Fiodor Dostojewski to geniusz literatury psychologicznej. Oczywistość tego stwierdzenia budowana była jednak na jego powieściach, bardzo poważnych nawet wówczas gdy ukazują śmieszność człowieka. Natomiast nie każdy zna krótsze formy Dostojewskiego, które bywają nieco innej natury. Takimi są choćby niektóre z jego opowiadań, sięgające po tematykę niesamowitości, nadprzyrodzoności. Lub te opowiadające o przypadkach ludzkich z przymrużeniem oka. Wydawnictwo MG wydało jakiś czas temu tom zawierający cztery spośród takich opowiadań, w tłumaczeniu Władysława Broniewskiego: Białe noce, Cudza żona, Sen wujaszka i Krokodyl. Pozornie są to teksty lżejsze od powieści, jednak pośród śmiechu czy wzruszenia, niosą niemało wglądu w ułomności i cierpienia ludzkiej duszy.
Białe noce. Opowieść sentymentalna to historia… no cóż, sentymentalna. To opowieść o przypadkowym spotkaniu romantycznego młodzieńca cierpiącego na samotność i zakochanej dziewczyny, rozpaczającej nad rzekomo utraconą miłością. Wiele tu naiwności, gwałtowności przeżyć, rozczarowań, smutku i oczekiwania. Jest w tej krótkiej opowieści dużo prawdy o młodości i chyba niejeden czytelnik pokiwa głową nad własną młodością i wrażliwym, niedoświadczonym, niecierpliwym sercem.
Cudza żona jest niezbitym dowodem na poczucie humoru Dostojewskiego. Jest to co prawda opowieść tragikomiczna, a tragedia głównego bohatera, miotanego niepewnością i zazdrością, jest godna współczucia. Jednak ludzkie śmiesznostki-czy to w relacjach miłosnych, czy powodowane przerostem poczucia własnej powagi-ukazano tu w formie tak groteskowej, że nie sposób nie dostrzec wybujałego komizmu przedstawionych sytuacji.
Sen wujaszka to najdłuższe opowiadanie w tomie. Traktuje o ludzkiej hipokryzji, interesowności. Dostojewski zgromadził w opisanych tu postaciach niemal wszystkie możliwe wady. Rozwinął skrzydła badacza ludzkiej natury i wszedł w duszę tej i owej nieszczęsnej postaci-a czasem całej zbiorowości-odkrywając ich małość. Opisane tu wypadki, jakie zaszły w pewnym mieście, związane z próbami bogatego swatania córek, strachu przed mezaliansem, ale i małodusznością idealizowanych kochanków, to karykatura ludzkości. Jednak to przerysowanie zestawione z demaskatorską postawą jednej z postaci, nabiera charakteru lustra. Jedyna osoba, która zachowała jeszcze pewne poczucie przyzwoitości, drastycznie ucina próby usprawiedliwiania i uszlachetniania nieczystych intencji. Wyrzuca w twarz, również sobie, prawdziwą naturę rzeczy i nie pozwala patrzeć inaczej. Trzeźwiąca lektura, choć nie pozbawiona walorów humorystycznych.
Krokodyl ubawił mnie bardziej niż Cudza żona. Historia urzędnika, który dramatycznym zrządzeniem losu został wchłonięty w całości przez krokodyla i tam zamieszkał, to opowieść absurdalna i komiczna, ale też nasuwająca liczne refleksje. Same rozprawy postaci nad charakterem wydarzenia, jakim było niespodziewane zamieszkanie człowieka w krokodylu, to nie tylko przekomiczny obraz ludzkiej głupoty, małości i próby komplikowania rzeczy oczywistych, ale również ciekawa analiza zagadnień społecznych i politycznych. Z tego opowiadania mogłabym cytować zdania hojną ręką, ale za rękojmię geniuszu Dostojewskiego niech posłuży ten jeden urywek: ?Wszystkie wielkie idee i kierunki naszych gazet są niewątpliwie wymyślone przez ludzi wylegujących się na boku [?] Wynajdę teraz cały system socjalny i nie dasz wiary, jakie to łatwe! Wystarczy tylko odejść gdzieś w ustronny kąt albo chociaż dostać się do krokodyla, zamknąć oczy i natychmiast wynajdzie się raj dla całej ludzkości?.
Iwona Ladzińska