Umberta Eco miałam okazję poznać jedynie przelotnie. Uśmiechnął się do mnie zmęczony (jak chwilę wcześniej zapewniał, po prostu nie nadążał za polską gościnnością rozumianą w ilości spożywanego alkoholu), podpisał książkę, pośrednio podziękował za wystawę. Było miło. Nigdy wcześniej i nigdy później nie znajdowałam się tak blisko osoby nominowanej do nagrody Nobla. A może byłam znacznie bliżej? Wtedy, gdy czytałam jego eseje i powieści? A może właśnie teraz, gdy podróżując pociągiem kończyłam \”Jak podróżować z łososiem\”?
Wbrew absurdalnemu tytułowi okładka tego tytułu z dorobku Eco nie prezentuje się śmiesznie. Cienka, smukła i nieco wyższa niż standardowe wydanie książka przy pierwszym kontakcie urzeka przede wszystkim swoją harmonią. Dwa łososie nadpływające ze skrajnych rogów obwoluty lekkim łukiem ku umiejscowionemu na środku okręgowi, budzą skojarzenia z symbolem yin i yang. Całość utrzymana w bieli i szarość z różowym kontrastem jedynie w postaci tytułu książki idealnie wpasowałaby się w przestrzeń designerskiego loftu. A jak ma to się do jej treści? Trudno powiedzieć. Z pewnością jednak niełatwo byłoby odmówić szyku jej autorowi nawet w ostatnich latach jego jakże intensywnego życia.
\”Jak podróżować z łososiem\” to kolejny wybór felietonów sławnego Włocha. Tym razem czytelnicy mają szansę dowiedzieć się, co Eco sądził o nieoczywistych gadżetach-nowinkach, jak postrzegał poziom skomplikowania dołączanych do sprzętów instrukcji; jaki zawód poleca wszystkim tym, którzy chcieliby się dorobić oraz – wreszcie -jak prawidłowo podróżować z łososiem. Wszystko to oczywiście opisane zostało z typowym dlań, niekiedy gorzkim i ironicznym, lecz wciąż humorem.
Udało się redaktorom tego tomu wybrać teksty doprawdy różnorodne. Z jednej strony czytelnik zmagać się musi (tak, to właściwe słowo) ze złośliwie skomplikowanym felietonem dotyczącym przypisów (skomplikowanym bo bazującym formalnie właśnie na tym, co wyśmiewa), z drugiej zaś ma szansę pośmiać się w głos, śledząc opisy kolejnych perypetii Eco, który raz zmaga się z transportem wędzonej ryby przez pół Europy, a później toczy walkę z pokręconą włoską biurokracją. Nie zabrakło także smaczków związanych z naukową pracą włoskiego pisarza. Ilość nawiązań intertekstualnych, zwłaszcza równie subtelnie i trafnie wprowadzonych, może przyprawić nie tylko o radość, ale także o zazdrość każdego, kto lubuje się w ukrywaniu w tekstach podobnych niespodzianek (czyli mnie).
Artykuły zgromadzone w \”Jak podróżować z łososiem\” uporządkowane są chronologicznie od 1975 do 2004 roku, co pozwala śledzić wyraźnie zmieniający się styl i poglądy twórcy. W pierwszych felietonach daje się poznać jako lekkoduch skory do łamania ogólnie przyjętych zasad i wyśmiewania przestarzałych konwenansów, z czasem jednak nabiera ogłady, jego twórczość staje się spokojniejsza, bardziej uporządkowana, wyposażona w mądrzejszy i ciekawszy rodzaj humoru, który może i nie zawsze sprzyja otwartym wybuchom śmiechu, ale wciąż wyraźnie flirtuje z najwyższej klasy komizmem.
Oczywiście można by analizować i rozkładać zgromadzone w tym tomie teksty na czynniki pierwsze. Ich bogactwo znaczeniowe, tematyczna różnorodność i charakterystyczność dobrania pozwoliłyby z pewnością na stworzenie niejednego artykułu naukowego. Sęk w tym, że \”Jak podróżować z łososiem\” największe wrażenie robi wtedy, kiedy nie wiemy, czego się spodziewać; kiedy kolejne tytuły i zagwozdki Eco są dla nas zagadką aż do momentu przewrócenia następnej strony. Nie zamierzam nikomu odbierać tej przyjemności.
\”Jak podróżować z łososiem\” nie jest z pewnością najlepszą pozycją z dorobku Umberta Eco, ale nazwanie jej zbiorem kiepskim czy choćby przeciętnym byłoby godną pożałowania pomyłką. To po prostu kolejny zestaw tekstów prześmiesznego, inteligentnego zgrywusa i fantastycznego felietonisty, który bez wysiłku skupiał uwagę czytelnika na rzeczach mniej i bardziej ważnych, tak, że ten nie orientował się (i wciąż przecież nie orientuje), kiedy zasiano w nim pewne refleksje i chęć pogłębienia wiedzy. Co więcej – to lektura dla ludzi w każdym wieku. Warto ją zresztą, co jakiś czas sobie odświeżać i sprawdzać, czy jesteśmy w stanie wyłapać między wierszami coś nowego.
Alicja Górska