Co
myśli blogosfera o sprzedawaniu książek pod szyldem znanego
nazwiska ? wiadomo. Ogólnie to często raczej odpycha, niż
zachęca, bo łapiemy się na tym, że wydawnictwo nie ma jak już
nas zachęcić do kupna powieści, chce nas złapać na haczyk
głośnego nazwisku. Książkę Kozioł
ofiarny,
moim zdaniem szata graficzna niezbyt się wyróżnia i chociaż
ostatnio mignęła mi w księgarni to jednak jakoś z tej półki nie
krzyczy. Chociaż kolory klasyczne. Za to tylna okładka, no to już
inna sprawa. Wydawca przywołuje nazwiska: Hitchcoca i Kinga, co już
mnie o szybsze tętno przyprawia. Ja nie oglądam horrorów, nie
czytuję, ale dwóch rekomendujących oczywiście znam. Wprawdzie to
nie Kozioł
ofiarny
tak wstrząsnął mistrzami grozy, ale inne książki autorki, jednak
musicie przyznać, że taka rekomendacja, nie w kij dmuchał.
Poprzeczka zawieszona wysoko.
Wykładowca
z Anglii, John wyjeżdża na urlop do Francji. Jak to często bywa
wykładowców dopada ból istnienia i urlop, zamiast go cieszyć,
zaczyna go męczyć. Ponieważ praca na uczelni, nie jest żadną
synekurą, to i John pieniędzmi nie śmierdzi, więc gdy dostaje
propozycję od zamożnego hrabiego, aby go na pewien czas zastąpił.
Obaj panowie w gruncie rzeczy wyglądają identycznie, bo różnice w
ich fizys, są subtelne, jak niuanse, niemalże nie do wychwycenia.
Za sprawą tej zamiany John ma poznać nowe życie, coś czego do
tej pory nie doświadczył. Panowie, jak to mężczyźni, upijają
się i od rana John ma szansę sprawdzić się w nowej, wielce
nietypowej roli.
Oj
szybko się książkę czyta i ja, jako człowiek, którego
przestraszy byle co, naprawdę miałam dreszczyk emocji. Książka
może nie jest w oczywisty sposób straszna. Najlepiej ją definiuje
słowo niepokój. Atmosfera tej powieści jest niepokojąca, niepokój
wzbudza przeczucie nadciągającej tragedii. Klimat tej powieści,
jak starszych dreszczowców, rozgrywających się w opuszczonych
dworach, wśród pól, w otoczeniu upiornych drzew, które nocami
zaczynają zamieniać się w potwory, tak jak te filmy, ta książka
pobudza wyobraźnię i sprawia, że osobom tak strachliwym jak ja,
nie polecam czytania jej wieczorem. Najlepiej raniutko, gdy do
wieczora daleko.
Ta
książka prócz tego niepokoju smutną konstatację o stosunkach
międzyludzkich, o tym jak łatwo ulegamy złudzeniom, dajemy się
zwieść pozorom, zakładamy jakieś pewniki i nie patrzymy głębiej.
Bardzo
się cieszę, że przełamałam swoje uprzedzenia do gatunku, po
który zwykle nie sięgam. Dzięki temu mogłam poznać ciekawą
książkę, dlatego zawsze Was namawiam, żebyście nie ulegali
uprzedzeniom. Bo nigdy nie wiadomo co nas zaskoczy i oczaruje.
Może
okładka Was nie przyciągnie, ale może treść skłoni Was do
refleksji.