Absurd i groteska to najlepsze sposoby przedstawiania rzeczywistości,
która bardzo często wymyka się zdrowemu rozsądkowi. Humor pozwala oswajać sprawy,
które denerwują i budzą strach. Doskonale wiedział to twórca najmniejszego
teatru świata – Konstanty Ildefons Gałczyński – kojarzony współcześnie
najczęściej z Teatrzykiem Zielona Gęś.
Miniaturowe scenki publikowane były
od 1946 roku w \”Przekroju\”. Obecnie wydawnictwo Prószyński i S-ka przygotowało
nowe wydanie tekstów najmniejszego teatru świata. Pięknie wydany pod względem
edytorskim tom w twardych okładkach ze wstępem Tomasza Stępnia
zawiera teksty \”bez skreśleń i cenzury\”.
Poczucie
humoru Gałczyńskiego nie zestarzało się ani trochę. Być może autor ciągle nie
ma sobie równych, jeżeli chodzi o kpinę, groteskę, dowcip i ironię. Dlatego też
warto zaopatrzyć się w \”Zieloną Gęś. Najmniejszy teatr świata\”. Lektura tej
książki pozwoli czytelnikowi z dystansem spojrzeć na to, co się dzieje współcześnie.
Bohaterowie \”Zielonej Gęsi\” to doskonale znani: Alojzy Gżegżółka, Prof. Bączyński,
Hermenegilda Kociubińska, Osiołek Porfirion, Pies Fafik, Piekielny Piotruś i
in.
W
miniaturowych scenkach Gałczyńskiego nie dzieje się praktycznie nic, nie ma
akcji, punktu kulminacyjnego, a czytelnik czeka na coś, co się nigdy nie
zdarza. Śmieje się więc sam z siebie albo złości na autora, że tak go oszukał.
W utworach dominują parodia i groteska. Podczas czytania ma się wrażenie, że
nawet czytelnik został tu sparodiowany. Gałczyński drwi z gatunków, z teatru, z
przyzwyczajeń odbiorcy. Nie ma dla niego tematów tabu. Kpi również z ważnych
symboli literackich i biblijnych, z polskiej obyczajowości oraz historii.
Teksty
Gałczyńskiego są aktualne i chętnie czytane współcześnie, ponieważ w
mentalności Polaków od wieków nic się nie zmienia. Drwina, groteska i humor
pozwalają na zachowanie dystansu do siebie i świata.
A
jaki jest sposób Gałczyńskiego na dobry humor? Na to pytanie odpowiada jedna ze
scenek, w której Piekielny Piotruś przywiązuje lewą nogę Gżegżółki do łóżka
zielonym sznurkiem. Może większa liczba \”zielonych sznureczków w Polsce?
[1] załatwiłaby sprawę\” A jeszcze jak się doda do tego zaproszenia, które od
czasu do czasu pojawiają się w didaskaliach, na przykład \”na pyszne flaczki z
papryką\”[2], to życie od razu nabiera innych kolorów, nawet jeżeli przed chwilą
czytaliśmy o tym, jak Lekkomyślny Młodzieniec \”Ogląda w Szpilkach dwuznaczne
rysunki, dostaje wypieków, pokrzywki, egzemy i umiera w konwulsjach, opuszczony
przez wszystkich\”. [3]
Niewątpliwie \”Zielona Gęś\” to książka, którą trzeba mieć na swojej półce. Nie wymaga
czytania od deski do deski, ale może uratować przed smutkiem niejeden dzień.
Wystarczy sięgnąć na chybił trafił po jeden z tekstów i przypomnieć sobie, że \”życie jak osioł ucieka\” [4].
Anna Sakowicz
[1] Konstanty Ildefons Gałczyński:
Zielona Gęś. Najmniejszy teatr świata. Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2015,
s. 76