Jason ma dwanaście lat i choruje na autyzm. Matka długo nie mogla się pogodzić z myślą o chorobie pierworodnego syna. Najpierw nie chciała zabrać go na badania, potem starała się odnaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy. Chciałaby go naprawić, aby był jak inne dzieci. Wiadomo, że wymaga on specjalnego podejścia w szkole, dotychczas miał asystentkę, teraz musi udowodnić, że da sobie radę sam. Nie zawsze potrafi porozumieć się z innymi. Uczniowie i nauczyciele nie chcą zrozumieć Jasona, uważają go za głupszego i pozbawionego uczuć. To nie prawda. Czuje, ale nie zawsze umie to okazać. Chłopiec najbardziej chciałby być normalny.
O ile werbalizowanie myśli chłopcu nie wychodzi, tak pisanie już bardziej. Na portalu dla młodych twórców fan fiction publikuje swoje opowiadania. Nauczył się czytać, podobnie jak pisać, dość wcześnie. To litery i słowa są jego światem. Na tej stronie poznaje dziewczynę, która pisze utwory. Nawiązują tam znajomość, która staje się dla bohatera niezwykle ważna.
Najbardziej mi zapadł w pamięć młodszy brat Jasona, Jeremi. Jako jedyna osoba rozumie bohatera i traktuje go jak normalną osobę. Zna go tylko takiego. Jeszcze jest za mały, aby wiedzieć, czym jest tak zwana normalność. To tak jakbyśmy po urodzeniu zobaczyli niebieską trawę. Nie przyszłoby nam do głowy, że ona nie powinna mieć takiego koloru. Ojciec jest niemal niewidoczny, babcia nie była zbyt przyjaźnie nastawiona… Każdy rozumie chorobę chłopca inaczej i inaczej sobie z nią próbuje poradzić.
Z tą książką mam ogromny problem. Napisana jest dobrze, jestem w stanie uwierzyć, że mogłaby ja napisać osoba, która wie czym jest autyzm. Opisy tych wszystkich dolegliwości, swędzenie ciała, niemożność utrzymania rąk w spokoju, nienawidzenie dotyku, trudność z ubraniem myśli w słowa… Jednak w tej książce mi czegoś zabrakło.
Książka była zbyt krótka. 201 stron to może nie taka tragedia, ale czcionka była dość duża, a rozmieszczenie tekstu niezbyt oszczędne. Najlepszym dowodem niech będzie to, że całą powieść przeczytałam w godzinę. Autorka chciała nam ukazać wewnętrzny świat dorastającego austyka, jego funkcjonowanie w społeczeństwie, w \”normalnej\” szkole i rodzinie, która nie ma doświadczenia w wychowaniu chorych dzieci. Chciała, ale miała za mało miejsca. Poruszyła każdy temat i żadnego nie rozwinęła.
Miałam ogromne oczekiwania i chęci. Okazało się niestety, że ta książka jest o niczym konkretnym. Na pierwszym planie jest relacja chłopca z matką, czy może z dziewczynkami? Problemy szkolne? Socjalizacja ze zdrowymi dziećmi i nauczycielami? Niechęć zrozumienia inności? Naprawdę nie wiem. Po lekturze tej powieści w głowie nie zostało mi nic. Sądzę, że za tydzień już wywietrzeje mi z głowy. Aby powstała dobra książka nie wystarczy napisać o chorobie, trzeba jeszcze coś przekazać, poruszyć, nawet może wzruszyć.