Tyle się czyta o syrenach, które zwodzą żeglarzy swoim pięknym głosem i prowadzą ich na pewną śmierć. Mówi się o ich bezwzględności, ale czy ktoś pomyślał kiedyś, jak to wygląda z ich strony? Może nie czują z tego satysfakcji, może są zmuszani i to, co robią ciąży im na duszy?
Kahlen nie jest zwyczajną dziewczyną, może kiedyś była, ale teraz jest syreną. Córką Matki Oceanu, której musi służyć 100 lat, by ponownie stać się człowiekiem i spełnić swoje marzenia o wielkiej miłości. Pomijając momenty, kiedy musi omamić ofiarę, kocha swoje życie pełne możliwości. Jednak nie może pogodzić się z tęsknotą za posiadaniem rodziny oraz miłości i pomimo, że zbliża się koniec jej służby, tęsknota robi się coraz większa. Kiedy przypadkiem spotyka chłopaka, zakochuje się w nim, ale wie, że tym samym skazuje ich na pewną śmierć. Co zwycięży, rozum czy miłość?
Selekcja Kiery Cass nie jest dla mnie czymś zaskakującym i rewelacyjnym, ale przyznaję, że bardzo ją lubię i chętnie sięgam po kolejne części. Kiedy na rynku pojawiła się Syrena wiedziałam, że kiedyś będę chciała po nią sięgnąć. Czy to był dobry pomysł?
Syrena jest debiutem autorki i to się od razu rzuca w oczy, szczerze mówiąc, jeśli przeczytałabym ją przed Rywalkami nie sięgnęłabym po jej kolejne powieści. Niestety coś, co miało się okazać romantyczną, może baśniową historią sprawiło, że się nudziłam. Powieść jest przepełniona ciągnącymi się bez końca opisami, które mało kiedy toleruję, a tutaj miałam wrażenie, że w ogóle nie posuwam się do przodu w czytaniu. Jakbym stała w miejscu, okropne uczucie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pomysł Cass miała rewelacyjny i początek był obiecujący. Naprawdę przedstawia życie syren z ich perspektywy, pokazuje plusy i minusy bycia tymi istotami. Odniosła się do ich historii, nic nie wzięło się z powietrza. Tylko naprawdę trzeba było dać wprowadzenie na 200 stron? Żałuję, że Kiera nie rozegrała tego inaczej, bo opowieść miała potencjał, momentami wręcz ją połykałam, ale w większości było zdecydowanie źle.
Jeśli miałabym wskazać, który z bohaterów był najciekawszy bez wahania wskazałabym Matkę Ocean, która najbardziej się wyróżniała. Cass rewelacyjnie ją opisała, jak coś, co czuje, myśli i potrzebuje pożywienia. Okrutna i brutalna, piękna i kochająca. Pełna sprzeczności, wzbudzająca przeróżne emocje. Pozostałe postacie nie zapadły mi w pamięć, płascy i papierowi.
Żałuję, że muszę być taka krytyczna, ale pomimo kilku momentów, gdzie było naprawdę interesująco, czytanie mnie okropnie męczyło. Nie jestem w stanie zliczyć westchnień znużenia, gdy brnęłam przez kolejne strony. W moim odczuciu za dużo było zbędnych opisów tego co robiła Kahlen w trakcie tych stu lat, a za mało historii jej i Akinleya, ten wątek nawet się na dobre nie rozwinął. Nie zżyłam się z bohaterami, nie przeżywałam ich losów. Szkoda, wielka szkoda, bo liczyłam na coś, co mnie w najgorszym razie chociaż zaciekawi. Zawiodłam się.
Syrena zbiera różne opinie i wiem, że innym może się spodobać, ostatecznie i mi coś tam przypadło do gustu. Myślę, że każdy sam musi zdecydować czy chce się zapoznać z tym tytułem.