Święta,
święta, czas spotkań, celebrowania cennych chwil z rodziną.
Wybrałam odpowiednią książkę na ten czas. Historię pewnej
rodziny, rozdzielenia, na tle skomplikowanej historii NRD. Niewiele
wiem o Niemieckiej Republice Demokratycznej. Pamiętam z bardzo
wczesnego dzieciństwa jakieś wspominki, w PRLu niektóre sprzęty
były enerdowskie, ale moja wiedza o tym kraju była znikoma.
Oczywiście, blokada Berlina, mur Berliński, ale tyle. Dlatego, gdy
przeczytałam zapowiedź książki Lata
rozłąki
chciałam bardzo ją przeczytać. Spodziewałam się powieści,
tymczasem rychło przekonałam się, że to swoista kronika rodzinna.
Nie mam bynajmniej zarzutów do formy tych wspomnień, okazało się,
że historia NRD jest wystarczającym materiałem na ciekawą
opowieść. Nie trzeba już fikcji.
Lata
sześćdziesiąte RFN ? mała dziewczynka czuje się wyobcowana, bo
jako jedyna nie przyprowadza na dzień dziadków do szkoły własnych
krewnych. Od matki dowiaduje się, że rodzice taty zginęli, a
rodzice mamy, żyją w NRD, więc nie mogą się z nimi kontaktować.
1945
rok – Niemcy. Koniec wojny przynosi tysiącom ludzi upragniony
pokój i ma być końcem strachu. Również Niemcy są z tego powodu
zadowoleni, marzą by dostać się pod skrzydła Amerykanów bo
Sowieci znani są ze swego barbarzyństwa. Erna, zwana później
konsekwentnie Omą, czyli Babcią, czeka na powrót z wojny męża i
syna. Jak wszystkie niemieckie kobiety koniec wojny wita z ulgą. Z
przerażeniem zaś wita wieść, że ich wioska ma trafić do
sowieckiej strefy okupacyjnej. Ma gromadkę dzieci, sama jest w
zaawansowanej ciąży i czeka na męża i syna. Nie może uciekać
przed sowietami. Chce by jej już prawie dorosła córka Hanna
wykorzystała szansę i uciekła na Zachód. Hanna nie chce. Wraca do
rodziny. Cała rodzina w komplecie, po powrocie ojca i brata z
niepokojem patrzy na nowe porządki. Ojciec, zwany konsekwentnie Opą
? Dziadkiem, wieloletni dyrektor szkoły, by utrzymać stanowisko
musi się podszkolić z marksizmie i leninizmie, ma świecić
przykładem. On i cała rodzina. Coraz więcej osób ucieka do
alianckiej strefy, chociaż władze NRD systematycznie to utrudniają.
Hanna, bystra nastolatka, obserwuje wysiłki ojca, widzi narodziny
państwa autorytarnego, wkrótce spróbuje ucieczki na Zachód, co
będzie śmiertelnie ryzykowną grą a na dodatek sprawi, że cała
rodzina będzie na cenzurowanym. Lata
rozłąki
to historia czterech dekad rozdzielenia rodziny. Autorka opisuje los
własnej rodziny, załączając fotografie. Ciężko się nie
wzruszyć.
Nieco
ponad czterysta stron, książka mogła być grubsza, ja ją
przeczytałam jednym tchem, ale trochę mam niedosyt. Autorka pisze
bardzo dobrze, chociaż ja mam zawsze ambiwalentne uczucia do takich
opowieści snutych przez osoby zainteresowane. Zawsze istnieje ryzyko
aby wybielić bliskich. Nie twierdzę, że autorka tak czyni. Jednak
dziwiło mnie, że rozpisywała się de facto tylko o jednej
nie-partyjnej części rodziny Pozostali robili państwowe kariery,
tak jak Opa, ale w jego przypadku mamy dopiski, że się nie zgadzał
z taką polityką, ale indoktrynował uczniów bo musiał wyżywić
rodzinę. Zasadniczo więc, przy całym zgraniu, rodzina wydaje mi
się bardzo konformistyczna. Bo Hitlera nie akceptował Opa, ale za
jego rządów awansował na dyrektora, później za NRD zbierał
pochwały, ale też nie akceptował. Ciężko mi to ułożyć w
głowie. Przy czym nie znam realiów NRD, a od lat słyszę, że
Niemcy są takimi legalistami, że jak wszystko jest lege
artis
to zaakceptują. No cóż…
Później
miałam mieszane uczucia, gdy autorka opisuje swoją pracę, nie
pasowało mi to do koncepcji. To moje jedyne zarzuty, może nie są
najlżejsze, ale zapomnijcie o tym! Książkę czytało mi się
naprawdę świetnie, pomimo chałturzenia, świątecznej krzątaniny,
wykradałam każdą chwilę na czytanie i wielokrotnie miałam łzy w
oczach.
Po
pierwsze Lata
rozłąki
to pokazanie realiów życia NRD, tak podobnych do życia w PRLu a
jednak tak różnych z powodu różnic w mentalności. To pokazanie
nieustanego zagrożenia, nieufności i zaszczucia, które zakorzenia
się w człowieku jak perz. Książka ta, to też historia rodzinnej
miłości, solidarności, tęsknoty!
Warto,
mimo wszystko warto! Mogło być lepiej i byłoby wtedy doskonale,
ale i tak jest bardzo dobrze!
Katarzyna Mastalerczyk