Przeczytałam, Jestem z siebie dumna
ponieważ science fiction nie czytam, nie oglądam, nie interesuje
się tym, bo nie są to za bardzo moje klimaty.. Dlaczego więc Chór
zapomnianych głosów? Ponieważ byłam ciekawa jak to nasz
sławny Mróz wykaże się w tematyce innej niż czasy drugiej wojny.
Z dwojga złego wybrałam fikcję. Nie było lekko, na szczęście
miałam pewne przygotowanie w terminologii, że tak ujmę, kosmicznej
i żaden parsek nie był mi straszny.
O samej książce za momencik, muszę
ale to muszę wspomnieć o okładce, jak każdy wie na okładki
zawsze zwracam uwagę. I niestety znowu będę narzekała, no cóż
poradzić. Okładka jest okropna. Gdyby nie fakt, iż Remigiusz Mróz
stał się wielkim odkryciem w ostatnich latach to uwierzcie nie
zwróciłabym uwagi na ten tytuł. Uważam, że okładka bardziej
zniechęca niż przykuwa wzrok. Na szczęście to tylko moje skromne
zdanie, nikt nie musi się z nim zgadzać.
Przejdźmy do wnętrza, do tego
świata kosmicznego, strasznego i ogólnie niebezpiecznego. Aha,
właśnie. Imiona bohaterów. Hakon, Ellyse i nie wiem co jeszcze.
Język sobie łamałam chcąc wypowiedzieć na głos, po nie wiem ilu
próbach odpuściłam.
Zastanawiam się od czego zacząć i
na czym skończyć by nie zdradzić zbyt wiele. Sam początek chyba
jest najbardziej paskudny pod względem dokładnych opisów tego co
ukazuje się oczom głównej postaci, astrochemikowi Hakonowi (nie
wiem czy to imię się odmienia? ) Tak więc Hakon Lindberg budzi się
z kriogenicznego snu i zamiast spotkać z resztą załogi, widzi same
szczątki, ciała wyglądają paskudnie, obrzydliwie wręcz
przerażająco. Przemierzając pomieszczenia statku okazuje się, że
jako jedyny przeżył, no nie licząc nawigatora Dija Udin Alhassana
(kocham Mroza za wyobraźnię do tworzeniach takich imion, jeżeli
źle je odmieniam wybaczcie, nie mam pojęcia jak je napisać
poprawnie). Dwaj ocaleni próbują rozwiązać zagadkę zaistniałej
sytuacji. Nie wiadomo kto, bądź co przyczyniło się do tak
makabrycznego zabójstwa całej załogi. Jak do tego doszło. Czy
zagrożenie dalej czyha ukryte w zakamarkach pokładu. Między czasie
do jednego ze statków nadchodzi sygnał alarmowy z Accapitera ,
załoga po naradzie decyduje się ruszyć na pomoc. W tym czasie
Hakon i Alhassan sprzątają pozostałości z tych, którzy padli
ofiarą czegoś. Jakby nie było nie mają zamiaru siedzieć w
towarzystwie rozpłatanych ciał (ja
też bym nie chciała). Kiedy już uprzątnęli postanowili w
odpowiednim czasie wejść w kolejny kriogeniczny sen, by dożyć
chwili gdy doleci do nich pomoc. No i poszli spać. Kiedy się
obudzili stwierdzili, że żyją. Jeszcze…
Jakie będą dalsze losy tych
dwóch, z czym się napotkają w przestrzeni kosmicznej i jakie
zakończenie a będzie miała wypraw?
Niestety nie mogę
więcej napisać z fabuły żeby nie zdradzić zbyt wiele. Ogólnie
jak dla mnie książkę czytało się ciężko. Nie była nudna, ale
te wszystkie zwroty, terminy których nie znam, i nie znałam, po
prostu obciążały mi mózg. Naprawdę. W ogóle klimat mroczny,
chwilami straszny. Nie wiedziałam już czego mam się bać, co
oczekiwać z każdą kolejną stroną. Spodziewałam się biegających
potworków, które kojarzą mi się z filmu Obcy . Tutaj było
zupełnie inaczej. Dwie najważniejsze postaci Hakon i Dija Udin,
chyba najbardziej zabawne były dialogi między tym dwojgiem. Niby
niepewna sytuacja, wyczuwalne jest napięcie, gdyż zagrożenie czyha
za tak zwanym rogiem, a oni idą i się przekomarzają, nie ma to jak
czarny humor w kosmosie. Tego było mi trzeba.
Ogólnie książka jest napisana
bardzo ciekawie. Tylko dla mnie im dalej w przygody – chyba tak to
mogę ująć, miałam problem z ogarnięciem tego co się dzieje.
Jestem pewna, że to tylko mój mózg nie nadążał, niestety jestem
oporna do zrozumienia lat świetlnych, wyprzedzania przeszłości czy
tam przyszłości. Dla mnie to magia. Niemniej jednak jestem pewna,
że fani Science Fiction będą zadowoleni. Mnie ciekawiło jakie
będzie zakończenie, kto okaże się kim, w pewnym sensie jednej
rzeczy się domyślałam, może nie dokładnie, ale byłam na dobrym
tropie.
Zakończenie, zakończenie mnie nie
zaskoczyło tylko dlatego, że po dwudziestej stronie stwierdziłam
,że możliwe jest naprawdę wszystko więc, do szoku się
przyzwyczajałam, aż nawet z nim oswoiłam. Mam nową zdolność!!
Cały czas zastanawiałam się jak człowiek może wymyślić takie
historie, zbudować fabułę gdzieś daleko w przestrzeni kosmicznej,
te wszystkie zagadnienia ogarnąć. Ciekawy byłby z tego film. może
więcej bym zrozumiała, albo raczej fajnie by było zobaczyć te
wydarzenia na ekranie. Mógłby autor nad tym pomyśleć.
Podsumowując, Chór
zapomnianych głosów jest bardzo porządnie napisaną książką,
ale według mnie tylko dla fanów tego gatunku, co bardziej oporni
będą mieć problem (albo ja jestem taka trudna w odbiorze) nie mam
zamiaru nikogo zniechęcać, ponieważ całość jest naprawdę
interesująca, zaskakująca, trzyma w napięciu, chwilami można
poczuć się niepewnie i troszkę przestraszyć.
pióro Remigiusza Mroza nie będzie zawiedziony. Mam wrażenie, że
jestem nieprzekonująca. Nie umiem chwalić, krytyka lepiej mi
wychodzi. Niestety Chór
zapomnianych głosów nie zakwalifikował się do pastwienia,
troszkę szkoda (żart).
\”Jeżeli tylko grafenowa grodź
dzieliła od otworu, który pozabijał wszystkich na pokładzie,
Alhassan powinien już wznosić modły o godne przyjęcie w raju\”
*
*cytat pochodzi z książki