Hough!
Już wkrótce na ekranach kin, nie tylko w Polsce, ale również w Wielkiej Brytanii ukaże się oczekiwany od blisko dekady film "Jesteś Bogiem".
Muszę przyznać, że jestem nieco spięty, ponieważ do całej sprawy mam dosyć osobisty stosunek. Jest dla mnie niezwykle ważne, aby film okazał się prawdziwym sukcesem. Nie tylko komercyjnym, ale również społecznym i kulturowym, zwłaszcza tu, na Wyspach. Skąd bierze się to moje - można by rzec nieco osobliwe - pragnienie sukcesu owej ekranizacji? Z prostego powodu. Jestem pewien, że "Jesteś Bogiem" będzie tak naprawdę swoistym preludium całej fali polskich filmów, a może i spektakli, na ziemi brytyjskiej, na czym mi, emigrantowi z krwi i kości, na stałe tu mieszkającemu, bardzo zależy.
Chcę bowiem móc oglądać, chłonąć, ba, zachłystywać się nawet polską kulturą i sztuką. Niestety w chwili obecnej nie jest nam to dane. Oprócz sporadycznych koncertów polskich muzyków, zeszłorocznej WOŚP i bardzo rzadkich seansów, wciąż brakuje tu sztuki pisanej przez duże "S". Mam nadzieję, że "Jesteś Bogiem" spełni pokładane w nim nadzieje, jeśli nawet nie ze względu na moje własne pobudki, jeśli nie dla tutejszej polonii, to może chociaż ze względu na świętej pamięci Magika. Jemu należy się chociaż pośmiertny sukces.
Gwoli przypomnienia. Premiera w Londynie odbędzie się 19 września w kinie Cineworld Haymarket z udziałem reżysera i aktorów. Warto więc tego wydarzenia nie przegapić!