Ostatnio w internecie szaleje obsesja na punkcie Biegu do gwiazd, gdzie nie spojrzę pojawiają się teksty. Zasadniczo unikam czytania recenzji książek, które wiem że przeczytam. Zwykle, czytam teksty o książkach, które waham się czy chcę. Tę książkę miałam, jej czytanie było wyłącznie kwestią czasu. Nie chciałam się sugerować. Nie chciałam mieć wysoko postawionej poprzeczki, bo zwykle, to sprawia, że książka podoba mi się mniej, bo tyle po niej oczekiwałam. Moje osobowe źródła informacji, przemycały mi wiadomości, że ta książka jest dobra, że mam spodziewać się wielu emocji. Jednak starałam się dopływ takich przekazów ograniczyć, żeby moje nastawienie było neutralne. Żeby nie skaziło jej żadne oczekiwanie.
Adrianna, bohaterka powieści w wieku siedmiu lat ma zdiagnozowaną cukrzycę typu I. to wydarzenie było kamieniem milowym, zmieniło się jej życie. Rodzice uznali, ze skoro ma taki defekt, nie jest godna ich miłości. Co wpędziło dziewczynę w jedną próbę samobójczą po drugiej. Życie Ady upływa pomiędzy jednym pobytem w psychiatryku, a drugim. Gdy w końcu wychodzi, ojciec oświadcza, że zmarła babcia dziewczyny, jedyna osoba, która ją akceptowała, kochała i wspierała. Babcia przed śmiercią napisała do niej list. Poprosiła ją o jeszcze jedną próbę by żyć normalnie. Czy dziewczyna posłucha? Co wyniknie z tej próby? A może niektórzy ludzie przychodzą na świat z masą pecha, który nigdy ich nie opuszcza?
Jestem świadoma istnienia takiej choroby jak cukrzyca. Nie wiem dokładnie czym objawia się ten konkretny typ. Chociaż oczywiście objawi i przebieg choroby są mi znane. Dlatego tak skrajna reakcja na to schorzenie jest dla mnie totalną zagadką. Pochodzę ze wsi, i chociaż nie potępiam samobójców, to jednak zakorzeniono we mnie ogromny szacunek do życia oraz determinację w znoszeniu tego, co przypadło nam w udziale. Tymczasem bohaterka robi z cukrzycy tragedię pierwszej wody. Serio u mnie na wsi, za takie dramatyzowanie wywieźliby na taczkach ze wsi. To nie jest prosta choroba, ale nie jest końcem świata, tymczasem bohaterka i jej rodzice uważają, że jest tożsama z infamią i naszyciem szkarłatnej litery.
Ten szczegół jednak doprowadza do zawiązania się akcji, akcji typowej dla książek młodzieżowych, bo do takiego odbiorcy adresowana jest książka. Pełno tu dylematów, które dorosłego zirytują, ale młodzież odnajdzie w niej swoje problemy. Nie można odmówić Dominice Smoleń tego, że pisze bardzo emocjonalnie, że te dramaty rozumie, że utożsamia się z bohaterką. To zaangażowanie udziela się czytelnikowi i sprawia, że książkę czyta się jednym tchem i z maksymalnym zaangażowaniem. A zakończenie? Hm… daje szerokie pole do imaginacji!
Katarzyna Mastalerczyk