Za każdym razem,
gdy zaczynam pisać recenzję kolejnego tomu z serii Rosemary Beach, mam ogromny
problem z napisaniem wstępu, ponieważ nie chcę znowu powtarzać tego, jak
wielkim sentymentem darzę autorkę i tę konkretną serię, ale równocześnie wydaje
mi się, że nie mogę o tym nie wspomnieć. Liczę bowiem na to, że może już sam
wstęp zachęci kogoś do przyjrzenia się twórczości autorki z bliska, a to jest
moim głównym celem.
Grant
i Harlow nadal są w sobie szaleńczo zakochani, ale po dramatycznym rozstaniu
Harlow odizolowała się od świata i zostawiła miłość swojego życia ze złamanym
sercem i poczuciem niewyobrażalnej straty. Mężczyzna robi wszystko, aby
odnaleźć swoją ukochaną i naprawić błędy, ale nie jest to łatwe. Nie wie on
także o najważniejszym – Harlow jest w ciąży, która zagraża jej życiu.
Czy perspektywa utraty najważniejszej osoby na świecie, nie okaże się zbyt
trudna do zniesienia i nie zmusi Granta do odwrotu i ucieczki? Czy w obliczu
śmierci, dziewczyna postanowi pozbyć się problemu?
Poprzedni
tom przedstawiający losy Harlow i Granta był mocno emocjonalny, gdyż dopiero
wprowadzał nas w rodzącą się między nimi zażyłość. Bohaterowie nadal się
docierali i poznawali. Tym razem sytuacja wygląda zupełnie inaczej, ponieważ
przez sporą część książki są oni z dala od siebie, a kiedy już odnajdują się na
nowo, okazuje się, że istnieje ryzyko, iż znów się rozstaną – tym razem już na
zawsze. To sprawiło, że czułam bezbrzeżny niepokój, bo mimo tego, że Abbi
Glines nie sięga raczej po dramatyczne środki, zaskoczyła mnie już tyle razy,
że nie mogłam być niczego pewna.
Ta
powieść opowiada przede wszystkim o odwadze oraz o bronieniu własnych przekonań
i ideałów. Abbi Glines ukazała tym razem młodych ludzi obezwładnionych strachem
przed utratą ukochanej osoby i walczących o własne marzenia. Czuję, że ten tom
spokojnie można nazwać najbardziej poruszającym ze wszystkich, które dotychczas
się ukazały. Autorka przemyciła tu wielką miłość, która wystawiona na okrutnie
ciężką próbę, musi stawić czoła całemu światu i zawalczyć o postawienie na
swoim.
Bardzo
mocnym atutem tej książki, jest zestawienie ze sobą dwóch bezwarunkowych
miłości, czyli miłości partnerskiej z rodzicielską. Uważam, że Glines w sposób
perfekcyjny przedstawiła, jak ciężko jest wybrać spośród nich jedną, która
okaże się być tą większą, silniejszą, głębszą.
Podobała mi się postawa Harlow. Jej upór i bezkompromisowość, a także jej wiara
w siebie i własne możliwości. Grant także zaimponował mi swoim zachowaniem i po
raz kolejny udowodnił, że nie bez powodu pokochałam go już w pierwszym tomie
serii Rosemary Beach.
\”Daj
nam ostatnią szansę\” zostało napisane w sposób bardzo przystępny i lekki.
Tej książki się nie czyta, ją się pożera. Abbi Glines kolejny raz pokazała się
w najlepszym możliwym świetle i bezapelacyjnie skradła kolejny kawałek mojego
serca (choć możliwe, że już od dawna trzyma je całe w garści).
Uwielbiam to, że bohaterowie, których poznałam podczas czytania wszystkich
siedmiu tomów, stali się mi tak bliscy, jak realni przyjaciele. To wspaniałe,
że autorka wykreowała tak liczne grono postaci, którym nie brakuje werwy, ikry
i krwistości. Jej wyimaginowany świat kolejny raz mną zawładnął, pochłonął i
oderwał od rzeczywistości, a to jest dla mnie w książkach najważniejsze.
Nie
chce mi się wierzyć, że wśród czytelników New Adult jest ktoś, kto nie zna
twórczości Abbi Glines. Jednak, jeśli istnieją osoby, które przez ostatnich
kilkanaście miesięcy chowały się w jaskiniach, podziemiach lub w świecie, w
którym nie mówi się o książkach, to właśnie do nich kieruję moje słowa zachęty
i namawiam, by jak najprędzej sięgnęły po tę serię. Czuję, że reszty namawiać
nie trzeba, ponieważ wydaje mi się, że gdy ktoś choć raz wjechał z bohaterami
do Rosemary, nie wyjedzie stamtąd już nigdy.
Martyna Lewandowska