Do
tej pory pamiętam lekcje z podstawówki, podczas których pan
policjant pokazywał nam filmy gdzie mały chłopczyk, z kluczem na
szyi idzie do szkoły i niespodziewanie zaczepia go pewien obcy pan.
Sprzedaje on mu bajeczkę, że jest kolegą z pracy jego taty i musi
szybko zabrać jakieś ważne dokumenty z domu. Konsekwencje tego nie
są przyjemne – dziecko zostaje związane, a mieszkanie okradziony
ze wszystkich kosztowności. Pamiętam jak mama przestrzegała mnie,
aby nigdy przenigdy pod żadnym pozorem nie wsiadać do obcego
samochodu. Nawet jeżeli ktoś będzie mnie częstował cukierkami,
albo powie, że wysłali go po mnie rodzice. Jako mała dziewczynka
nie rozumiałam tych obaw, ale gdzieś we mnie zasiali ziarno lęku,
dlatego zawsze starałam się uważać. Ale teraz już wszystko
rozumiem.
Poznań.
Rok 1991. Na osiedlu Piastowski dochodzi do brutalnego morderstwa –
mały chłopczyk Kubuś wpuścił do domu obcego mężczyznę, który
podawał się za pracownika ZURiTU. Nieznajomy, oprócz kradzieży
dopuścił się także zabójstwa chłopca. Sprawa wstrząsnęła
całą Polską, a policja robiła co mogła, aby schwytać
tajemniczego mężczyznę, którego znakiem rozpoznawczym była
czapka kolejarza, torba i białe buty.
Tym
mordercą był Tadeusz Kwaśniak.
Ta
sprawa nie jest tajemnicą – każdy zainteresowany może wpisać w
Google słowa \”Poznań\” \”rok 1991\” czy \”morderstwa
chłopców\”, a wyskoczy mu mnóstwo linków i odnośników, po
lekturze których można się przerazić. Nie pamiętam tamtych dni – nie było mnie jeszcze na świecie, ale mama, której napomknęłam
o tym wydarzeniach, pamiętała je bardzo dobrze, tak samo jak
babcia, chociaż mieszkały na Zamojszczyźnie.
Na
okładce możemy przeczytać zdania \”dalej niż kryminał, głębiej
niż dokument\”. I muszę się z tym w stu procentach zgodzić. Ta
książka przeraża. Nie sposób wyobrazić sobie rozpaczy rodziców
zamordowanych chłopców; obaw ludzi, którzy zaczęli baczniej
przyglądać się napotykanym ludziom. Rok 1991 był inną
rzeczywistością, której ja, ani wielu moich rówieśników nie
pamięta. Za ludźmi cały czas ciągnął się cień komunizmu, w
którym większość z nich się wychowała. Szare, ponure blokowiska
stały się miejscem strasznej tragedii, o której nie można
zapomnieć.
Autorzy,
Waldemar Ciszak i Michał Larek, dość dokładnie przedstawili
portret Kwaśniaka, a pomogli im w tym policjanci, którzy
przyczynili się do złapania Tadeusza, jak i udowodnienia mu tych
wszystkich win. Człowiek, który posunął się do niewyobrażalnych
zbrodni, okazał się osobą słabą i zagubionym w swoich myślach,
ale pomimo to, zdobył się na tak okropne czyny. Ta książka
przeraża o wiele bardziej niż jakikolwiek kryminał, bo oparta jest
na prawdziwych wydarzeniach. Każda kolejna strona powoduje że na
naszych plecach pojawiają się coraz to nowe ciarki, a włos jeży
się na głowie.
Narracja
Mężczyzny
w białych butach
jest poprowadzona bardzo ciekawie – jedne rozdziały pisane są w
czasie teraźniejszym, a w innych przytoczone są wypowiedzi
bohaterów książki w czasach nam obecnych. Dodatkowo autorzy
postanowili umieścić w niej przeżycia rodziców zamordowanego
dziecka, a dokładniej ojca. Ukazują jego cierpienie i walkę z
wyrzutami sumienia. Człowieka, który nie może oderwać się od
obrazów przeszłości, które powoli go zabijają.
Mężczyzna
białych butach
to książka dla prawdziwych fanów kryminałów i dokumentów
opartych na faktach. Ta książka na długo zapada w pamięć
czytelnika i nie daje o sobie zapomnieć. Autorzy we mnie i w moich
rówieśnikach, którzy nie znają tamtych wydarzeń zasieli ziarno
lęku i obawy o własne dzieci, a tym starszym przypomnieli te
tragiczne chwile.
Tadeusz
Kwaśniak gdyby żył wyszedłby na wolność w 2016 roku.
Katarzyna Krasoń