Dzieciństwo na wsi blisko niemieckiej granicy, takie jak bohatera tej książki, Józka, można od biedy nazywać magicznym. Życie jest tu jednostajne, toczy się od żniw do wykopków. Lato jest gorące i wypełnione ganianiem po zakazanych terenach z kolegami np. starszym Dżerym, dosiadaniem starego zdezelowanego samochodu, który stoi w stodole, zapachem koni i wody, porankami spędzonymi na rybach czy wreszcie jeżdżeniem na rowerze. Trochę smakuje śliwkami i pierwszą zazdrością o zabierany kumplowi czas przez jakąś dziewczynę. Wszyscy na wsi się znają, a mimo to dzieją się takie rzeczy jak drobny przemyt czy spekulacje ziemią.
I nagle to wszystko znika. Nie ma kumpli, nie ma Dżerego, nie ma paczek przeszmuglowanych papierosów. Jest tylko zbankrutowany i sparaliżowany ojciec, jest tylko dziadek, który stracił chyba całą nadzieję. I on, młody chłopak, który właściwie nawet nie wie, jak szybko musiał dorosnąć, pracować na utrzymanie rodziny jeżdżąc po wysypiskach jako laborant czy jako barman w lokalnej greckiej restauracji. Bezpieczeństwo budowane misternie przez lata zostaje zniszczone. Jedna chwila. Tyle wystarczy aby stracić spokój.
Jak go jednak znaleźć? Czy odpowiedzią będzie poznanie na nowo wsi, z której wywodzi się dziadek i spotkanie z jej mieszkańcami? A może będzie doszukanie się prawdy co tak naprawdę stało się z ojcem, kiedy poszedł spotkać się z Woźniakiem? I kim rzeczywiście był Woźniak, że potrafił wszystko załatwić? Czy prawda jest odpowiedzią. Tylko jak ją odnaleźć, skoro wszyscy uparcie milczą albo wyjechali i nie ma ich jak spytać. A może wspomnienia też są zniekształcone i wcale nic nie było takie, jak je pamięta Józek?
Dlaczego tytuł to \”Bóle fantomowe\”? Być może właśnie z powodu tej nie do końca jasności, czy to, co pamięta Józek, jest rzeczywiste, czy przypadkiem nie jest ułudą. Bo nawet zmyślone, zniekształcone czy niedopowiedziane wspomnienia mogą boleć – tak samo jak pacjentów bolą, swędzą amputowane części ciała.
\”Bóle fantomowe\” to opowieść o wsi, jej bolączkach i radościach widzianych oczami dorastającego chłopca. To także tęsknota za tym, co utracone. Pogodzenia się na swój sposób z nie do końca udaną dorosłością, z problemami dnia teraźniejszego, z tragedią w rodzinie. Próba ocalenia od zapomnienia tego, co uważamy za najpiękniejsze. Spodoba się każdemu, kto choć wakacje spędzał na wsi, bo pozwoli ponownie czuć te szczenięce lata. Choć powieść rozwija się bardzo niespiesznie, obiecuję, że zakończenie zaskoczy każdego.
Monika Kilijańska