Chyba
najbardziej do przeczytana książki
zachęciła
mnie ilustracja okładkowa.
Postać kobiety w
czerwonym płaszczu,
niosącej walizkę,
odwróconej plecami do oglądającego
ją czytelnika, rozbudziła
moją ciekawość.
Reszty dopełnił
blurb na tylnej części
okładki; sugerował
odkrywanie rodzinnej tajemnicy przyprószonej wojenną
zawieruchą zapomnienia.
Jednak tak naprawdę opis
ten nawet w części nie
odzwierciedla tego, co kryją
w sobie karty książki.
Umieszczona na nich historia jest o niebo lepsza i tak wciągająca,
że przeczytałam
ją w jedno niedzielne
popołudnie. Powieść
jest po prostu wspaniała
i choć, a może
właśnie
dlatego że pozostawia po
sobie uczucie goryczy, długo
nie da o sobie zapomnieć.
Ameryka, czasy
współczesne. Kiedy
umiera babcia młodej
Amerykanki Felicity, a jej matka niespodziewanie wyrusza w podróż
do Rzymu, kobieta jedzie jej śladem
przekonana, że wydarzyło
się coś
ważnego. Jej matka
Martha, zawsze była osobą
egzaltowaną i przesadnie
pobożną,
więc ten nagły
wyjazd może zapowiadać
nawrót jej manii. Bytność
w Rzymie pozwala obu kobietom odkryć
mroczną i bolesną
przeszłość
rodziny, sięgającą
czasów prababki Felicity, słynnej
śpiewaczki operowej.
Okazuje się, że
podjęte przed laty
decyzje, zaważyły
na życiu kolejnych kobiet
z tej rodziny.
Monachium lata
20 i 30 XX wieku. Stopniowo nasilający
się reżim
faszystowski kładzie się
cieniem na szczęśliwym
życiu śpiewaczki
operowej Elisabeth Malpran i jej męża
Gustava. Kiedy Niemcy porywa szaleństwo
ideologii, a prześladowania
ludności żydowskiej
przybierają na sile,
wszystko to, co dotąd
stanowiło o ludzkim
człowieczeństwie
obraca się w niwecz za
sprawą charyzmy jednego
niepozornego człowieka.
Kiedy Elisabeth
w trosce i lęku o losy
swojej rodziny wiąże się
z wysoko postawionym niemieckim oficerem Albrechtem Brunnmannem, nie
jest w stanie przewidzieć,
jak potoczy się dalsze
życie dorastającej
córki Deborah i małoletniego
synka Wolfganga. Nie może
w żaden sposób domyślić
się, jak to nowe życie
wpłynie na rozwój
osobowości córki, która
będąc
tak młoda, już
zdążyła
zobaczyć rzeczy, których
nawet osoba dorosła
oglądać
nie powinna.
Powieść
zaczyna się trochę
jak rodzinna saga. Śledzimy
domowe życie Gustava i
Elisabeth, narodziny ich dzieci, wspólne plany i marzenia. W tle
słychać
echa rosnącej w siłę
ideologii, która początkowo
wydaje się niewiarygodna
i nie mająca sił
na utrzymanie się. Jednak
nienawiść szerzy się
jak zaraza, jak zaprószony naprędce
ogień i w ciągu
kilku lat ogarnia cały
kraj. Dorastająca
Deborah, początkowo
nieświadoma, z czasem
coraz szerzej otwiera oczy na to, co dzieje się
praktycznie pod jej nosem. Z Berlina przenosimy się
do Krakowa i obracając
się, razem z główną
bohaterką, w kręgu
wysoko postawionych Niemców, śledzimy
dramat ludności
żydowskiej oraz działania
ruchu oporu. Ukazanie tych wydarzeń
z punktu widzenia młodej
dziewczyny, będącej
w połowie Żydówką,
daje niesamowity efekt. O szczegółach
przemiany bohaterki nie będę
się rozpisywać,
aby za wiele nie zdradzić,
powiem tylko, że choć
początkowo oceniałam
Deborah bardzo surowo, przypisując
jej młodzieńczą
głupotę,
po dłuższym
zastanowieniu niemal rozumiem mechanizm, który nią
kierował i to właśnie
ją ostatecznie
rozgrzesza.
Trochę
nie podoba mi się tytuł
tej powieści, bo może
sugerować romans na tle
wojny, a to byłoby
spłyceniem fabuły.
Jednak, kiedy przypomnę
sobie poświęcenie
Elisabeth, jestem w stanie na taki tytuł
się zgodzić.
Powieść Miłość
w czasach zagłady,
jest krótko mówiąc,
świetna. Doskonale
ukazuje mechanizmy nasilającej
się ideologii i to jak
wpływała
ona na życie ludzi, jak
degenerowała jednostki.
Polecam ją nie tylko
miłośnikom
powieści historycznych.
Świeżość
i głębia autorskiego
spojrzenia Hanni Munzer, z pewnością
przypadną do gustu wielu
czytelnikom. Jej powieść
to pozycja warta uwagi. Polecam!