Każdy rodzic wie – albo dowie się w swoim czasie – że dzieci ciekawi każde małe paskudztwo, które pełza, lata, skacze czy wspina się po ścianie. A im paskudniejsze to to, tym uwielbienie i ciekawość dziecięcia większe. Często zainteresowanie owo dotyczy jedynie działań w terenie lub oswajania obiektu zainteresowań w zaciszu domowym, jednak większość dzieciaków zapewne nie będzie miała niczego przeciw zdobyciu dodatkowych informacji na temat swoich pupili z lektury. I tu wkracza do akcji \”Wielka księga robali\”.
Tytuł \”Wielka księga robali: nie jest bynajmniej przesadzony ? rozmiary książki budzą niepokój o odpowiednie miejsce do przechowywania tejże. Czytana zatem powinna być z konieczności na dywanie. Panorama robaczego świata, jaka po otwarciu książki roztacza się przed czytelnikiem jest przyjemna. Robale na pastelowych rysunkach wyglądają przyjemnie i – choć doskonale można rozpoznać gatunek jaki przedstawiają – arachnofobia nam nie grozi. Bohaterowie niniejszej publikacji, czegokolwiek nie dopuszczą się w świecie realnym – tu pozują na postacie niewinne, pełne powabu i romantyzmu.
Teksty są krótkie – stanowią raczej podpisy do rysunków czy ciekawostki niż potoczysty tekst rodem z encyklopedii czy podręcznika entomologicznego. Ta konwencja zdaje się dziś częstą – a także jak najbardziej uzasadnioną i pożądaną – praktyką w tego typu atlasach. Dziecięca ciekawość bywa bowiem odwrotnie proporcjonalna do cierpliwości i czasu skupienia. Tu trzeba zaznaczyć, że choć nie są to długie epistoły, dostarczają całkowicie zadowalającej ilości ciekawostek młodej zapalonej głowie.
Książka jest świetnym prezentem dla młodego \”badacza owadzich nogów\” – jest ciekawa, estetyczna i przygotowana z rozmachem. Zaskakującą natomiast jest obecność ślimaków w książce o robalach – z pewnością pojęcie \”robale\” zostało tu poszerzone na rzecz owych mięczaków, by zawrzeć w sobie wszelkie uroczo paskudne żyjątka, jakie dziecięca systematyka zechce w ich grono zaliczyć. Mnie to nie przeszkadza, moim dzieciom również – choć starszy dostrzegł tę nieścisłość. Zatem jeśli za poetą zastanawiacie się ?na cholerę to to żyje?, zachęcam do lektury – udzieli stosownych wyjaśnień.
Iwona Ladzińska