Tak naprawdę nie znamy nikogo. A przynajmniej nie możemy
mieć takiej pewności. Nowopoznanej osobie musimy wierzyć na słowo, przyjmować,
że pracuje w danym miejscu; że ma na imię tak, a nie inaczej; że wychowała się
w tej, a nie innej części świata. Nigdy nie prosimy o akt urodzenia, czy dowód
osobisty; nie odwiedzamy bez powodu w pracy. Zazwyczaj zresztą nikt nas nie
okłamuje. Bo i po co? Ale mógłby, jeżeli tylko by chciał. I o tym właśnie jest \”Tak
dobrze mnie znasz\” A. J. Rich.
Bardzo lubię okładki serii \”Kobieca strona thrillera\”
wydawnictwa Prószyński i S-ka, chociaż nie ze względu na ich niespotykaną
wartość estetyczną – ta jest raczej przeciętna (czarno-białe zdjęcie polowy
kobiecej twarzy) – lecz z powodu swoistego rodzaju dopisków przed tytułami. W
tym przypadku właściwe \”Tak dobrze mnie znasz\” poprzedza \”Wydaje ci się, że…\”,
co całkowicie zmienia oczekiwania wobec lektury. W jednej chwili ze
spodziewanego romansu robi się kryminał.
Morgan Prager ma trzydzieści lat i właśnie pisze pracę
magisterską z wiktymologii o patologicznym altruizmie. W wolnym czasie pomaga
zwierzętom. Planuje także ślub z Bennettem. Jednak wkrótce okazuje się jak
kruche podstawy ma zbudowany przez nią świat. Gdy pewnego dnia wraca do domu,
za drzwiami czekają na nią umazane krwią psy, a w sypialni spoczywa rozszarpane
ciało jej narzeczonego. Pozornie wszystko wydaje się jasne. A jednak. To
dopiero początek dramatycznej historii o manipulacji i fałszywych osądach.
A. J. Rich to tak naprawdę pseudonim artystyczny dwóch
przyjaciółek (a nawet trzech). Kathy Rich doświadczyła rzeczy podobnej do tej
opisanej w powieści (romansu z mężczyzną, który podawał się za kogoś innego,
niż był w rzeczywistości, jednak zmarłej zanim zdążyła przelać ją na papier.
Podjęły się tego Amy Hempel oraz Jill Ciment – biorąc za inspirację historię
pochowanej, skonstruowały \”Tak dobrze mnie znasz\”.
Powieść zaczyna się z wysokiego C. Dramatycznego wejścia nie
powstydziłby się sam Hitchcock. Nie dość, że jest trup, to jeszcze krwiożercze
bestie. Dalej niestety \”Tak dobrze mnie znasz\” przyjmuje raczej nastrój
minorowy i jakościowo spada, aż do mniej niż przeciętnego finału. Napięcie,
które uderza czytelnika po spotkaniu z pierwszymi stronami zmienia się szybko w
emocjonalnie bezbarwną historyjkę, co boli o tyle, że sam pomysł miał spory
potencjał.
Tak naprawdę w \”Tak dobrze mnie znasz\” od pewnego momentu
nie dzieje się nic konkretnego. Bohaterka podróżuje od jednej kobiety do
drugiej, zastanawiając się w wolnych chwilach, jak mogła dać się tak dalece
oszukać i czy nadaje się do wymarzonego zawodu. Wpada także w stany zazdrości o
reprezentującego jej zwierzęta adwokata, jakby zapominając, że psy zagryzły
właśnie jej narzeczonego. W innych momentach skupia się na czworonogach i
przygarnia kolejną przybłędę mimo faktu, że toczy się sprawa o uśmiercenie tych,
którymi do tej pory się zajmowała. Intryga, przez większość czasu smętna i bez
wyrazu, rozwiązuje się w szatańskim, pozbawionym nastrojowości tempie
dziesięciu ostatnich stron. Bohaterka po prostu doświadcza nagłego olśnienia.
Nie jest to zresztą zadziwiające, bowiem jej nierealność i
psychologiczne ubóstwo czynią ją idealną kandydatką dla nieprawdopodobnych
zdarzeń i zwrotów akcji – są tak samo prawdopodobne, jak istnienie jej samej. Czytelnik
poznaje bohaterkę w trybie losowym. Historie z życia Morgan, chociaż
dramatyczne, pojawiają się bez ładu i składu. Tak naprawdę nie wiadomo, co
pisarki zamierzały osiągnąć.
Językowo jest po prostu przeciętnie. W tej sferze historia
nie robi absolutnie żadnego wrażenia. Styl autorek jest informacyjny, prosty,
bez nadmiernej opisowości czy pochylenia się nad rozbudowaniem konstrukcji
zdań. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że brak wszystkiego naraz nie
pozwolił narodzić się żadnej atmosferze, która wywołałaby dreszczyk emocji. A
przecież na tym opiera się thriller.
Po pierwszych stronach miałam nadzieję, że \”Tak dobrze mnie
znasz\” dorówna innej książce z serii wydawniczej \”Kobieca strona thrillera\” – \”Pozwolę
ci odejść\” Clare Mackintosh – jednak nawet się do niej nie zbliżyła. Intryga
miała potencjał, ale sposób jej podania pozostawia naprawdę wiele do życzenia.
Szkoda.
Alicja Górska