Mam w domu niespełna dwulatkę, ale o \”Kici Koci\” dotychczas zdarzyło mi się jedynie słyszeć. Przeglądając fora i grupy poświęcone książkom dla dzieci, zdążyłam jednak zauważyć, że ta seria jest dla wielu rodziców zmorą. Teraz kiedy w moje ręce wpadła książeczka \”Kicia Kocia i Nunuś. Sprzątamy\”, doskonale rozumiem rodzicielskie odczucia względem tego graficznego koszmarka. Nie ulega jednak wątpliwości, że dzieci wprost uwielbiają Kicię Kocię i Nunusia, a to przecież do nich kierowana jest ta kartonowa seria. Także, Drodzy Rodzice, trzeba zacisnąć zęby i zasiąść do lektury.
Nunuś to brat Kici Koci, jest jeszcze malutki i dopiero uczy się otaczającego go świata. Kicia Kocia pomaga mu w tej nauce. Kolejne tomy serii opowiadają m.in. o Nunusiu na nocniku, w kąpieli, pożegnaniu ze smoczkiem. Najnowsza książeczka opowiada o nauce sprzątania. Kicia Kocia i Nunuś wracają ze spaceru i są cali brudni. Nunuś wszedł w kałużę i ma mokre skarpetki. Kicia Kocia tłumaczy mu, co robimy z kurtką czy butami po powrocie z dworu oraz gdzie wkładamy brudne ciuchy.
Ogromny plus to prostota tekstów oraz obrazków. Jak już wspomniałam, trudno powiedzieć, żeby jakoś specjalnie cieszyły oczy, ale jednak do najmłodszych czytelników przemawiają i najwyraźniej ich bawią. Moja córka przez pierwszy tydzień nie mogła się od tej książeczki oderwać. A słowo \”Nunuś\” bawiło ją bardzo, bo kojarzyło jej się z \”nu nu\”, czyli \”nie, nie/nie wolno\” – za każdym razem, kiedy czytałyśmy imię małego kotka, pokazywała paluszkiem \”nu nu\”.
Nie wiem, w jakim stopniu seria ta sprawdza się w funkcji edukacyjnej… Mamy na półce mnóstwo książeczek przeznaczonych dla dzieci między pierwszym a trzecim rokiem życia i wydaje mi się, że młoda wyciągnęła z nich dużo więcej niż z \”Kici Koci i Nunusia\”. Na mnie ta książeczka nie zrobiła jakiegoś specjalnego wrażenia, ale jestem zdania, że warto mieć na półce choć jedną część serii, ponieważ nigdy nie wiadomo, co przemówi akurat do naszego dziecka. Jestem przekonana, że są maluchy (i rodzice), które z takiej formy będą w stanie wyciągnąć mnóstwo dobrego, dlatego polecam, aby rodzice włączali swoje dzieci w procesy decyzyjne względem lekturowych upodobań.
Żaneta Fuzja Krawczugo