Książka składa się z dziesięciu rozdziałów o podobnej konstrukcji ? rozpoczynają się krótkim opowiadaniem o tym jak detektyw Łodyga przybywa na wezwanie gromadki dzieciaków w celu rozwiązania zagadki przyrodniczej, następnie tłumaczy im zjawisko związane z aktualnym problemem; po czym następuje kącik plastyczny nieocenionej Amelki, która proponuje wykonanie jakiegoś cudeńka z niepotrzebnych opakowań po produktach spożywczych i innych \”śmieci\”. Po każdym rozdziale pozostawiono również kilka ? niezupełnie pustych – stron szkicownika.
Sama idea stworzenia postaci dbającej o ekologię i tłumaczącej prawa przyrody bardzo mi się podoba. I choć detektyw Łodyga sam w sobie nie w każdym dziecku wzbudzi sympatię, ciekawostki przez niego przekazywane z dużym prawdopodobieństwem znajdą amatorów wśród najmłodszych. Miałam okazję oglądać wcześniej programy z Eugeniuszem Łodygą i zauważyłam, że krótkie animacje przedstawiające schematy opisywanych przez niego zjawisk i filmy, na których dzieci przeprowadzają doświadczenia z nimi związane, przykuwają wzrok moich dzieciaków. Zapytane jednak, czy lubią detektywa – kręciły nosem i nie były pewne. W książeczce brakuje właśnie tych najciekawszych elementów – schematów objaśniających i doświadczeń. Suchy tekst ? choć przypomina scenariusze programu – jest prosty i nie cieszy się takim zainteresowaniem.
Inaczej ma się sprawa \”Kącika Amelki\”. To bardzo pomysłowy dział, inspirujący i podsuwający dzieciom pomysły na całkiem zgrabne bibelociki i przydatne gadżety wykonane \”z niczego\”. To też swego rodzaju lekcja ekologii wspomagająca jednocześnie ćwiczenie małych rączek. Scenariusze tworzenia arcydzieł są zwięzłe i proste – bo i pomysły Amelki skomplikowane nie są. A dla mniej zaznajomionych ze słowem pisanym zamieszczono rysunki pomocnicze.
Szkicownik znajdujący się na końcu każdego rozdziału jest nieco dziwny – karty jego nie są śnieżnobiałe a poddrukowane na niebiesko u góry i zielono u dołu. W rogach wyraźniejszą zielenią pociągnięte, a i ptaszek się tam zawieruszył. Na niektórych stronach szkicownika znajdują się też zarysowane jasną szarością kontury – a to stołu, a to drzew, innym razem zaś misia czy innej postaci. Można się domyślać, że przeznaczono tę część na tworzenie scenek na łonie natury – nigdzie jednak słowa nie ma na ten temat. W sumie pozostaje domyślać się zamierzeń autorów w tym względzie.
Po książeczce spodziewała się więcej. Część zawierająca opowiadania i tłumaczenia detektywa skromniutka i aż prosząca się o jakąś grafikę. Ma potencjał – cóż gdy go nie wykorzystano. Gdyby natomiast Amelka zgromadziła więcej pomysłów, mogłaby osiągnąć sukces autorskim podręcznikiem do tworzenia ekologicznych prac plastycznych.