Zaledwie otworzyłam powieść Jakuba Łaszkiewicza, powitało mnie ostrzeżenie, że jeśli mam powyżej osiemnastu lat, czytam na własną odpowiedzialność, bo to lektura nie dla mnie. Nie jestem, jak to się modnie mówi, targetem. To uczciwe postawienie sprawy – przynajmniej uprzedzają…
Historia jest prowadzona z dwóch punktów widzenia. Mamy więc bloga jednego z głównych bohaterów, Maćka, na którym wyżywa się on twórczo po przeprowadzce, zmianie otoczenia i rozpoczęciu nauki w nowym gimnazjum. Z drugiej strony mamy też narrację Patryka, lidera szkolnego zespołu, i jego perypetie – w głównej mierze uczuciowe. Obaj bohaterowie wiodą standardowe życie gimnazjalistów i skupiają się bardziej na relacjach z innymi uczniami niż na nauce, stąd też samej szkoły w powieści prawie nie ma. Jest za to dużo uczuć, emocji, muzyka i refleksje domorosłych filozofów.
To ostatnie może zniechęcić starszego czytelnika, podobnie jak praktycznie całkowity brak akcji. Bohaterowie niby coś robią i przeżywają, ale ani się te wydarzenia na nich szczególnie nie odbijają (pierwsze uczucie Maćka przechodzi zaskakująco szybko), ani nie są one wyjątkowo godne zapamiętania. Właściwie najważniejszym elementem \”Kalesonów Sokratesa\” są dowcipne i filozoficzne w zamierzeniu uwagi głównego bohatera o życiu (w tym sensie tytuł świetnie określa treść). Dekadę temu zapewne uważałabym je za interesujące, teraz jednak wzbudzają przede wszystkim pełne rezygnacji westchnienie. To, co uszłoby na faktycznym blogu gimnazjalisty, w powieści robi się niepotrzebne. Prawdę powiedziawszy, czytelnik w wieku gimnazjalno-licealnym, który chce się przekonać, że jego rówieśnicy mają podobne problemy i rozważania, prędzej poszuka raczej stosownych internetowych pamiętników niż kupi książkę niczym się od takich blogów nieróżniącą. Niestety, nie sposób uniknąć oceniania tekstu przez pryzmat wieku autora – widać, że Łaszkiewiczowi brakuje literackiego obycia, warsztatu i umiejętności skonstruowania fabuły, która będzie czymś więcej niż tylko dokładnym odwzorowaniem życia nastolatków. A ponieważ przy wielu książkach młodzieżowych nadal świetnie się bawię (czego dowodem jest chociażby recenzja \”LO-terii\” Małgorzaty Karoliny Piekarskiej), uważam, że to nie mój wiek stanowi problem.
\”Kalesony Sokratesa\” to tekst dobrze zapowiadającego się przyszłego pisarza. Jest napisany ładną polszczyzną, jednak kuleje fabularnie – widać, że to jeszcze nie moment na debiut. Ale jeżeli macie naście lat i szukacie książki na jedno popołudnie, spróbujcie z \”Kalesonami Sokratesa\”. Może kilka razy się uśmiechniecie podczas lektury.