Myślę,
że znacząco przyczyniłam się do wzrostu zasobu słonych wód w
oceanach świata.
W
sieci krąży obrazek. Bardzo wymowny. Większość grafiki jest
szara, jedynie wnętrze pętli, trzymanej w dłoniach ma kolory.
Podpis sugerował, jakoby tak właśnie myślały osoby z depresją.
To pokazuje, jak widzimy tę chorobę. Mówimy o niej, gdy widzimy
kogoś ze sznurem, tabletkami albo żyletką. Ale to jest końcowy
etap, który nie przydarzy się wszystkim. Gdy odcinamy pętlę, dla
tej osoby już jest za późno. Czym tak naprawdę jest depresja? Jak
z niej się leczyć? Czy możemy pomóc sobie sami? Jak poznać u
siebie tę chorobę? Beata Pawlikowska próbuje zmierzyć się z tym,
niełatwym tematem, bazując na swoich doświadczeniach.
Depresja
jest wielką pustką.
To
jest pustka, w której nie istnieje chęć ani niechęć, bo nawet
niechęć staje się tak wielka, jak bezkres nieba.
Ginie.
Znika, Rozpływa się jak lody na pustyni.
A
Ty jesteś jak cząsteczka powietrza, nieprzyczepiona do niczego,
unosząca się z powiewem wiatru. Niema i ślepa. Pozbawiona
emocji.
O
Beacie Pawlikowskiej słyszeli wszyscy. Jest znana z radia, swoich
podróży, książek, tłumaczeń oraz kursów językowych. Jej
dorobek jest naprawdę spory. O ile nikt nie kwestionuje jej
umiejętności językowych, to książki uczące żyć wzbudzają
sporo kontrowersji. Jak inne \”guru\” od szczęśliwego życia. Ja
sama pochodzę do tego wszystkiego sceptycznie, ale jeśli słyszę,
że negatywne emocje powodują raka, to mi ręce opadają. Trzeba
mieć swój rozum i z niego korzystać. Wiele rad takich \”guru\”
może być przydatnych. Niestety ludzki organizm jest zbyt
skomplikowany, aby przyczyny wszystkich chorób sprowadzać do jednej
rzeczy.
Nie
o tym miałam jednak mówić. Jak wspomniałam, Pawlikowska jest
znana. Zwiedziła pół świata, wiele osób nauczyła języków, czy
odżywiać się naturalnie. Jej publikacje tryskają optymizmem i
szczęściem. Ja ich nie czytałam, przeglądałam czasem. Kupiłam
za to kalendarz. Każda strona ma słodki rysuneczek i motywującą
myśl. Ona zdaje się być szczęśliwą osobą, pełną zarażającego
optymizmu. Jednak nie zawsze tak było. Od dzieciństwa chorowała na
przewlekłą depresję, przechodziła przez zaburzenia odżywiania,
próby samobójcze i toksyczne związki. Starała się zagłuszyć
negatywne emocje. Po ponad dwudziestu latach zorientowała się, że
jest chora i podjęła długą i żmudną drogę do własnego
szczęścia. Jak twierdzi, dokonała tego sama, za pomocą małych
kroczków i zadań stawianych przed sobą. Postanowiła się
podzielić swoimi doświadczeniami i radami z ludźmi w podobnej
sytuacji.
To
jest taki stan, kiedy wykorzystałeś wszystkie możliwe opcje i
odkrywasz, że jesteś nigdzie. Jesteś nikim, nigdzie i nic już nie
ma znaczenia.
To
jest właśnie depresja.
Pisałam
wcześniej, że społeczeństwo mylnie stawia znak równości między
depresją a działaniami autodestrukcyjnymi. Ta książka pomaga
odkryć prawdziwą naturę tego schorzenia. Mówi o tym, jakie, jej
zdaniem, są mechanizmy powstawania depresji i dlaczego człowiek
chory nie w zdaje sobie z tego, co mu naprawdę jest. A przede
wszystkim, dlaczego ciężko się z niej wydostać. Uważam, że jest
to cenna wiedza i może skutecznie wspomóc leczenie. Głównie
otwierając oczy osobie nieświadomej swojej choroby. Niestety
leczenie powinno zacząć się od stwierdzenia, że problem istnieje.
To nie są wrzody, czy rak, które można wykryć badaniami.
Zagadnienie depresji jest tak skomplikowane, jak skomplikowana jest
ludzka psychika. Jest to także delikatny problem, wymagający
cierpliwości, zdyscyplinowania i odwagi, nie szarpania, czy
walki.
I
nie leków. Wprawdzie poleca psychoterapię dla wyjątkowo ciężkich
przypadków, ale odradza lekoterapię. To, jak dla mnie, jest dość
szkodliwe stwierdzenie. Podobnie jak to, że depresja bierze się ze
śmieciowego, sztucznego jedzenia. Na szczęście nie ma takich
stwierdzeń dużo. A prawdę mówiąc, to zmiana diety na zdrowszą,
zawsze jest polecana, w depresji także, podobnie jak ruch,
medytacja, czy nauka pozytywnego myślenia.
Podoba
mi się wydanie. Grube okładki, rysunki, kolorowe zaznaczenia i
wytłuszczenie najważniejszych fraz było na pewno plus. Podobnie
jak skróty tego, co dotychczas przeczytałam na specjalnych –
żółtych stronach. Nie jest to jedynie nudny tekst. Na stronach coś
się dzieje, co przykuwa wzrok i umila czas spędzony z tą książką.
Najbardziej cieszą oczy zdjęcia szczęśliwych ludzi na końcu
publikacji. Moją pierwszą myślą, było to, że ci ludzie pomimo
trudnych warunków życia potrafią się śmiać. Pawlikowska ma
lekki styl pisania. Pogodny, jasny i prosty. Czasem mam wrażenie, że
za dużo się powtarza, ale większość zagadnień dla mnie to żadna
nowość, więc jak nie potrzebowałam tak dokładnych tłumaczeń.
Zadania do wykonania są ciekawe i pomocne, jak sądzę. Jeszcze sama
nie próbowałam, ale mam zamiar. Szkoda jednak, że nie wspomogła
się doświadczeniem psychiatry, lub psychoterapeuty. Mógłby wnieść
cenną wiedzę oraz więcej ćwiczeń.
Komu
polecam tę książkę? Na pewno nie komuś, kto jest w trybach
terapii – on już to wie. Także nie polecam jej osobom zdrowym ?
niewiele z tego zrozumieją. Poradnik jest przydatny dla osób na
początku drogi ku własnemu szczęściu albo dla tych, którzy są
wiecznie nieszczęśliwi i nie wiedzą czemu.
Twoją
podświadomością rządzi strach.
Agata Róża Skwarek