Westernem, który w ostatnich latach najbardziej zaskoczył mnie swoim klimatem, przepięknymi zdjęciami oraz grą aktorską był bez wątpienia \”Slow West\”. Coraz rzadziej trafiają się filmy gatunkowe, które tak bardzo zaskakują. Zatem sięgając po \”Niepokonaną Jane\” żywiłam przekonanie, że trafiam na kolejną produkcję, która będzie podobna do wszystkich innych i absolutnie nie zapadnie mi w pamięć. Być może da się ją obejrzeć jednym okiem, ale z pewnością nie da na niej skupić. Ba, nawet nie ma szans, aby nas zaciekawiła. A jednak okazało się, że wcale nie jest tak źle, jak być miało.
Lata 90. XIX wieku, Dziki Zachód. Śliczna, ale i zaradna Jane Hammond (Natalie Portman) jest żoną jednego z głównych członków lokalnego gangu. Pewnego dnia jej mąż Bill (Noah Emmerich) wraca ledwo żywy, postrzelony, do domu. Obrócił się przeciw własnemu gangowi, Bishop Boys, a jego dawni koledzy zamierzają odnaleźć Jane i ich dziecko. Kobieta chwyta za broń i stara się zrobić wszystko, aby obronić swoją rodzinę. Odwiedza swoją ostatnią miłość Dana Frosta (Joel Edgerton), który, pomimo, że nienawidzi Billa, postanawia pomóc całej rodzinie.
Początkowo \”Niepokonana Jane\” rozczarowuje. Wydaje się, jakby Natalie Portman wcielała się w postać wielce niekonsekwentną, a przy tym bardzo emocjonalną. Niekiedy możemy odnieść wrażenie, że tytułowa bohaterka wręcz cierpi na chorobę dwubiegunową. Również postać Dana Frosta pozostawia wiele do życzenia. Niby rewolwerowiec, niby prawdziwy mężczyzna, ale ostatecznie w połączeniu z kreacją stworzoną przez Edgertona bardziej przypomina nieco walecznego Ryśka z \”Klanu\”. Na szczęście, mniej więcej w połowie filmu, trend się odwraca i dostajemy całkiem niezłą produkcję z dobrze wykreowanymi postaciami.
Bohaterowie nie zostali, jak w klasycznym westernie, rozdzieleni na tych dobrych i złych. Zamiast czerni i bieli królują w obrazie Gavina O\’Connora wszelkie odcienie szarości. Bill to członek gangu, przestępca, który poszukiwany jest ?żywy albo martwy?. Jednocześnie widać, że to człowiek, który pragnie zmiany, który wybiera założenie rodziny, który jako jedyny staje w obronie Jane, gdy ta przeżywa najgorsze chwile w życiu. Podobnie rzecz ma się z Danem. Z jednej strony ocenia Billa i oskarża go o zabranie mu kobiety, z drugiej ? chroni jego rodzinę. Jedynie gang, na którego czele stoi Colin McCann (Ewan McGregor), to grupa szubrawców i ludzi ewidentnie złych, choć nie pozbawionych skrupułów (dlaczego? objaśni to jedna z ostatnich scen).
W klimacie \”Niepokonanej Jane\” króluje jednak pewna surowość. Nie powiedziałabym, że rządzi tutaj duch westernu, ale z pewnością da się wyczuć jego znamiona. Główne zaburzenie powoduje wręcz przesłodzone retrospekcje z udziałem Jane oraz Dana. W tych momentach film bardziej przypomina melodramat. Pomagają jednak nieco zdjęcia, ponieważ przede wszystkim pozostajemy w scenerii doliny, w której domy oddzielają całe kilometry. Odczuwalna więc pozostaje atmosfera pustki oraz samotności.
Wracając do pierwszego mylnego wrażenia dwójka głównych bohaterów, Jane i Dan, przechodzą na naszych oczach metamorfozę. Jane staje się silną, zdecydowaną kobietą, która stara się nie dopuszczać do siebie emocji wtedy, gdy mogą one zagrozić jej życiu. Jest zdesperowana, więc nie boi się strzelić w głowę swojemu oprawcy, a także mścić się na wrogach z zimną krwią. Talent Natalie Portman szczególnie uwidacznia się w scenie, w której opowiada swojemu dawnemu narzeczonemu wszystko, co zdarzyło się pod jego nieobecność. Odczuwalny jest pewien dystans do przeszłości, a jednocześnie na jej twarzy odmalowuje się ogromna rozpacz, którą pozostawiły traumy sprzed kilku lat. Za to Dan, sprawiający wrażenie cierpiącego wewnętrznie Wertera i zewnętrznego pierdoły, przeobraża się w faceta z krwi i gości. Gdy potrzeba uratuje damę z opresji, gdy niepotrzebna wyrzuci swoje żale nowemu mężczyźnie miłości swojego życia, a jego emocjonalność staje się w końcu zrozumiała i ujmuje, a nie wpędza w uczucie żałości.
\”Niepokonana Jane\” utrzymuje się nieco w klimacie westernu, jednocześnie nie zachowując jego wszystkich podstawowych zasad. Pomimo, że przez pierwszych kilkanaście, kilkadziesiąt minut w żaden sposób może nas nie zaciekawić, warto czekać na rozwój postaci oraz na fabularne twisty. Produkcja, która miała się okazać co najwyżej średnią, okazała się przyzwoitym kinem gatunkowym, na które warto poświęcić trochę czasu.
Ewa Nowicka