Na lotnisku JFK ląduje samolot pasażerski z Europy. Jest to stosunkowo młoda i bardzo nowoczesna maszyna, kiedy więc tuż po lądowaniu, zanika kontakt z wieżą, wszyscy są najpierw zaskoczeni, a potem coraz bardziej zaniepokojeni. Samolot wydaje się po prostu martwy; nie palą się światła, rolety są pozaciągane, nie ma kontaktu z kabiną pilotów. Po przebyciu wszelkich niezbędnych w takiej sytuacji procedur i otwarciu samolotu, okazuje się, że niemal wszyscy pasażerowie (blisko 210 osób) są martwi. Co gorsze wyglądają jakby po prostu spali. Przy życiu pozostały cztery osoby.
Na miejsce zostaje wezwana ekipa zajmująca się epidemiami i chorobami zakaźnymi z Ephraimem Goodweatherem na czele. Po wykluczeniu ataku terrorystycznego, zebraniu próbek i dokładnym zbadaniu samolotu, wszystkie ciała zostają odesłane do kostnic na sekcje, które wykażą zaskakujące wyniki. Mimo że ciała wydają się martwe, nie ulegają stężeniu pośmiertnemu, wręcz przeciwnie, są nad wyraz ciepłe. Mało tego, przy dokładnym zbadaniu okazuje się, że zachodzą w nich niezrozumiałe dla patologów przemiany.
Sytuacja samolotu, bo trudno to nazwać katastrofą, budzi poruszenie dwóch osób.
Jedną z nich jest mulitimioner Eldritch Palmer, człowiek w podeszłym już wieku, ciężko chory na nerki, a jednak o rzutkim umyśle i co najważniejsze, bajecznie bogaty i wpływowy. Na wieść o sytuacji w samolocie, czuje ogromną radość, ma bowiem pewność, że teraz wszystko się zmieni.
Drugą osobą jest stary właściciel lombardu Abraham Setriakin. Sprawa z samolotem budzi w nim uśpione wspomnienia i uzmysławia mu, że oto przyszedł dla niego czas wyrównania rachunków z bestią, która od lat zakłóca jego spokój i gości w jego najgorszych koszmarach. Setriakin dobrze wie, co się dzieje z pasażerami samolotu i że zostało mało czasu, by zapobiec katastrofie.
Ponadto Nowy Jork szykuje się do zaćmienia Słońca. Na kilka minut świat pogrąży się w ciemności, a gdy znowu będzie jasno, już nic nie będzie takie jak przedtem. Głodne krwi wampiry wyjdą na żer.
Guillerma del Toro chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Takie tytuły jak Blade: Wieczny łowca 2, Hellboy czy Labirynt Fauna sygnowane jego nazwiskiem, mówią same za siebie. Te niezwykłe, pełne efektów specjalnych, ciekawych rozwiązań, często epatujące okrucieństwem obrazy, na długo zapadają w pamięć.
Początkowo nie byłam przekonana co do tego, że scenarzysta i reżyser, może być też dobry jako pisarz. Nic bardziej mylnego. Historia o wampirach opanowujących Nowy Jork porywa i nie pozwala się od siebie oderwać.
W ostatnich latach doszło do pewnego oswojenia tych stworzeń; zyskały one ludzki wygląd, ludzkie nawyki, a nawet ludzkie odruchy. Właściwie oprócz faktu, że piją krew, niczym nie różnią się od ludzi. Ba, taki wampir, przystojny i bogaty, przypominający XIX-wiecznego dandysa, stał się nagle ideałem kochanka.
Jednak idąc za głosami wielu, należy pamiętać, że wampiry to przecież tak naprawdę zmarli, ożywieni pewną mocą, utrzymujący się przy życiu, tylko dzięki piciu ludzkiej, (czasem też zwierzęcej) krwi. Nie kierują się sentymentami, nie dają się oswoić, bo już nie są ludźmi. Są wynaturzeniem, drapieżnikiem, czymś co w ogóle nie powinno zaistnieć.
Guillermo del Toro we współpracy z Chuckiem Hoganem poszedł właśnie w tym kierunku. Te wampiry w niczym nie przypominają Draculi z kłami, łysą głową i czarną, powiewającą peleryną. Te wampiry są zupełnie inne. Jakie, nie zdradzę, żeby nikomu nie popsuć przyjemności z czytania. Jest to jednak obraz bardzo krwawy, sugestywny, momentami wręcz odrażający. Koniec z seksownym nakłuciem u nasady szyi i piciem krwi, niczym cennego trunku. Tego już nie ma. Koniec z krucyfiksami i święconą wodą – to już nie działa. Powieść Wirus, będąca pierwszą częścią trylogii, wprowadza do literatury zupełnie nowy typ wampira – potwora. Co za tym idzie pojawi się zupełnie nowy typ łowcy wampirów; w skład ekipy wejdą Eph Goodweather, jego koleżanka z pracy Nora oraz Setriakin. Uzbrojeni w nowoczesną broń, będą tępić kreatury oraz podążać śladem tajemniczego Mistrza, zbuntowanego Pradawnego, który złamał stary pakt.
Kolejne części trylogii zapowiadają się równie ciekawie. Autorzy nie chronią bohaterów, każąc im stykać się ze śmiercią i zmieniającymi się w wampiry bliskimi, co za tym idzie, stają oni przed koniecznością uśmiercania potworów, noszących ślady ich ukochanych.
Książka jest napisana naprawdę realistycznie i bardzo obrazowo, dzięki czemu, bez trudu można sobie wyobrazić, wszystko o czym się czyta.
Polecam nie tylko wszystkim lubiącym poważnie potraktowane, prawdziwe wampiry, ale też każdemu, kto szuka dla siebie dobrego horroru i chce się poczuć trochę ciarek na plecach.
Edyta Krzysztoń