Lubię nastrojowe książki. Są idealną odskocznią od kryminałów czy thrillerów, nie wymagają zbytniego zaangażowania, czyta się je szybko, do bohaterek przywiązuje, a w mężczyznach zakochuje. Kibicuje się postaciom od pierwszej do ostatniej strony. I zazwyczaj nie mogę się od takich powieści oderwać – zamiast miarkować sobie przyjemność, zagłębiam się w nie niemal na raz. Zakochaj się Julio miało być właśnie taką historią – ciepłą, przyjemną, umilającą zimowe wieczory, niesamowicie nastrojową.
Niestety, jak to zwykle bywa, troszkę się zawiodłam. Może nie aż tak bardzo, ale trochę. Ociupinkę. I czuje niedosyt. Dlaczego?
Julia jest nauczycielką matematyki w jednym z krakowskich liceum. Kocha swoją pracę i klasę, nad którą sprawuje wychowawstwo. Chociaż jest wymagająca, uczniowie ją uwielbiają. Gdy jeden z wuefistów proponuje Julii wyjazd na ferie zimowe do Zakopanego wraz z niektórymi klasami, kobieta z pewnymi oporami się zgadza. Niedawno przeszła zawód miłosny i czuje, że jej kolega z pracy ma do niej poważniejsze zamiary. Julia nie ma ochoty na romanse. Jednak w malowniczym i zasypanym śniegiem Zakopanym spotyka Jakuba, dewelopera, który spędza w stolicy gór czas z narzeczoną. Bohaterowie jednak cały czas na siebie wpadają, a Julia odkrywa, że czuje jakieś przyciąganie do tajemniczego mężczyzny. Jednak wyjazd się kończy, bohaterka wraca do Krakowa i niemal zapomina o przystojnym mężczyźnie. Do czasu.
Czy bohaterom dane będzie się odnaleźć i być ze sobą?
Co mi w tej książce nie grało? Pomimo, że bardzo chciałam nie potrafiłam się w nią wczytać. Nie poczułam żadnych emocji podczas lektury – ani podekscytowania, ani oczekiwania. Może trochę złości i irytacji, które wywołało u mnie zachowanie Jakuba, który wcale nie okazał się takim ideałem, jakim miał być. Chciałam przeżywać wszystkie te wzloty i upadki z Julią, razem z nią zakochać się, ale nie mogłam. Co chwilę odkładałam powieść na bok i jakoś nie miałam ochoty do niej wracać. Ale wracałam i starałam się doczytać do końca. Zakochaj się Julio Nataszy Sońskiej jest powieścią schematyczną, co niektórzy mogą jej zarzucić. Ja, chociaż nie wywołała u mnie pozytywnych emocji, nie odczułam tego jako coś problematycznego. Chociaż autorka poszła utartym schematem to wprowadziła nowości, które umilały lekturę, jak bohaterów drugoplanowych czy miejsce, gdzie akcja książki się odbywa. Dużo czasu Julia spędza w szkole, oddaje się swojej pracy i miło było za pomocą książki wrócić do czasów licealnych.
Bohaterka ani mnie nie irytowała ani specjalnie jej nie polubiłam. O wiele bardziej przypadła mi do gustu jej przyjaciółka, o wiele barwniejsza i przebojowa. Często spotykany zabieg w powieściach dla kobiet – dwie przyjaciółki, jedna szara myszka a druga przebojowa i nie lubiąca nudy, pnąca się po szczeblach kariery. Takie postacie są bardzo ważne, wprowadzają trochę koloru i urozmaicenia do akcji powieści, co bardzo mi się podobało. Jakub również mnie nie zachwycił, a wręcz wywołał dużo negatywnych emocji swoim zachowaniem. Nie chcę wam za dużo zdradzać, aby nikt nie posądził mnie o spoilerowanie – ale nie potrafiłam dostrzec w nim tyle pozytywnych cech, aby się w nich zakochać.
Zakochaj się, Julio to nie jest powieść zła. Na pewno wielu czytelnikom bardzo się ona spodoba, zakochają się w języku autorki i bohaterach, których wykreowała. Niestety, ja do nich nie należę. Minusy zdecydowanie przeważyły szalę i do Zakochaj się, Julio nie wrócę.
Katarzyna Krasoń