Właśnie
dlatego mam zakaz odbierania poczty. Bo wydaję zbyt entuzjastyczne
odgłosy. A na finał trylogii Niepokorne
czekałam od czerwca ubiegłego roku. Agnieszka Wojdowicz poprzednimi
tomami mnie po prostu pobiła, bez jednego wystrzału. Te książki
były doskonałe. Romantyczne, pięknie napisane, chwytające za
serce. Z niecierpliwością czekałam na finał. A na co mam teraz
czekać? Jeno pustka. Smutek, melancholia. Znowu pod znakiem
zapytania stanął tenis. Znowu nie chciałam opuszczać tego świata.
Zaczynamy
w Wiedniu. Judyta, pomimo oporów zaakceptowała Maxa w roli
mężczyzny swojego życia. Pomimo braku uczucia, żyje z nim,
wychowuje córkę, nie godzi się na ślub bo oznaczałoby to zmianę
wyznania. Max kocha ją do szaleństwa, ona ledwie pozwala się
kochać. Najbardziej ustabilizowane życie wiedzie Eliza, ze swoim
Antonem, mają tradycyjny dom, dzieci i chociaż kobiecie doskwiera
oddalenie od rodziny, ponieważ jej babka wciąż nie wybaczyła jej
poślubienia Austriaka. Klara żyje na wiarę z mężczyzną którego
kocha, który najpierw był przyjacielem, a dopiero później został
ukochany i chociaż to on wciągnął ją do patriotycznych prac,
teraz sam pracuje w Krakowie a ona ryzykuje życie jeżdżąc do
Warszawy. Kiedyś niemal nierozłączne, dziś żyjące według
różnych zasad, stylów wciąż utrzymują ze sobą kontakt. A na
horyzoncie gromadzi się coraz więcej chmur. Zwłaszcza życie Klary
i Judyty nie będzie Was nudzić, chociaż Autorka, bezlitosna była
dla nich niekiedy.
Wiecie
co, ja życzyłabym sobie, żeby takie książki wychodziły no
chociaż raz w miesiącu. Ja nie wiem jak wyglądałoby wtedy moje
życie zawodowe i towarzyskie, ale bardzo bym chciała. Nie wiem jak
Agnieszka Wojdowicz to robi, bo Ona się nie rozpisuje, nie tworzy
miłosnych poematów na dziesiątki stron, a jednak tak mistrzowsko
włada słowem, że odczuwam wszystkie emocje, niepewność, smutek,
pustkę, motylki. To jest tak piękne, że brakowało mi tchu.
Czytałam na jednym wdechu, nie mogłam skupić się na niczym innym.
Po prostu chciałam wiedzieć, co będzie dalej, czy potoczy się po
mojej myśli, czy może nie. W celu zaintrygowania Was napiszę, że
koniec jest mocny, wbija w ścianę i? przekonajcie się sami.
Mogę
się rozpisywać, że znowu wspaniale oddany klimat i Krakowa i
Wiednia i nawet Warszawy, że czuć ducha epoki, czuć zmiany
przełomu wieków. Cała ta powieść, cała trylogia jest pełną
klimatu literacką perełką. Za którą jestem wdzięczna i chyba
zrobię sobie niebawem powtórkę całości. Piękna, subtelna
opowieść o wszystkim. To jest bardzo kobieca książka o tym jak
jesteśmy przesiąknięte tym co wynosimy z domu, nawet, gdy z tego
domu uciekamy i chcemy się odciąć od tego co było, to jednak ta
podświadomość ciągle się przypomina. To co było, determinuje to
co jest. Następnie o tym jak często my kobiety, same nie wiemy
czego chcemy, a zaczynamy doceniać to co miałyśmy, gdy zabrniemy w
bagno z którego nie ma odwrotu. Pomimo tego, że książka rozgrywa
się na początku XX wieku, to problemy bohaterek są boleśnie
aktualne.
Dodać
do tego trzeba, będę podkreślała do znudzenia, niezwykły kunszt
autorki. Dzięki niemu ta książka jest tak wspaniała. Naprawdę
koniecznie musicie przeczytać!!
Katarzyna Mastalerczyk