On, przystojny i wpływowy biznesman, otwarty i śmiały w relacjach z innymi ludźmi. Ona, nieco bardziej zdystansowana w obyciu, piękna pani burmistrz. Na pierwszy rzut oka zdawać by się mogli małżeństwem idealnym. Gdy jednak szerzej uchyli się drzwi ich wspaniałego domu, dostrzec można rysy i zadrapania, bezwzględnie znaczące ich nieskazitelny związek. Gruba warstwa kurzu pokrywającą zaś ich codzienne relacje, świadczyć może o małżeńskiej stagnacji i wzajemnym zaniedbaniu.
Po nieudanej próbie samobójczej, pani burmistrz zapada w śpiączkę. Jedyne ślady towarzyszące tej tragedii, to samochód kobiety pełen krwi. W małym miasteczku coraz śmielej więc zaczynają wybrzmiewać plotki i nowe teorie na temat przyczyn małżeńskiego dramatu. Gęstej atmosferze podejrzeń asystuje dość podejrzane zachowanie męża pani burmistrz. Czy faktycznie mężczyzna nic nie wie? Czy na podstawie zachowań swojej małżonki, nie mógł wysnuć odpowiednich wniosków? A może sam przyczynił się do tej tragedii i dlatego tak niewiele informacji wyjawił policji prowadzącej śledztwo?
W tym samym czasie matka jednego z uczniów miejscowego liceum, zgłasza na komisariacie zaginięcie syna. Chłopak o wzorowym usposobieniu, dotychczas nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych swojej rodzinie. Podobno Karol ostatni raz widziany był na imprezie, podczas której zachowywał się dość osobliwie i dziwnie. W trakcie prowadzonego śledztwa, dość szybko wychodzi na jaw, iż te dwie bardzo głośne sprawy, jak na tak małe i spokojne miasteczko, nie mogły nie być z sobą związane i muszą mieć wspólne źródło. Czytelnik od tej chwili meandruje pomiędzy kolejnymi elementami historii, próbując stworzyć swoją własną interpretację toczącej się po cichu tragedii.
Tytułowa koma to według słowników medycznych śpiączka, czyli głębokie zaburzenie świadomości i przytomności. W takim właśnie stanie uśpienia i cielesnej bezwładności znajduje się Ewa Kapica, główna bohaterka powieści, której historię poznajemy z perspektywy toczącego się śledztwa. Z niemałą trudnością można stwierdzić, iż stan komy towarzyszył pani burmistrz na długo przed rozgrywającą się tragedią, w czterech ścianach jej sterylnego mieszkania. To właśnie tam kobieta, żyjąc z dnia na dzień, poddawała się małżeńskiej rutynie, coraz bardziej oddalając się od swojego męża, coraz śmielej rezygnując z własnego szczęścia.
Czytelnik znajduje się w samym centrum społecznych podziałów, gdzie z jednej strony króluje blichtr, wpływy i bogactwo, z drugiej zaś widoczna jest gołym okiem bieda i niedostatek. Tej atmosferze klasowych różnic towarzyszy wszechobecny niepokój i przygnębienie. Cała akcja powieści, choć toczy się swoim własnym, bardzo niespiesznym rytmem, gęsta jest od niedomówień i wzajemnych oskarżeń. Tutaj bowiem każdy element fabuły cechuje głęboki pesymizm, który bynajmniej nie ujmuje całej historii, wręcz przeciwnie sprawia, iż jeszcze głębiej cała opowieść kotwiczy się w pamięci czytelnika.
Warto przy tym wspomnieć, iż \”Koma\” nie jest typową powieścią obyczajową. To historia wielowątkowa, w której dominuje motyw małżeńskiego dramatu, toczących się w tle romansów i zdrad, codziennych niedomówień i nawarstwiających się kłamstw. To opowieść, która bez ceregieli obnaża ludzkie słabostki, ukazuje cały wachlarz wad i społecznych niedoskonałości. Trudno jednoznacznie ocenić całą powieść. Bo przecież historie nieszczęśliwych małżeństw, od wieków ukazywane w literaturze, automatycznie kojarzyć się mogą z dramatem i walką, smutkiem i melancholią. Jednak w \”Komie\” wątek ten jest jeszcze trudniejszy i wymagający. Bardziej pesymistyczny i żałosny. A czy przy tym lepszy? Według mnie i owszem, ale najlepiej warto sprawdzić i ocenić samodzielnie.
Joanna Jagieła