Bardzo długo unikałam książek, w których będą wspominane fakty z czasów wojny. Nie umiałam przez długi czas przełamać tej wewnętrznej blokady.
Nie napiszę teraz, że oto zaczęłam pochłaniać literaturę wojenną, że każda kolejna pozycja jest o tej strasznej tematyce. Jednak był pewien przełom, no i pomalutku zaczynam sięgać po tytuły, w których fabuła nawiązuje do tych potwornych zdarzeń.
Jednym z nich, było W niemieckim domu, opis fabuły bardzo mnie zainteresował. Bałam się tego, co będzie, ale postanowiłam przeczytać. O tym, co się wydarzyło, ale z nieco innej perspektywy. O emocjach, jakie wywołała we mnie niniejsza książka, już za chwilę.
Powojenne Niemcy, we Frankfurcie mieszka rodzina Bruhns. Młodsza z córek, Ewa oczekuje dnia, w którym jej ukochany poprosi rodziców o jej rękę. Dzień ten wydaje się dla młodej kobiety, jednym z najważniejszych i przełomowych w życiu. I chyba nie do końca się spodziewa, że nim do tego dojdzie, otrzyma ofertę, jakże zupełnie inną od oczekiwanej. W pierwszym odruchu postanowi odmówić, bo tłumaczyć dokumenty to jedno, ale być tłumaczem w sądzie, podczas rozprawy ofiar Auschwitz to zupełnie inna sprawa. Przerażająca i wręcz niemożliwa, by była prawdziwa. I właśnie prawda, chęć uzyskania prawdy, popchnie Ewę do pracy, która zmieni bardzo wiele w jej przyszłości.
Kobieta nie spotka się ze wsparciem ani ze strony ukochanego, ani rodziców. W pracy będzie uchodziła za tą, która nie rozumie, co się stało, albo nie chce. I tak Ewa – Niemka, usiądzie naprzeciw swoich rodaków i ich ofiar. Będzie musiała wysłuchać i powtórzyć najgorsze okropieństwa, z jakimi zmierzyli się ci, którzy przeżyli.
Miotana przez emocje, wyparcia i chęci ukarania zbrodniarzy. Dziwnym zachowaniem rodziców i wreszcie własnego narzeczonego.
O czym wiedziała jej rodzina? Jaką tajemnicę skrywał ukochany i kim tak naprawdę była siostra?
Wiele tajemnic zostanie odkrytych, sporo emocji przyniesie przeczytanie tej książki. Czy Ewa odnajdzie spokój i szczęście po przeżyciu wydarzeń, o których nigdy nie miała pojęcia?
Wspomniałam we wstępie, że historie odkrywające prawdę o wojnie, obozach i tych wszystkich zbrodniach, przez wiele lat unikałam. Nie z powodu ignorancji, nie dlatego, że nie chciałam uwierzyć. Chyba bardziej przerażała mnie myśl albo świadomość jak straszny potrafi być człowiek. Jak zło odbiera zdolność do odczuwania emocji, współczucia. Sama nie wiem, jak to określić. Nie chcę sobie wyobrazić kim Ci ludzie byli, co działo się w ich głowach. Jeśli kiedykolwiek, miałabym stać się takim potworem, wolałabym od razu umrzeć.
Świadome krzywdzenie kogokolwiek czy czegokolwiek, przerasta moje zdolności zrozumienia i wyobrażenia. Zadawanie i patrzenie na ból, cierpienie. Nie wiem, dla mnie myśl o tym, jest horrorem. I właśnie z tego powodu unikałam czytania o tym, wyobrażania sobie i świadomości, że to prawda. Tak było. To nie jest żadna fikcja.
I nie jest tak, że teraz nie odczuwam emocji, o których pisałam wyżej. Teraz po prostu staram się z nimi radzić. Byłam ciekawa innej perspektywy. Wiem, że nie wszyscy, a śmiało mogę napisać, większa część Niemców, nie miała pojęcia, co się działo w obozach. Wiem, bo moi dziadkowie byli w takich rodzinach. Opowiadali jakie informacje dochodziły do cywili. Dlatego krzywdzące jest uogólnianie, że wszyscy byli źli. Zasługują na potępienie. No nie, tak nie było. Często nawet żony tych okrutnych ludzi nie wiedziały, czym zajmują się ich kochani mężowie i ojcowie.
W książce możemy zobaczyć, jak bohaterka miota się między chęcią kontynuowania swojej pracy, doprowadzenia do wyroku skazującego na winnych. I tego, ile ją kosztuje powrót do normalnego życia.
Oczywiście autorka pokazuje społeczeństwo podzielone, na dwie grypy. Tych, którzy nie wierzą w oszczerstwa, i drugich, którzy żądają kary.
Gdzieś między tym wszystkim jest rodzina Ewy, jej matka i ojciec, którzy nie potrafią rozmawiać o przeszłości związaną z wojną. Siostra, niewierząca w żadne zarzuty. Zresztą, siostrunia w tej historii to bardzo interesująca postać. Nie wiem, jak ją określić. Bo dla mnie to wyrachowana kreatura. Pewnie dlatego otaczała rozumieniem zbrodniarzy. Jest mi szkoda, że w pewnym momencie, autorka poprowadziła jej wątek w taki, a nie inny sposób. No cóż, zasługiwała na coś zupełnie innego. Mogę napisać tylko tyle, że jej postać wzbudza wiele emocji, tych negatywnych.
W moim odczuciu książka jest dobrze i ciekawie napisana. Myślę, że autorka właściwie ukazała tę drugą stronę. Bo Ewa chce zrozumieć, ale się boi. Prawda jest druzgocąca, a okazanie zrozumienia ofiarą na niewiele się zdaje. W ich oczach jest jedną z nich. Możemy zrozumieć jedną i drugą stronę. Ona nic nie zrobiła, ponosiła winy, za tych, którzy swoją władzę wykorzystali w najgorszy sposób. Natomiast ich ofiary, nie potrafiły oddzielić winnych od nieświadomych prawdy.
Myślę, że warto sięgnąć po W niemieckim domu, jednak jeśli ktoś nastawi się na szczegółowe opisy tragedii obozów, może poczuć niedosyt, ponieważ tutaj autorka skupiła się na bohaterce, jej rodzinie i otoczeniu. Mnie to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Niemniej, nie każdy może tego oczekiwać.
Agnieszka Bruchal