Są takie książki, które najlepiej się
czyta latem. Krem z filtrem, plaża, delikatne fale na morzu lub
jeziorze i dobra lektura na kocu to rzeczy, które czynią lipcowe
upały znośnymi. A jeszcze kiedy akcja książki toczy się w
gorącej Australii – czy może być lepiej?
\”Winnica Rose\” to powieść obyczajowa
napisana przez dziennikarkę lifestyle?ową z Australii, Kayte
Nunn. Lifestyle, Antypody, winnica… brzmi dobrze, prawda? Okładka
też zapowiada słoneczną lekturę – zadowolona z życia młoda
kobieta leży na zboczu tytułowej winnicy i cieszy się dobrą
pogodą. Graficznie książka jest zaprojektowana prosto i
przewidywalnie, ale sądzę, że zawiesiłabym na niej oko w
księgarni, ponieważ wygląda po prostu sympatycznie. Jednak jak
wiadomo, książki po okładce oceniać nie należy. Zajrzyjmy więc
do środka przygody.
Kiedy Rose, wschodząca gwiazda gastronomii,
jednego dnia traci pracę i narzeczonego, jest załamana. W Londynie
wszystko kojarzy się jej z przegranym życiem, więc gdy brat
proponuje jej wyjazd do Australii, szybko przystaje na tę ofertę.
Na miejscu ma dla niego przeprowadzić swoiste śledztwo dotyczące
pewnej nie najlepiej prosperującej winnicy. Oficjalnie jednak ma
zostać pomocą domową właściciela przedsiębiorstwa, Marka
Camerona. Szybko okazuje się, że Australia nie do końca wygląda
tak, jak Rose się spodziewała. Zamiast plaży są pustynie, zamiast
słońca – przejmujące zimno, a zamiast opalonych surferów –
dwójka dzieci Marka i ich austriacka opiekunka, młodziutka Astrid.
Domowe pieczenie nie spełnia ambicji absolwentki elitarnych kursów
kulinarnych, Mark sprawia wrażenie mruka i tylko dzieci – Leo i
Luisa – stają się dla Rose promyczkiem w szarej codzienności. Na
dodatek wszyscy mają ubaw z jej akcentu!
Powoli jednak życie Rose zaczyna się układać
i bohaterka znajduje wspólny język z Astrid, pracownikami winnicy,
sąsiadami i samym Markiem. Z tym ostatnim łączą ją podobne
przeżycia: hiszpańska żona Camerona, Isabella, rozczarowała się
życiem w Australii i uciekła, zostawiając męża samego z dziećmi.
Rose nie chce wchodzić na miejsce Hiszpanki, ale coraz trudniej
przychodzi jej ukrywanie uczuć do pracodawcy… W tle tymczasem
toczy się zwyczajna egzystencja prowincji – lokalne konkursy
pieczenia, wizyty stada kangurów, imprezy w pubach i produkcja wina.
Rose szybko odkrywa, że idealnie wpasowała się w krajobraz. Tylko
co się stanie, kiedy na jaw wyjdzie tajemnica Astrid, a w winnicy
pojawi się niespodziewany gość?
\”Winnica Rose\” to prosta, bezpretensjonalna
historia o szukaniu swojego miejsca na świecie, o miłości i
przyjaźni. Trudno po takiej powieści oczekiwać odkrywczości.
Znakomicie jednak wpisuje się w nurt opowieści o ucieczce kobiety
sukcesu \”na wieś\” i próbach posklejania na nowo rozbitego
życia. Tym razem ?wieś? znajduje się na drugim końcu świata,
a życie nie jest aż tak rozbite – w końcu Rose nie ma jeszcze
trzydziestu lat, wszystko przed nią – ale i tak lektura spełnia
podstawowe założenie tego typu książek: daje ciepło i nadzieję.
To typowo kobieca pozycja, zwłaszcza dla tych pań, które znalazły
się na życiowym zakręcie. Dla nich też istnieje taka Australia i
taka winnica, w której można odnaleźć samą siebie.
W książce Kayte Nunn zachwycają
australijskie pejzaże, dalekie od stereotypu, o którym wspomniałam
wyżej ? plaże i surferzy. Antypody Nunn są zaskakująco życiowe,
a ich portret pokazuje, że nawet daleko od Europy świat nie jest
wcale tak bardzo odmienny. Znakomicie wyszli też bohaterowie –
przyzwyczajona do konwenansów Rose, która przeżywa szok kulturowy
po spotkaniu z australijskim luzem, poszukująca szaleństwa w swoim
uporządkowanym życiu Astrid, temperamentna bałaganiara Isabella
czy dwaj mężczyźni skupieni przede wszystkim na pracy – Mark i
Henry, brat Rose. Już tylko dla nich warto sięgnąć po tę
powieść.
Żeby jednak nie było zbyt różowo, powiem,
że \”Winnica Rose\” ma jeden zasadniczy minus. Tłumaczenie.
Chropowate, nieliterackie, miejscami wręcz nieudolne. Urocze w
oryginale (sprawdziłam!) dialogi bohaterów po polsku brzmią
momentami sztucznie, a niektóre zdania opisów musiałam czytać po
dwa razy, żeby je rozwikłać. Brakuje tłumaczenia, brakuje też
porządnej redakcji. Ale mimo tej niedogodności ?Winnica Rose?
to książka, która dobrze nadaje się na wakacje. Nie zapomnijcie
jej zabrać na rozgrzaną plażę, niekoniecznie w Australii!
Joanna Krystyna Radosz