Z Ignacym Kraszewskim jest jak z denaturatem, każdy słyszał, ale nie każdy miał dość odwagi/desperacji, żeby spróbować, facet był tak literacko płodny, że beneficjencie 500+ mogą tylko zazdrościć. Szczerze, do tej pory nie dałam rady. Gdy miałam ochotę, na fali ekranizacji Starej baśni to odpadłam. Dlaczego zdecydowałam się na tę książkę? Bo na starość robię się sentymentalna i chcę czytać klasykę. Pewnie do końca życia nie dam rady przeczytać wszystkich jego książek, ale ufałam, że dobry początek z Chatą za wsią będzie okazją, żeby nadrobić inne powieści. To jak jest z tym Kraszewskim, co prawie każdemu myli się z Krasickim. Będzie hit czy kit, zachwyci, czy uśpi?
Przenosimy się gdzieś na Podole, gdzie mamy okazję przyjrzeć się mieszanej parze romsko-chłopskiej. Są tacy co i wtedy myśleli, że miłość wystarczy, ale tutaj jeszcze prócz wzajemnych uprzedzeń mamy klątwę rzuconą przez ojca. Stosunki z Romami, a raczej problemy z tą grupą nie są novum, jeśli ktoś uważa, że mowa nienawiści, rasizm to kwestia wieku XX to się myli. Jak o tym pisze Kraszewski, wolny od poprawności politycznej, w końcu od niedawno uznano, że zwrot ocyganić to przejaw rasizmu. Warto sięgnąć po tę książkę dla opisów czasów bardzo odległych, ale w pewien sposób nam bliskich. My lubimy myśleć, że świat idzie do przodu, nabiera ogłady, bo tak się dzieje z człowiekiem, z młodego, nieokrzesanego rośnie ktoś opanowany, który jest poukładany, ale pewne sprawy ulegają zmianom wolniej, jeśli w ogóle….
Autor, który do tej pory kojarzył mi się z nudą i lekiem na bezsenność, przenosi nas do żywiołowego świata podolskiej wsi, pokazuje chłopską dolę i codzienne frasunki. Pokazuje siłę uprzedzeń i organicznego strachu a priori. Lektura tej powieści jest trochę jak wycieczka do rezerwatu, inny język, zupełnie inne tradycje, możliwość oglądnięcia zupełnie innego środowiska, a jednak człowiek czuje, że to jednak jest przez autora wygładzone, że ma raczej dawać szansę na nadzieję, na to, że wszystko jakoś się ułoży.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą książką, chociaż oczekiwałam, że będę naprawdę miała pod górkę, to okazało się, że nie ma co nastawiać się na nie. Warto dać książce, autorowi szansę. Lubię takie historie. Jest nietuzinkowa i daje okazję do tego, żeby poznać nowe środowisko, zobaczyć inny świat, niby inny, ale jednak podobny do naszego. Niezmienne problemy, skomplikowana ludzka natura. Sprawdźcie, czy i wam przypadnie do gustu.
Katarzyna Mastalerczyk