Zwykle czytanie opublikowanych dzienników i korespondencji wywołuje we mnie mieszane uczucia – coś na kształt zażenowania czy wyrzutów sumienia. Owszem, osoby publiczne niejako same pozbawiają się prywatności, a jeśli są artystami – stają się naszym dobrem wspólnym. Jednak to nie uspokaja. W przypadku Agnieszki Osieckiej mamy dodatkowe usprawiedliwienie w postaci zgody jej córki. Nie wiem, czy to wystarcza, niemniej ciekawość myśli poetki podbijającej kolejne pokolenia jest przemożna. Ponadto mamy tu do czynienia poniekąd z dziełem literackim – \”Dzienniki. 1953\” również w tej kategorii powinny być rozpatrywane.
Dzienniki zazwyczaj stanowią pewnego rodzaju świadectwo czasów. W przypadku Osieckiej ma to miejsce głównie na poziomie społecznym, znacznie mniej – historycznym. Owszem, wspomina na przykład o śmierci Stalina, ale jest to tylko jedno zdanie – brak refleksji na ten temat. Wydarzenie polityczne czy gospodarcze komentuje od czasu do czasu – nie poświęca im jednak całych stronic. Znacznie więcej poświęca czasu na opisywanie swojej codzienności, udziału w zebraniach ZMP, zajęciach sportowych, na uczelni. W zawoalowany sposób – jakby przeczuwała, że ktoś może przeczytać jej relację – porusza tematy konfliktów, na przykład w ZMP. Do takich spraw podchodzi emocjonalnie, rozpisuje się, rozprawia, wyzewnętrznia. Dominuje w tym wszystkim oczywiście jej osobista perspektywa, jej przekonania, spostrzeżenia, odczucia.
Rok 1953 przypada na 16 – 17 rok życia Agnieszki Osieckiej. Poetka jako nastolatka pod wieloma względami jawi się jako świadoma siebie młoda kobieta. Analizuje swoje motywy, uczucia, pragnienia. Jest szczera i krytycznie odnosi się do własnych wad. Równie bezlitosna w ocenie jest też dla innych, krytykuje bez hamulców ale stać ją również na podziw dla pozytywnych cech odkrytych u znajomych i przyjaciół. Tutaj przebijają emocje – raz drobiazgowo rozpatrywane, innym razem nieuświadomione jakieś nieznośne uprzedzenia. Dziewczyna często zastanawia się nad charakterem swoich relacji z koleżankami i kolegami. Szczególnie dużo miejsca poświęca chłopcom, potrafi oceniać ich na zimno, rozkłada na części pierwsze związki, sympatie i flirty. Pomimo opanowania w wielu jej relacjach i opisach przebija pewna naiwność, przekora, płochość i pragnienie beztroskiej zabawy.
Szczególne znaczenie już wówczas zdaje się mieć dla niej literatura i teatr. Wspomina o tym, ze musi się wprawiać, że chce pisać, zastanawia się czy jej się uda pisać zawodowo, czy jej teksty osiągną zadowalający poziom. Z poziomu dzisiejszej wiedzy, znajomości jej utworów, nie sposób się nie uśmiechnąć. I – choć sama Osiecka zauważa, że w dziennikach nie dba o styl – już w tychże zwierzeniach, widać zalążek talentu i łatwość wypowiedzi.
Zaskoczona jestem obrazem Agnieszki Osieckiej roku 1953. Jest tu ona co prawda młodziutką dziewczyną, a moja perspektywa widzi w niej dorosłą kobietę, autorkę wielu znakomitych i wnikliwych tekstów – jednak nawet z tą świadomością nie potrafię opanować zaskoczenia. Spodziewałam się osoby śmiertelnie poważnej i poukładanej, a spotkałam młodą, inteligentną i ogarniętą ale i trzpiotowatą niekiedy dziewczynę poszukującą siebie. To takie samo zdumienie jak odkrycie, że nasi rodzice byli kiedyś dziećmi.
Iwona
Ladzińska
Ladzińska