Już
szósty tom, a przecież jeszcze nie minęło pół roku od kiedy
zaczęła się moja przygoda z Dianą Gabaldon. Jeszcze dwa tomy i
będzie koniec. Nie przypuszczałam, że doczytam do tego momentu, a
jednak wewnętrzny imperatyw i jednak taka zwykła, ludzka ciekawość
były silniejsze niż wszystko. Teraz oczywiście będę oczekiwała
dwóch ostatnich części. Chociaż to opasłe tomiszcza, zagrażają
moim regałom oraz integralności mojej czaszki. Ale co tam czaszka,
ciekawa jestem jak to się skończy.
Kontynuacja
opowieści o Claire, która przenosi się w czasie i odnajduje tam
swoją wielką miłość, Jamiego, buntowniczego Szkota, który jak
się zdaje ma talent do przyciągania kłopotów. Gdy już się
wydawało, że osiedlili się w Nowym Świecie i znajdą nowe życie,
zapominając o okropnościach z kontynentu to zaczyna wisieć nad
nimi niczym miecz Damoklesa widmo wojny o niepodległość, wiadomo,
że ich nie ominie. Oczywiście problemy w Ameryce są i to liczne,
niewolnictwo, rdzenni mieszkańcy. Lata mijają a Claire i Jamie
wciąż się kochają, także ich córka wiedzie dobre, pełne
miłości życie, chociaż również i jej domostwa nie omijają
problemy.
Kto
by pomyślał, tyle tomów, a autorce wciąż nie skończyły się
pomysły, to prawie jak z naszymi politykami, tyle lat toczy się ta
zabawa, a jednak wciąż nas zaskakuje. To podobnie jest z autorką.
Z każdym tomem może się wydawać, że no już nic nowego nie
będzie, no jakie emocje? Po tylu tomach, pal sześć liczbę tomów,
ale liczba stron, to robi wrażenie! A jednak autorka wyobraźnię ma
płodną i na brak pomysłów nie może narzekać. Jej wykształcenie
biologiczne wciąż daje nam o sobie znać, nie tylko drobiazgowymi
opisami roślin, ale również, jak to w tej serii, licznymi opisami
życia w alkowie. Ja nadal uważam, że mogłoby być tego mniej, że
nie wspomnę o tym, że dialogi bohaterów, podczas wspomnianych scen
są, delikatnie mówiąc, lekko plastikowe.
No
tak, więc co sądzę o tym tomie? Ano nie jestem źle nastawiona.
Książka jest dynamiczna, dzieje się wiele, akcja gna. Podoba mi
się to jak autorka wplata wydarzenia historyczne, prawdziwą
historię Ameryki do życia bohaterów. Bardzo podoba mi się,
wyłączywszy sceny łóżkowe, relacja Jamie-Claire, pełna miłości,
czułości, taka prawdziwa opoka. Romantyczne piękno. Coś
wspaniałego.
Zakończenie
książki, budzi moją wielką ciekawość. Tym niecierpliwiej czekam
na kolejne dwa tomy. Ciekawa jestem, jaki ta historia będzie miała
finał. Czy takie historie powinny mieć finał?
Z
uwag jakie mam prócz owych scen miłosnych i dialogów podczas nich…
to drażni mnie słynna już Angliszka,
o Angielczykach nie wspomnę. Ta Angliszka
leży mi na wątrobie już od jakiegoś czasu, kojarzy mi się z
liszajem i ewidentnie gryzie mnie w uszy. Ale wyłączywszy te
zarzuty to ja już się nawet nie czepiam.
Wiem,
że fani tej serii i tak capną tę książkę, ostrzegam jednak jest
solidna… dobrze, że ta seria nie wydawana była w twardych
oprawach, bo byłaby śmiercionośna.