1. Tworzyć światy czy ludzkie dramaty? Co według Pani jest łatwiejsze?
Świat stworzyć łatwo. Bierze się kawał ziemi, dorzuca do tego trochę gór, trochę rzek, jakąś urokliwą kotlinkę, urodzajną dolinę i już jest coś na dobry początek. Potem zaczynają się schody, bo trzeba zdecydować, kto tam mieszka. Najlepiej jakieś istoty inteligentne, które mogłyby coś nawywijać. Bo bez tego nie ma powieści, a jest książka o faunie i florze. :) A całkiem serio - nie mam na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Stworzenie wiarygodnego i ciekawego bohatera, którego historia przyciągnie czytelników, jest niezmiernie trudną sprawą. Jednak jakoś tak łatwiej przychodzi ludziom zrozumienie postaci z książki, wyobrażenie sobie, co czuje, niż jak wygląda. Bo jak wyglądają kharib otaczające kolorową twarz kharskich wojowników? Widzę je, ale nie wiem, czy potrafię opisać na tyle obrazowo, by i czytelnicy zobaczyli. Żałuję, że nie umiem rysować, bo przecież mogłabym, zamiast tworzyć kolejny opis, wykonać kilka eleganckich szkiców i o ile by było łatwiej każdej ze stron. :)
2. Za panią historie spisane językiem fantastów i miłośników obyczajowej. Jaki gatunek jeszcze kusi, by się w nim sprawdzić?
Są dwa, które kuszą.
Kryminał na pewno. Zbrodnia doskonała podobno nie istnieje, więc jej nie będę obmyślać, ale ludzie popełniają tyle przestępstw kierowani emocjami i pragnieniami... Aż się prosi, by jeden z moich bohaterów popełnił jakieś szaleństwo w afekcie. W akcie ostatecznej niemocy? Żadnych krwawych oprawców. Raczej człowiek zagubiony w świecie własnych lęków. I płacący za to każdego następnego dnia. Tak, to byłaby pobudzająca intelektualnie praca.
Romans historyczny, ale taki klasyczny, z wszystkimi regułami i nieprawdopodobieństwami miłości i uwodzenia. Zabawna, lekka, przyjemna historia miłosna z nutką niepewności czy żalu. Może determinacji. A te stroje! Jedwabna suknia i aksamitne pantofelki na pierwszy bal. Ucieczki i pogonie? A może jakiś uwiedziony uwodziciel? Pisanie takiej książki byłoby zabawne i odprężające. Może latem? Na tarasie o świcie, kiedy ptaki świergolą jak szalone, a słońce milutko grzeje w plecy?
3. Pani postaci są w stanie wiele poświęcić w imię miłości do przodków i przynależności do ziem. Czy rozpisanie tak charakterystycznych postaci opiera się tylko na wyobraźni, czy ma podstawy w kimś z otoczenia?
Ludzie poświęcają się w imię czegoś: bóstwa, rodu, honoru, pieniędzy, pozycji społecznej, sławy, ojczyzny. Nie jestem specjalistką od istot nadprzyrodzonych, więc moi bohaterowie fantasy znaleźli się w świecie, gdzie ważne są: rodowy honor, dobro narodu, ojczyzna. Jak mówi Askhar: „Może to tylko kupa szarych kamieni, ale moja kupa i nigdy jej nie opuszczę". Rozumiem go, bo jestem, jak miliony ludzi na świecie, przywiązana do mojego miejsca na ziemi. Mała i duża ojczyzna to nie są puste słowa, a raczej ten kawałek świata bliski sercu. Dom. Tak, rozumiem takie zobowiązanie wobec kawałka ziemi, którą się zasiedliło, więc może to tłumaczy taki, a nie inny system wartości w Kharze i Aberii.
4. Bogactwo opisów urzekło mnie zarówno przy Alabastrowych pannach, jak i Królestwie nadziei. Jaki rodzaj scen tworzyło się Pani najłatwiej?
O, doprawdy, nie wiem. Chyba najłatwiej napisać sceny, które się we mnie zasiedziały, poukładały. Jeśli się już zadomowiły, to nie ma problemu, by je napisać. Są też takie chwilowe olśnienia, sceny, które pojawiają się znikąd, piszą się niemal same i w najlepszych dla nich momentach. W taki sposób powstała Arida, wypłynęła z Zatoki Darena tak nieoczekiwanie, że nawet mnie zaskoczyła.
5. Królestwo nadziei to przygoda o wiele przyjemniejsza niż Alabastrowe panny. Czytelnik czuje się, jak w domu znając już ten świat i jego zależności. A co jest ulubionym elementem tej historii dla Pani?
To, co dopiero nadejdzie – magia, szeptuni i sisegui. Do tej pory mieliśmy nieco sztuczek i jedną prawdziwą Mistrzynię – Sinkę, ale przecież Przewodniczki to wiedźmy, czas spuścić moce z uwięzi i pokazać światu, na co stać alabastrowe panny.
Polubiłam też związki między Kharami z Rady Tronowej. Ta jedność dodaje im sił, są mocni siłą duchowego braterstwa. W świecie pełnym zdrady są wierni. Wśród sprzedawczyków – cenią przyjaźń. Oby przetrwali w jedności do końca książki.
6. Dorota Pasek to... Jak opisałaby Pani siebie, używając do tego trzech tytułów książek?
Pan(i) Lodowego Ogrodu
Wierna rzeka
Łuskanie fasoli
7. Co w pisaniu fantastyki sprawia największą trudność?
Realizm. Chodzi o to, żeby nie popłynąć, nie wpaść w pułapkę irracjonalnych udziwnień. Nawet świat magii i duchów musi być, chociaż minimalnie prawdopodobny. Dla mnie jako czytelnika jest ważne, by nawet w najbardziej fantastyczne światy miały swoją logikę.
8. Jak zazwyczaj wygląda u Pani proces pisania?
Chaos zapisków, pomysłów, pierwszych wersji powoli przechodzi w coś, co da się czytać. Nieoczekiwane rozwiązania, które wpadają do głowy z zaskoczenia. Przez nie zaczęłam głęboko wierzyć, że mózg przepracowuje problemy, kiedy śpię. A potem to już tylko niekończące się dłubanie w słowach. Pisanie jest nudne. Wolę wymyślanie.
9. Z pewnością pisanie stanowi sporą część Pani życia. Gdyby nie ono, to co byłoby Pani hobby?
Myślałam kiedyś, by nauczyć się tkać, więc może mały warsztat tkacki? A może zrobiłabym kilka filmów animowanych? Próbowałam, to niezła zabawa. Dopuszczam też myśl, że wciągające byłoby kręcenie filmów dokumentalnych. Jeden nawet zrobiłam („Zapach kamienia” można znaleźć gdzieś na YT). To była kreatywna, ciekawa praca. Istnieje też możliwość, że po prostu nieustannie bym pływała. Zdecydowanie w poprzednim wcieleniu byłam zwierzęciem wodnym.
10. Czy podczas pisania towarzyszy Pani cisza, czy raczej konkretny rodzaj muzyki?
Muzyka bez słów, które za bardzo rozpraszają. Jazz, muzyka filmowa, czasami relaksacyjna. Tylko cenię ciszę. Kiedy latem siadam do pisania na tarasie za domem, to nie włączam żadnej muzyki, bo wokół jest dosyć naturalnych dźwięków. Znowu, kiedy wokół jest za głośno, muzyka jest dobra na wyciszenie tego zgiełku. Słuchawki na uszy i można pracować.
Dziękujemy za wywiad. ;)