Pojawiające się coraz częściej na rynku wznowienia powieści sprzed wielu, wielu lat dają możliwość na poznawanie wielu interesujących historii. Często też takich, które stały się prekursorami znanych i lubianych współcześnie gatunków literackich. W moje ręce ostatnio trafił \”Lekarz obłąkanych\” francuskiego dziewiętnastowiecznego pisarza, Xaviera de Montepina. I przyznam szczerze, podchodziłam do tej pozycji z rezerwą. Myślę, że zrozumieją mnie wszyscy ci, którzy nie przepadali za lekturami szkolnymi, które w swojej formie sprawiały wiele problemów podczas czytania. Czy podobnie było i tym razem?
\”Lekarz obłąkanych\” to historia, która splata ze sobą wątki wielu osób, począwszy od wiekowego bankiera i jego o wiele młodszej żony, po dwudziestokilkuletniego lekarza, który zdaje się ukrywać jakąś dziwną tajemnicę z przeszłości. Losy bohaterów zbiegają się pod Paryżem, w Auteuil, a mianowicie w \”Domu Zdrowia\”. Szybko orientujemy się, że zderzenie różnych osobowości może przynieść opłakane skutki, a w grę zaczynają wchodzić oszustwa, śmierć, zdrowie i uczucie, które potrafi pchnąć człowieka zarówno do najlepszych, jak i najgorszych czynów: miłość.
\”- Mamo, kochana mamo, to tylko okropny sen, który trzeba odpędzić! Spójrz na mnie, ja jestem twoim dzieckiem! Przypatrz mi się… poznaj mnie… ja cię kocham… droga mamo…\”
Pierwszy tom serii jest powieścią słusznych rozmiarów, co początkowo było odrobinę przerażające. I, niestety, z tym właśnie wiąże się główny zarzut, jaki posiadam do tej historii. W przypadku, kiedy przed czytelnikiem stoi wizja długiego czytania, akcja powinna być dużo bardziej wciągająca. \”Lekarz obłąkanych\” zdecydowanie nie jest powieścią na dwa, trzy wieczory. Wszystko dzieje się wolno (żeby nie powiedzieć: bardzo wolno), a autor odkrywa najciekawsze elementy historii stopniowo, dodatkowo przeskakując pomiędzy wieloma bohaterami i różnymi wątkami. Nie powiem, niejednokrotnie było to dla mnie źródłem solidnej frustracji i musiałam robić sobie przerwę, żeby nie porzucić tej lektury z nudów.
Specyficzny tutaj jest także sposób prowadzenia narracji, który we współczesnych powieściach chyba już nie występuje, a mianowicie pojawia się tutaj narrator wprost uświadamiający czytelnikowi to, że czyta książkę, a bohaterowie w niej występujący są tylko elementami opowiadanej przez niego historii. Wybija z rytmu i nie pozwala wczuć się w historię.
Jednak muszę przyznać, że w powieści Xaviera de Montepina jest coś, co mimo wszystko kazało mi czytać dalej. Nie wiem dokładnie, czy to atmosfera dziewiętnastowiecznej Francji, gdzie po ulicach chodzili dżentelmeni z prawdziwymi damami, czy lekko kryminalno-szpiegowski charakter opowieści, jednak ostatecznie czasu spędzonego przy tej książce nie uważam za zmarnowany. Poza tym, pozostaje wiele nierozwiązanych wątków, a zbrodnia wciąż niesie ze sobą wiele tajemnic.
To powieść nie dla wszystkich. Czytelnicy, którzy nie przepadają za historiami osadzonymi w epoce zarówno fabularnie, jak i językowo, nie będą zadowoleni. Nawet biorąc pod uwagę złożoność wątków i pojawianie się cech charakterystycznych wielu lubianych obecnie gatunków literackich: trochę kryminału, trochę sensacji, trochę romansu. Bohaterowie mają swoje wady i zalety, jednak w moich oczach nie do końca dają się polubić, być może przez ich zawiłe życiorysy. Dlatego moje ocena pozostaje w połowie stawki: ani nie polecam, ani nie odradzam.
Monika Majorke