Człowieka, którego nazywam mężem właściwie nie znam. On również jest moją przykrywką, a ja jestem jego. Od zawsze żyliśmy w społeczeństwie, którego ciągłe problemy mogły doprowadzić do tylko jednej sytuacji. Do wojny. My zamierzamy w niej walczyć. Moje wyjazdy w góry, to przygotowanie się do sytuacji, gdy naprawdę będę musiała zniknąć.
"Przede wszystkim nie wzbudzać podejrzeń. Zachowywać się normalnie, jak zwykle". Instrukcje były jasne od samego początku. Nie okazywałam więc żadnych emocji. Ot kolejny wyjazd w góry, na kilkudniowe wędrówki. Wyjeżdżam tak często, że mój widok z wypchanym plecakiem nikogo nie dziwi. Przyzwyczaili się, że ich sąsiadka jest "sportsmenką" , która codziennie biega, zdrowo się odżywia, ćwiczy i jeździ przynajmniej raz w miesiącu w góry. Zazwyczaj w środku tygodnia.
Pakuję plecak. To co zawsze: zestaw ubrań w głębokich odcieniach zieleni, buty, jedzenie, kilka drobiazgów. Oczywiście mój rewolwer. Nie posiadam innej broni w domu. Ta mi przysługuje, jako pracownikowi policji. "Posiadanie przedmiotów, które są nieosiągalne dla zwykłego obywatela jest surowo zabronione."
Zasuwam zamek. Pakowałam się tak dużo razy, że weszło mi to w krew. Nigdy za dużo rzeczy, zawsze tyle, żeby wystarczyło. "Zbędny ciężar jest Twoim wrogiem." Ścielę łóżko i opróżniam lodówkę. Wyrzucam wszystko do śmieci, które zabiorę, gdy będę wychodzić. Rozglądam się po mieszkaniu dla pewności. Wiem, że wszystko wzięłam, ale chcę zapamiętać to miejsce. Nieduże mieszkanko, które przez ostatnie osiem lat nazywałam domem. "Przywiązywanie się do osób lub dóbr materialnych jest niebezpieczne." Moje spojrzenie jest więc przelotne.
Spoglądam na zegarek. Jest 8.15. Wzorowy czas. Szybko przebieram się w przygotowane ciuchy. David, mój mąż wraca o 9. Ma nocną zmianę. Potem musimy natychmiast wyruszyć. "Nigdy nie przekazuj wiadomości w inny sposób niż ustnie, chyba że jest to niemożliwe". Nie muszę do niego dzwonić, ponieważ niedługo będzie. Rozluźniam ramiona i wybieram numer do rodziców. Po kilku sygnałach odbiera ojciec.
- Córeczko znów gdzieś wyjeżdżasz? - Oczywiście wie, kto dzwoni tak wcześnie rano w roboczy dzień. Tylko rodzice w moim pokręconym życiu są prawdziwi. Nie są przykrywką, nie są złudzeniem. Są tylko moi.
- Tak tato. Jadę w góry z Davidem.- Mój głos brzmi radośnie. Cisza w słuchawce trwa kilkanaście sekund.
- Gdzie się wybieracie tym razem?
- Makarska.
- Przywieziesz kota?- pyta.
- Oczywiście, jak zawsze. - Kot to mój jedyny sposób, żeby móc ostatni raz zobaczyć rodziców. W regulaminie nie ma na ten temat słowa, ale oczywiście potępiono by mnie za to. Jednak luki dają mi pewną swobodę.
- W takim razie czekamy na ciebie. - Odkładam słuchawkę bez pożegna. Siadam na fotelu i sięgam po książkę. Nie daję sobie nawet chwili na błądzenie myśli. "Rozproszenie uwagi jest bardzo niebezpieczne, gdy zależy od tego Twoje życie".
Parę minut po 9 słyszę, jak David otwiera drzwi. Jedno spojrzenie na mnie i zastyga w przedpokoju.
- Jutro- wypowiadam to słowo, jak tchnienie. Bez słowa przechodzi obok mnie i zaczyna się pakować. O 9.30 jesteśmy gotowi do drogi. Ładujemy się do samochodu wraz z kotem i jedziemy do moich rodziców. Mieszkają poza miastem.
Gdy dojeżdżamy po ich dom, wysiadam i bez pukania wchodzę do środka. Wdycham znajomy zapach. Ojciec już na mnie czeka. Wiedział, że będę równo o 10. Moje życie zawsze było poukładane, jak w zegarku. "Organizacja jest od teraz Twoim jedynym przyjacielem". Przytulam go, wiedząc, że prawdopodobnie ostatni raz. Przypuszczam, że on coś podejrzewa. Jednak nigdy o tym nie wspomniał. Słyszę, jak David wita się z moją matką. Nie widzi mnie w tym momencie. Gorączkowo walczę ze sobą, aż w końcu szepczę w ucho ojca:
- Spakujcie się i uciekajcie. Szybko. Jutro nie będzie tu bezpiecznie. - Spoglądam mu w oczy. Widzę w nich zrozumienie. - Nigdy tego nie powiedziałam. - Mówię z naciskiem. Jednocześnie odczuwam ulgę, że zdecydowałam się na ten krok i pogardę dla siebie, że to zrobiłam. Tego mnie nauczono. "Nigdy nie dziel się z NIKIM poufnymi informacjami. Narażasz nie tylko siebie, ale również innych."
Przytulam mamę, która weszła z Davidem do pokoju. Chwilę rozmawiamy, po czym mój mąż wyraźnie spogląda na zegarek. I tak już w pewnym stopniu naginamy zasady. Żegnam się z rodzicami i wracam do auta. Czeka nas wielogodzinna podróż. Układam się więc wygodnie i zapadam w sen. Jutro mogę już nie mieć takiej możliwości."