Elżbieta
Cherezińska to jedna z nielicznych pisarek, po której książki śmiało mogę
sięgać w ciemno, z przekonaniem, że nie tylko mnie nie zawiodą, ale okażą się
pasjonującą i niezapomnianą przygodą. Tak właśnie było, kiedy zaczytywałam się
\”Północną drogą\” i \”Odrodzonym królestwem\”, z każdym
kolejnym tomem coraz mocniej zachwycając się barwną, soczystą prozą i
wielowymiarowością tak sylwetek bohaterów, jak i fabuły osadzonej w moich
ulubionych, średniowiecznych realiach. Niemniej jednak po \”Turniej
cieni\” sięgałam z lekkim wahaniem: XIX-wieczna historia, z naciskiem na
okres zaborów, nasze powstania narodowe czy Wielką Emigrację, nigdy nie jawiła
mi się w najmniejszym choćby stopniu intrygująco i nie byłam pewna, czy nawet
znakomita proza Cherezińskiej jest w
stanie temu zaradzić.
Nagle
jednak okazało się, że ten fragment historii wcale nie jest nudny, a wręcz
przeciwnie. Cherezińska utkała fascynujący, wielobarwny gobelin XIX-wiecznej
wielkiej polityki angażującej europejskie mocarstwa w tzw. Wielką Grę,
wplatając weń nici i naszych dziejów oraz losy Polaków, którzy w tym turnieju
cieni odegrali swoje wielkie, znaczące role – i to pomimo faktu, że Polski na mapach
świata wówczas nie było.
Upadające
powstania, zsyłki na Sybir, konspiracja, skłócona emigracja i inwigilujące jej
szeregi carskie tajne służby -aż trudno uwierzyć, że dalej na wschód, w Azji
Środkowej, toczyła się podskórna rozgrywka o jakże wysoką stawkę, trwała
rywalizacja między dwiema potęgami – Anglią i Rosją – o dominację i wpływy na
tych dzikich, słabo poznanych terenach, o kluczowym strategicznym znaczeniu dla
układu sił w ówczesnej Europie. W czasie, gdy Polacy modlą się o wielki
konflikt zbrojny angażujący europejskie mocarstwa, tylko w tym upatrując szansy
na odzyskanie ojczyzny, Anglia i Rosja próbują podporządkować sobie Afganistan
i zapewnić przychylność jego nieprzewidywalnych przywódców. Niezrozumienie
tamtejszej kultury, poczucie wyższości i pogarda względem tubylców,
nieznajomość terenów utrudnia pracę szpiegów i dyplomatów, generuje mniej lub
bardziej tragiczne w skutkach wpadki, mogące przechylić szalę zwycięstwa na
jedną ze stron konfliktu. W tej sytuacji na wagę złota są ludzie, którzy z
rdzenną ludnością potrafią znaleźć wspólny język – dosłownie i w przenośni – i
wykazać się talentami dyplomatycznymi. Kimś takim jest jeden z głównych
bohaterów powieści, Polak Jan Witkiewicz, w młodości zesłany na Sybir za udział
w spisku, ułaskawiony przez cara i zmuszony do współpracy, kiedy dostrzeżono
jego niezwykły talent do języków i zdolność zjednywania sobie afgańskich
przywódców klanowych, zdobywania ich zaufania i szacunku. Wkrótce okaże się, że
nie tylko carscy dyplomaci chcieliby wykorzystać Witkiewicza w swej rozgrywce, jednak Jan nie
godzi się być tylko pionkiem w grze, jakim chcieliby go widzieć mocodawcy, a
pełnić w niej zgoła inną rolę?
Czytelnika,
odkrywającego losy Witkiewicza, czekają nie lada emocje: to postać skryta,
enigmatyczna i niemal do końca nie ma stuprocentowej pewności, na czyją rzecz
pracuje; sposób, w jaki wyprowadza w pole służby dyplomatyczne i wywiady
mocarstw, jest po prostu brawurowy i imponujący, dostarczający niezapomnianych
wrażeń i trzymający w nieustannym napięciu.
Zupełnie
innym typem człowieka jest drugi z głównych bohaterów \”Turnieju cieni\”, Rufin
Piotrowski, najsłynniejszy bodaj uciekinier z syberyjskiej katorgi. Jest wzruszający,
ale i irytujący w swej prostoduszności, naiwnej wierze w rodaków i idealistycznym
patriotyzmie. Choć przez emigrację niedoceniony i nie traktowany poważnie, na
własną rękę wyrusza do kraju, skąd wiodą go na Sybir – ale to właśnie dzięki
specyficznemu charakterowi udaje mu się wywieźć w pole swoich prześladowców i
uciec z niewoli, a nawet wpaść na trop Witkiewicza poszukiwanego przez dwa
wywiady! Perypetie Rufina, jego ucieczka z niewoli nie są może tak emocjonujące
jak wywiadowcza gra Witkiewicza, niemniej jednak wyjątkowo przykuwają uwagę i
budzą niekłamaną ciekawość.
Przeciwwagą
dla tych dwóch pozytywnych postaci jest trzeci główny bohater – hrabia Adam
Gurowski, zdrajca, który zaprzedał się carowi, znienawidzony w kraju i kręgach
emigracji. Postać kontrowersyjna, ale i niejednoznaczna, broniąca swoich
przekonań – poniekąd nawet profetycznych – bez względu na wszystko. Cechuje go
pewien tragizm -wydaje mu się, że mimo \”opieki\” carskich agentów jest w stanie
kształtować swój los, podczas gdy pozostaje marionetką w ich rękach, zabawką
Leoncjusza Dubelta, kontrolującego, przewidującego każdy jego ruch, reakcję i
zachowanie w sposób co najmniej niepokojący. Trudno tę postać obdarzyć
sympatią, może jednak budzić współczucie, z pewnością jednak śledzenie jego
losów jest idealną odskocznią od perypetii Witkiewicza i Piotrowskiego.
Elżbieta
Cherezińska zdążyła przyzwyczaić swoich czytelników do znakomitych kreacji
sylwetek bohaterów – także w \”Turnieju cieni\” ten aspekt nie zawodzi, galeria
intrygująco nakreślonych, pełnokrwistych postaci przesuwa się przed oczami
czytelnika jak żywa; każda z nich, czy to pierwszoplanowa czy zgoła
epizodyczna, jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, wiarygodna pod
kątem historycznym, jak i psychologicznym. Najlepszym tego przykładem są wyżej
wymienieni protagoniści ? postaci autentyczne o życiorysach tak
niewiarygodnych, że wydają się być żywcem wyciągnięte z kart powieści
przygodowej. Autorce udało się
przykurzonym, zapomnianym XIX-wiecznym bohaterom nadać głębi, barw,
wydobyć ich charakter, ducha, ożywić wręcz. I udało jej się to znakomicie:
wszyscy bohaterowie biorący udział – bezpośrednio lub pośrednio – w Wielkiej
Grze to postaci wyraziste, z charakterem, niejednoznaczne, zaś ich zachowania,
reakcje i czyny – doskonale i wiarygodnie umotywowane. I czy jest to cyniczny
lord James Hamilton, angielscy superszpiedzy Claude Wade i Alexander Burnes,
carski agent Leoncjusz Dubelt czy błyskotliwy dziennikarz Harry McGonagall – żaden z nich nie pozostawia czytelnika obojętnym, wywołuje szeroką gamę emocji – i mimowolny podziw dla ich przenikliwości, dalekowzroczności, zimnej krwi czy
inteligencji, dzięki którym starają się odnieść zwycięstwo nad przeciwnikiem.
To fascynujące móc śledzić walkę wywiadów i pojedynki agentów – jak choćby
genialne starcie Witkiewicza z Burnesem w Kabulu – jak też obserwować, jak
liczne, pozornie ze sobą niepowiązane wątki, splatają się w spójną,
oszałamiającą swym rozmachem całość.
Cechą
charakterystyczną prozy Cherezińskiej są barwnie, z wielką starannością o
historyczną wiarygodność, wykreowane realia; niezależnie od tego, czy akcja
toczy się na azjatyckich stepach, w angielskich posiadłościach, paryskich
przytułkach czy na ziemiach polskich pod rosyjskim zaborem – zachwycają
prawdopodobieństwem, bogactwem i dbałością o szczegóły, ale i to nie wszystko.
Zwraca uwagę to, jak doskonale oddała autorka mentalność poszczególnych
narodowości, jak świetnie uchwyciła charakterystyczne (nie stereotypowe) dla
nich cechy – czy to Anglików, Rosjan, Afgańczyków, czy Polaków. I choć
początkowo trudno rozeznać się w fabule, ogarnąć wszystkie, jakże liczne,
wątki, ich znaczenie, powiązania między nimi oraz role poszczególnych bohaterów
w intrydze, wraz z rozwojem fabuły wszystkie elementy układanki zaczynają
wskakiwać na swoje miejsce. Wtedy czytelnikowi pozostaje jedynie zachwycić się
wewnętrzną spójnością i misterną konstrukcją fabuły oraz rozmachem i brawurą, z
jakimi autorka prowadzi go poprzez zawiłości i meandry intrygi.
\”Turniej
cieni\” to powieść fascynująca – w najgłębszym znaczeniu tego słowa. Poza
wszystkimi zaletami, o których starałam się opowiedzieć, posiada jeszcze jedną,
zupełnie zaskakującą, choć przecież proza
Cherezińskiej ma to do siebie, że czytelnik mimowolnie czuje dumę z
własnego kraju i własnej historii, nawet, jeśli jej źródłem są czasy nie do końca
temu uczuciu sprzyjające – tak było choćby w przypadku rozbicia dzielnicowego,
wspaniale przedstawionego w \”Koronie śniegu i krwi\”. W tej powieści jest
podobnie: okres zaborów i powstań narodowych większości czytelników raczej nie
jawi się jako szczególnie ciekawy, ja sama na lekcjach historii im poświęconych
umierałam z nudów, irytowała mnie niemoc i kłótliwość polskiej emigracji,
nieumiejętność porozumienia się, a więc typowo polskie cechy i mentalność,
dziwnie aktualne także w dzisiejszych czasach. Cherezińska sprawiła, że udało
mi się spojrzeć głębiej i dostrzec prosty fakt, że nawet w czasach, kiedy
Polska nie istniała na mapach świata, Polacy mieli znaczący ? choć nie zawsze
oczywisty ? wpływ na losy całego kontynentu. A nawet dwóch. I że polska emigracja
to nie tylko swary i konflikty, ale także upór, determinacja i wola działania – i działanie, na wielu różnych frontach. Jeśli jeszcze zastanawiacie się, czy
powinniście \”Turniej cieni\” przeczytać – naprawdę muszę dodać coś więcej?
Karolina Małkiewicz